Mother, May I Sleep with Danger/ Mamo, umieram z miłości (2016)
Młoda studentka literatury zakochuje się z wzajemnością w fotografce, Pearl. Niestety nad relacją obu dziewcząt ciążą czarne chmury. Matka Leah jest zdeterminowana żeby córka zakończyła szkodliwą relację. Leah nie daje wiary w to, że Pearl może być niebezpieczna zrzucając obawy matki na homofobię. Nie zdaje sobie sprawy, że jej ukochana jest wampirem.
Jedyne co spodobało mi się w tym filmie to, fragment dialogu pomiędzy Leah, a profesorem, w którym dziewczyna w ciekawy sposób interpretuje fenomen sagi „Zmierzch”. Nie sądziłam, że można o owym fenomenie rzec coś inteligentnego, a jednak.
Niestety zasoby inteligencji twórców na tym się skończyły. Co jest w tym wszystkim najzabawniejsze całe filmowe przesłanie ogranicza się do próby wmówienia widzowi, że wampiry były złe, nie dlatego, że piły krewkę. Nie, ludzie ich nie lubili bo byli ukrytymi (Dracula), lub jawnymi (Carmilla) homoseksualistami.
Produkcja, w której niezwykle aktywnie maczał palce aktor James Franco (jakoś nie lubię typa) nawiązuje do popularnego niegdyś nurtu horrorów wampirycznych , w których silnie podkreślano aspekt homoerotyzmu. Jednocześnie film jest remake obrazu z lat ’90, który z powyższymi nie miał nic wspólnego. Jakby tego było mało, ciesząc oko seansem z tą produkcją jesteśmy skazani na widok łamiącej wszelkie prawa fizyki naciągniętej twarzy Torii Spelling.
To nie mogło się udać. I się nie udało. Szybko połapałam się o co idzie i zaczęłam podchodzić do tematu jak do pastiszu i chyba tylko to mnie uratowało.
Film jest naszpikowany niedorzecznymi dialogami, kanciastym aktorstwem i niedorobionymi efektami. Pomysł na całokształt jak zdążyłam pokątnie wspomnieć jest niewypałem okraszonym patosem („Nocne Wędrowniczki”, oh) i poważnie naciągniętym przesłaniem. Nie mam argumentów na plus, przykro mi.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:4
klimat:4
Napięcie:4
Zaskoczenie:4
Zabawa:5
Walory techniczne:5
Aktorstwo:4
Oryginalność:5
To coś:3
39/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz