Bad Samaritan/ Zły Samarytanin (2018)
Aspirujący fotograf Sean i jego przyjaciel Derek pracują jako parkingowi w jednej z luksusowych restauracji. Swoją pracę wykorzystują dla dodatkowej fuchy, mianowicie okradania domów bogatych klientów zajętych na ten czas posiłkiem.
W czasie jednej z wieczornych zmian trafiają na wyjątkowo gburowatego bogacza. Sean postanawia w specjalny sposób nagrodzić jego chamstwo i obrobić mu chatę. Na miejscu zdarza się coś nieoczekiwanego. Okazuje się, że Cale Erendreich jest nie tylko bogatym bucem, ale i zwyrodnialcem, który więzi w domu przerażoną kobietę.
„Zły Samarytanin” to amerykański thriller z drobnymi elementami horroru, nakręcony przez Deana Devlina, który swoje triumfy święcił w latach ’90. Thriller raczej nigdy nie był jego gatunkiem, ale efekt tego eksperymentu nie jest wcale zły.
Nie ma też rewelacji, jeśli mam być szczera. Motyw włamania skojarzył mi się z niedawnym „Nie oddychaj„, zaś sama postać psychopatycznego antybohatera niewiele różni się od typów, których spotykaliśmy w kinie grozy niejednokrotnie. Nawet gdy u schyłku historii zostanie nam ukazany jego profil psychologiczny, uzasadnienie zbrodni, to nie wydaje mi się by komuś z wrażenia spadły kapcie.
Fabuła filmu to obraz rozgrywki między Seanem, który po ucieczce z domu, do którego niefortunnie się włamał, próbuje ratować więziona w nim kobietę. Oczywiście nikt nie wierzy jego słowom, za to młody poważnie nadepnął na odcisk Panu Zwyrolowi.
Potyczka jest nierówna. Antybohater jest inteligentny i majętny, młody ma tylko dobre chęci i spryt złodziejaszka.
To czy podoba Wam się ta opowieść zależy od Waszych oczekiwań, ale radzę by nie były szczególnie wygórowane.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:6
Walory techniczne:7
aktorstwo:7
Oryginalność:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
To coś:6
58/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz