Girl in the Box/ Dziewczyna w skrzyni (2016)
Ameryka, rok 1977. Dwudziestoletnia Colleen Stan udaje się w podróż autostopem do przyjaciół. Nigdy jednak nie dociera na miejsce, bo po drodze spotyka młode małżeństwo, Camerona i Janice. Sympatyczna para proponuje jej podwózkę i zabiera do swojego domu. Tam Collen spędzi najbliższe siedem lat jako niewolnica zwyrodniałego sadysty.
„Girl in the Box”, pomijając szczegóły, jest historią prawdziwą. Młoda dziewczyna, jakich wiele przepada bez wieści. Jest dorosła, ma kwiaty we włosach więc policja nie szczególnie trapi się jej poszukiwaniem. Tym czasem to miłe stworzeniem jest więzione przez Camerona i jego służalczą żonę, której wyprał mózg zawczasu coby nie protestowała przed spełnieniem jego fantazji. A fantazje te, jak się okaże na pewnym etapie rozwoju fabuły zaczęły się u niego jeszcze w dzieciństwie, gdy z jakiegoś powodu zaczął malować związane kobiety, zamiast biegających psów i tęczy jak podręcznikowo zdrowe dzieci.
Film Stephena Kempa stanowi produkcję dla TV, ale nie traci na tym jakość produktu końcowego.
Film jest bardzo dobrze zagrany i obsada stanowi tu bardzo mocny punkt. Na szczególne wyróżnienie zasługują oprawcy. Cameron jest równie czarujący, co odrażający, a jego żona budzi bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony możemy jej współczuć, bo kto z nas, tu zwracam się szczególnie do koleżanek, w wieku szesnastu lat nie zapatrzył się na cokolwiek nieodpowiedni okaz męski. Z tym, że w jej przypadku – o czym wnioskuje dość pewnie – zakończenie związku wiązałoby się z zakończeniem życia. Janice robi więc wszytko by zachować pozory normalności i uczynić swoją egzystencję choć trochę znośniejszą. Nie jest z niej Karla Homolka – słyszeliście, że już wyszła z pierdla? – ale godzi się na to by jej partner pastwił się nad niewinnymi dziewczynami. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: lepiej one niż ja.
Nasza młoda ofiar również może wydać się Wam ciekawa. Młode dziewczę pożyło tak długo w niewoli, bo łatwo poszło z wypraniem jej mózgu. Cameron przygotował dla niej specjalna historyjkę, a ona w nią uwierzyła, czy to objaw głupoty, czy desperacji sami oceńcie. Podobno pomogła jej wiara w Boga, ale patrząc na to jak Cameron wykorzystywał Biblijne cytaty zastawiam się, czy nie zrobiło jej to czasem większej krzywdy. Ale to już rozkmińcie sami.
Rozkminiać jest tu co, bo nie jest to film rodzaju tych, który uwiedzie Was wartką akcją. Wszytko toczy się powoli i mamy dość dużo czasu na namysłu nad fenomenem relacji łączących bohaterów.
Polecam amatorom grzebania w popieprzonych głowach.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:6
To coś:6
59/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz