Inside (2016)
W wyniku wypadku samochodowego ojciec dziecka Sary umiera, a ona samotnie oczekuje narodzin ich potomka. W czasie jednego z samotnych wieczorów kobieta zostaje napadnięta we własnym domu przez nieznaną sprawczynię.
Francuskie „Najście” jest moim ulubionym filmem do polecania kobietom w ciąży 🙂 Jest brutalny, krwawy, a jego fabuła przestawia heroiczną walkę ciężarnej kobiety z psychopatką która wdziera się do jej domu.
Oryginał powstał z dobre dziesięć lat temu, ale remake’u doczekaliśmy się dopiero niedawno. Jest to film anglojęzyczny, ale reżyserem jest Hiszpan. Facet, któremu nie zabrakło jaj gdy kręcił brutalną „Napaść„, co pewnie spodobało się producentom, którzy powierzyli mu remake „Najścia”.
Ciekawa jestem na ile facet stracił rozmach a na ile założenia wytwórni związały mu ręce, bo „Inside” z 2016 nie przypomina, ani pełnego gore francuskiego „Najścia”, ani brutalnej hiszpańskiej „Napaści”.
Fabuła z grubsza się zgadza z oryginałem. Jest ciężarna zaatakowana we własnym domu przez inną kobietę.
Problem w tym, że sposób w jaki przedstawiono całą sytuację jest tak pozbawiony dramatyzmu, że ciężko tu choćby marzyć o napiętej atmosferze.
Sceny które porażały w oryginale tu zastąpiono cokolwiek niejasnymi dla logicznie myślącego człowieka rozwiązaniami fabularnymi. Na konto strachu dostajemy nudę.
Co jest w tym wszystkim najgorsze z postaci antagonistki zrobioną ciocię klocie, która mimo wysiłków wkładanych w mimikę nie jest w stanie dorównać oryginalnej szajbusce, która za sprawą scenariusza miała dużo większe pole do popisu.
Fakt, że oprawczyni udało się przyskrzynić ofiarę zawdzięcza tylko jej głupocie. Zupełnie nie ma tu przestrzeni na poważną rozgrywkę, która trzymałaby za gardło, zaskakiwała widza, budziła w nim brutalny sprzeciw. Remake „Najścia” to popłuczyny po oryginale i nic ponadto.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:4
Zabawa:5
Zaskoczenie:3
Walory techniczne:6
Aktorstwo:5
Oryginalność:2
To coś:4
41/100
W skali brutalności:1/10
Tłumaczenia tytułów. To po prostu zawsze przyprowadza o atak śmiechu.
Ha ha, widzę nie tylko ja mam zrycie na bani, że w czasie ciąży oglądałam horrory z ciążą w tle. 😀 Właśnie zajrzałam po dłuższej chwili, zapisałam kilka nowych pozycji do obejrzenia, ale wciąż brakuje mi czasu! 🙁