Open House (2018)
Po tragicznej śmierci ojca rodziny nastoletni Logan i jego matka Naomi zmuszeni są opuścić zadłużony dom. Tymczasowym rozwiązaniem wydaje się oferta ciotki Logana, która udostępnia im swoją nieruchomość. Istnieje jednak pewien haczyk, kobieta pragnie sprzedać swoją własność stąd tymczasowe lokum jej siostry jest nieustannie nawiedzane przez chętnych kupców. Naomi i Logan mieszkają więc w domu otwartym, który każdego dnia, w określonych godzinach staje otworem dla każdego kto chce go obejrzeć. Szybko okazuje się, że w związku z ową dostępnością położony w górach dom staje się siedliskiem dziwnych zdarzeń i ewidentnego ataku intruza.
Oto przed Wami pierwszy starszak 2018 roku. Udostępniony na platformie Netflix thriller „Dom otwarty” jest swego rodzaju wariacją na temat podgatunku home invasion. Różnica polega na tym, że intruz zjawia się w domu za pewnego rodzaju przyzwoleniem. Patowa sytuacja finansowa nastolatka i jego matki nie pozwala na grymaszenie, wiec każdego dnia opuszczają oni swój tymczasowy schron, zostawiają swoje prywatne rzeczy i czekają aż oglądacze się wyniosą.
Wkrótce odkrywają, że coś jest nie tak. W zasadzie odkrywa to Logan. Ktoś szpera w ich rzeczach, naraża na trudności majstrując przy bojlerze z wodą. Matka obwinia syna, bo tak już przywykła. W końcu był on świadkiem śmierci jej męża. Pierwszy winny z brzegu. Syn obwinia zaś matkę twierdząc, że w analogicznej sytuacji owdowiały ojciec poradziłby sobie lepiej z trudami życia codziennego. I tak się kręci przepychanka w którą twórcy chcą zaangażować widza coby odciągnąć jego uwagę od tego co faktycznie rozgrywa się w domu.
Powiem szczerze, że ta produkcja udała się Netlixowi cokolwiek średnio. Niektórych widzów przyciągnął do niej z pewnością odtwórca roli Logana- aktor z serialu „13 powodów”, moja reakcja na niego była zgoła inna… Zostawię go jednak w spokoju, bo nie on jet tu największym problemem.
Według mnie zabrakło tu solidnej fabuły. Gdyby nie finał, który może kogoś zaskoczy – nie mnie niestety, ciężko byłoby znaleźć tu jakiś mocniejszy punk. Ta historia mnie po prostu znudziła, ot co. Duży nacisk położono na wątek dramatyczny, który nie unika banału, a z thrillera mamy zaledwie okruszynę. Kiepski początek, ale z produkcjami Netflixa tak już jest – nigdy nie wiadomo czy będzie błysk, czy mielizna.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:4
Zabawa:4
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:4
43/100
W skali brutalności:1/10
Oglądałem z siostrą i zwróciła mi uwagę na jedną rzecz, która sprawiła, że nigdy tego filmu nie zapomnę. Boże, czy wy to widzicie?! Co za koszmarne zasłony (firany)!. Horror z brzydkimi firankami.
Hhaha, faktycznie nawet design marny;)