Mity skandynawskie – Roger Lancelyn Green
Mitologia skandynawska nie cieszy się taką popularnością, jak chociażby mitologia grecka, która to za sprawą wydania Parandowskiego stanowi stały punkt edukacji w ramach lekcji języka polskiego. Religia wyznawana niegdyś przez naszych północnych sąsiadów nie ma tylu sympatyków, rzadko też służy za kopalnie motywów dla współczesnej literatury czy kina. Są jednak wyjątki i od tych wyjątków zaczęło się moje zainteresowanie mitologią skandynawską.
Chyba wszyscy znają „Trzynastego wojownika” historię dworskiego wierszoklety, który z sułtańskiego pałacu zostaje zesłany do ponurej i zimnej krainy północy. Jego obyczaje i kultura stają w zupełne kontrze dla stylu życia wikingów, z którymi przychodzi mu obcować.
To w czasie seansu z tym filmem po raz pierwszy usłyszałam o gniewnym Odynie, i o Walhalli, do której idą tylko Ci, którzy umarli w walce.
Patrząc powierzchownie wikingowski system wierzeń wydaje się dość prostacki, bo chodzi jedynym celem ziemskiej egzystencji jest śmierć w boju. W porównaniu z intrygami olimpijskich bogów, grających w diablo ludzkim losem wydaje się to mało zajmujące dla potencjalnego badacza.
Książka Rogera Lancelyn’a Greena, którą dziś Wam polecam stawia skandynawską mitologie w nieco innym świetle. Owszem, brutalność, mściwość i wszelkie okrucieństwo jest niezwykle cenione przez bogów północy, jednak wcale nie czyni ich to mało interesującymi.
Mitologia skandynawska jak każda religia, czy to politeistyczna czy monoteistyczna ma za zadanie objaśniać działanie świata. Wszystko zaczyna się więc od stworzenia. Każdy z religijnych obrazów początku dziejów jest podobny i tu Skandynawowie też nie są oryginalni.
Poznajemy bogów najważniejszych i pomniejszych. Pojawiają się czarne charaktery i ludzie, mały pyłek w boskim świecie. Książka zapewne nie omawia wszystkich niuansów, na pewno nie wszyscy bohaterowie tych wierzeń znaleźli tu miejsce. Autor skupia się na najważniejszych motywach omawiając je w sposób, który łączy wszystkie wątki w logiczną całość.
Poznamy tu sprytnego Lokiego, Freję boginię miłości (i wojny), poznamy rozterki Odyna i wszystkie mroczne, okrutne, ale i chwalebne czyny nadbohaterów, którzy jednych popychali w otchłań Niflheim by innych ponieść do Walhalli.
„Mity skandynawskie” w ogromnym stopniu zaspokoiły moją ciekawość względem mitologii wikingów, choć nie powiem, że nie miałabym apetytu na więcej:)
Moja ocena: 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk-ska
Parandowski
Oj, dzięki:)