Cam (2018)
W przeciwieństwie do większości swoich rówieśniczek, młoda i dość urodziwa Alice nie zamierza marnować młodości na zakuwanie w collegu. Już teraz zarabia nie małe pieniądze, a swoją pracę traktuje jak rozrywkę.
Ukrywając się pod pseudonimem Lola, każdego dnia urządza przed kamerą erotyczne pokazy wyświetlane w sieci ku uciesze hojnych widzów. Jej największym marzeniem jest dostanie się do pięćdziesiątki najpopularniejszych dziewczyn na stronie i gdy dzięki pomysłowości i zaangażowaniu udaje jej się przekroczyć magiczną liczbę coś zaczyna się psuć. Nie jest to bynajmniej giętki kręgosłup moralny dziewczyny;)
Wszystko wskazuje na to, że ktoś zhakował jej konto, przejął nad nim kontrolę i zaczął występować w jej imieniu. Kto jednak da temu wiarę skoro Lola, jak żywa nadal świeci tyłkiem w sieci?
„Cam” horror technologiczny debiutującego reżysera niedawno trafił na platformę Netflix. Zapoznając się z jego opisem szybko skojarzyłam tą historię z nieco starszym „Girl House„.
Wspomniana produkcja raczej średnio przypadła mi do gustu toteż moje nastawienie do „Cam” nie było jakoś szczególnie pozytywne. Ot, kolejne rozbierające się w sieci dziewczę trafiło na jakiegoś świra, jej koniec jest bliski, strzeżcie się ladacznice bezwstydnice, niech to będzie dla Was przestroga;)
Ale nie. Nie o to chodzi w „Cam”. Jak wspomniałam film ten został zaklasyfikowany do kategorii filmów grozy związanych z technologią. To ona jawi się tu jako wróg więc próżno tu wypatrywać antagonisty z krwi i kości. Ojej poleciałam spoilerem? Ups. Darujcie, stara się robię;)
Tego ducha techno odczujecie bardzo wyraźnie od początku seansu. Uderzą w Was ostre, mocno nasycone barwy, sztuczne światło, praktycznie żadnych plenerów,cała masa obecnych na pierwszym planie techno gadżetów, dźwięki wygenerowane przez komputer, czasami miałam wrażenie, że Cam Laski mówią robocim głosem:)
Wszystko jest przepysznie sztuczne i jaskrawe jak we wzorcowym wirtualnym świecie. Powiem Wam, że było to nawet ciekawe w odbiorze i trochę zaleciało mi filmami sci fi z ubiegłego wieku straszącymi nas złem, które sprowadzą na nas nowinki techniczne.
W zasadzie można powiedzieć, że wymowa „Cam” tak bardzo od owych produkcji się nie różni. Mamy tu bowiem dziewczynę, która swoje życie w pewien sposób uzależniła od sieciowego alter ego. Gdy owe aler ego w jakiś sposób wymknęło jej się spod kontroli laska zaczęła świrować nie gorzej niż trzylatek pozbawiony tabletu.
Obserwując poczynania Alice w pewnym momencie dotarło do mnie, że wcale nie chodzi jej o spierdalający z konta hajs tylko o skradzioną popularność. Jak wspomniałam jej 'simowa platynowa aspiracja’ to bycie lepszą od innych dziewczyn na stronie. Wariatka, co? Ale dam sobie złamać paznokieć za to, że nie jednej z pań odbiła by szajba jakby ktoś przejął ich insta, czy innego tindera;)
Historia jest więc dość ciekawa, w jakiś sposób tajemnicza. Alice choć może nie zgromadzi kibiców wśród przeintelektualizowanych zgryźliwców to trzyma przed ekranem, bo jakby nie patrzeć jej postać została wykreowana bardzo dobrze.
Elementów horroru jest tu może niewielki urodzaj, jeśli rozumiemy je poprzez hektolitry krwi, czy złowrogie emanacje bytów nieczystych, ale technologia rozwiązuje sprawę inaczej i też dobrze.
Tak myślę, że filmowi nic nie brakuje, jest pomysł, jest napięcie, jest klimat – techno klimat, więc jest impreza.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Aktorstwo:7
Walory techniczne:8
Oryginalność:6
To coś:7
66/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz