Jack Goes Home (2016)
Jack na kilka dni musi opuścić ciężarną narzeczoną, by powrócić do rodzinnego domu. Tam czeka na niego matka, która w wyniku tragicznego wypadku straciła męża, ojca Jacka. Kobieta pogrążona jest w dziwnym stanie, który w ciągu kilkudniowego pobytu syna w domu pogarsza się.
Żałoba zaczyna przypominać obłęd, który zdaje się udzielać Jackowi, szczególnie gdy udaje mu się odnaleźć stare nagranie pozostawione dla niego przez ojca. Wbrew woli coraz agresywniejszej matki Jack postanawia zmierzyć się z tym co pozostawił po sobie jego ojciec.
Thomas Deker, twórca „Jack Goes Home” wpadł mi w oko już… Hym, dawno. Oczywiście jako aktor, odtwórca ról pięknookich, mrocznych młodzieńców. Wówczas do głowy mi nie przyszło, że jeszcze przed trzydziestką nakręci własny film. Po obejrzeniu go mogę dodać jeszcze, taki dobry film.
Internety głoszą, że „Jack…” to horror. Moim zdaniem z horrorem ma raczej mało wspólnego, chyba, że horror zinterpretujemy jako ciężar warstwy dramatycznej.
Właśnie te wątki, stricte dramatyczne najbardziej przykuły moją uwagę. Nie jest to jednak lekka obyczajówka, pojawiają się elementy thrillera, wątek szaleństwa, kilka scen, w których gości nastrój grozy (sceny na strychu), więc gatunkowo postawiłabym na thriller psychologiczny i jako taki w mojej ocenie sprawdził się świetnie.
Dekerowi udało się namówić na współpracę naprawdę dobrych aktorów. Na ich czele staje odtwórca roli Jacka, młodszy brat Kevina Samego W Domu, który ma zadatki na bardzo solidnego aktora. Wypatrzyłam go już w „Nocnym Słuchaczu„.
Partneruje mu rewelacyjna jak zawsze Lin Shaye, która wciela się w postać jego matki. Ta dwójka kradnie całe show. Nie znajdzie się tu miejsce na typowo horrorwe zagrywki w stylu nie wiem, Jamesa Wan’a. Cała potworność tkwi w ludziach i właśnie na ich sportretowaniu skupia się scenariusz.
A historia, kluczowa w tym projekcie, ma do zaoferowania całkiem dużo, jeśli nie trafi na typowo mainstreamowego odbiorcę.
Wszystko opiera się na rodzinnej tajemnicy, wcale nie łatwej do rozwiązania, z którą mierzy się nasz bohater. Tymczasem jego matka wcale nie chce mu tego ułatwić. Może to szaleństwo, a może przestroga.
Między nimi aż kipi od emocji i stanowi to świetny spektakl. W miarę rozwoju fabuły zaciera się granica między rzeczywistością a projekcją.
Finał jest doprawdy mocny. Jeśli macie wątpliwości czy sięgnąć po ten film, mówię Wam, warto.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:8
Zabawa:9
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:9
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:8
75/100
W skali brutalności:1/10
Naprawdę warto sięgnąć po ten film.