Escape room (2017)
Tyler wraz z dziewczyną i kilkorgiem znajomych świętuje trzydzieste urodziny. Jego piękna dziewczyna Christen postanowiła z tej okazji zorganizować coś ekstra: wyprawę do escape roomu. Ta niewinna rozrywka przyprawi ich jednak o coś więcej niż napięcie i chwilowy dreszcz.
Tym razem nadaję do Was o tym „Escape room’ie”, o którym krzyczano na plakatach kinowych. Jest to produkcja w stu procentach profesjonalna, zrobiona przez doświadczonych filmowców, czyli poważny kandydat na kasowy hit. Niestety świat horroru rządzi się innymi prawami i zazwyczaj to właśnie pretendenci do wszelkich pochwał odpadają w przedbiegach.
Zanim miałam okazje sama zobaczyć film, naczytałam się o nim wielu niepochlebnych opinii. I choć bardzo chciałabym być przekorna, to jednak muszę się zgodzić z opinią większości.
„Escape room”, mówiąc krótko to takie popłuczyny po „Pile” z czasów jej świetności. Wykorzystuje motyw zamknięcia bohaterów wbrew ich woli by kolejno wymierzać im bolesne razy, które nie każdy przeżyje.
Film miał w zasadzie tylko jeden dobry moment, jeśli chodzi o walory grozy i mam tu na myśli scenę śmierci pierwszej z par, siostry Tylera i jej chłopaka.
Cała reszta nie robi już wrażenia i oto nastaje koniec na samym początku.
„Escape room” nie celuje w nurt torture porn tylko i wyłącznie. Stara się zaoferować coś inteligentniejszego wprowadzając na arenę psychologiczne gierki i przewrotne zagadki. Niestety, ani te pierwsze ani te drugie nie zdają egzaminu. O ich poziomie może zaświadczyć chociażby pomysł na postać głównego bohatera, Tylera, który to rzekomo miał być czarujący i inteligentny. Jawił mi się raczej jako tępy chuj na kaczych nóżkach, ale niech tam.
Zagadki, które recytuje anonimowy antagonista w prologu obrazu rozgryzł by bystry ośmiolatek.
Dla tych, którzy nie zgłębiali tematu, całe te escape room’y to bardzo popularna rozrywka. Ich założenie to przeżycie przygody w gronie znajomych. Ci, który się na to zdecydują zostają umieszczeni w zamknięciu i tylko rozgryzienie przewodniej zagadki pozwoli na wydostanie się z opresji. Oczywiście wszytko odbywa się w warunkach kontrolowanych. Filmowy escape room to więc taka fantazja na temat tego co by było gdyby.
Idźmy dalej. Jako takie nadziej wiązałam z postacią Christen i bardzo liczyłam na jakiś surprise z jej udziałem, niestety nic z tego. Zamiast tego podziwiałam taniec godowy jej koleżanki, która bardzo chciała ugościć w swych nogach naszego czarusia Tylera.
Nie mogę się jednak przyczepić do technicznego wykonania tej produkcji. Wszytko jest na swoim miejscu i dobrze się na to patrzy. Może nawet aktorstwo nie jest takie złe, a kwestia leży w samych postaciach i ich skrajnej nijakości.
Powiem więc tak, obejrzeć się to da, ale nic ponad to.
Moja ocena:
straszność:2
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:4
48/100
W skali brutalności:3/10
Gość: jardian, *.fiberway.pl napisał
Może obejrzę może nie obejrzę. Jako ciekawostkę podam, że w moim mieście funkcjonuje kino objazdowe 🙂