Tallon Falls (2017)
Czwórka znajomych,Sean, Lyndsey, Lance i Ryder udają się na rekreację do stanu smażonych kurczaków. Na małej stacji benzynowej wpadają na informację o lokalnej atrakcji, Domu Grozy. Jak się okazuje przybytek cieszy się ogromną popularnością. Młodym udaje się jednak dostać bilety i tak wkraczają do świata niezwykle realistycznego horroru. Nie wiedzą jednak, że ich wejściówki, są, można rzec, vipowskie i gwarantują dodatkowe atrakcje.
„Tallon Falls” będący owocem pracy nikomu nieznanego debiutanta niestety nie grzeszy oryginalnością. Niektórzy porównują go do serii „Hostel”, ze względu na przynależność do gatunku torture porn, gdzie turyści padają ofiarą nietypowej, lokalnej rozrywki, ale to porównanie może okazać się o wiele nad wyrost, jeśli chodzi jakość obydwu produkcji. Ponadto „Hostel” był chyba pierwszym horrorem ukazującym w taki sposób motyw handlu ludźmi. Mogę się oczywiście mylić, ale nic takiego sobie nie przypominam.
„Tallon Falls” w swoim zamyślę do złudzenia przypomina „The House of October Bullit„, czyli horror gdzie grupa młodych ludzi poszukuje wrażeń w Domach grozy, aż kończą jako …eksponaty. Tu mamy w zasadzie to samo, z tym, że wizyta naszych bohaterów w upiornym przybytku jest dziełem przypadku.
Fabuła, jak na torture porn przystało skupia się na zaprezentowaniu tortur. Nasi bohaterzy, goście w domu grozy, przechadzają się korytarzami i oglądają utkwione za szybami przedstawienia. Oczywiście są przekonani, że to lipa. Lance z zapałem zadaje kilka strzałów prądem człowiekowi uwięzionemu na krześle elektrycznym, doskonale się przy tym bawiąc i będąc pewnym, że to tylko aktorski pokaz.
Myślę, że każdy widz w tym momencie już doskonale wie, że tak nie jest. Mnie lampka zapaliła się w momencie, gdy protagoniści stojąc w niemożebnie długiej kolejce po bilet zostają przepuszczeni, przez jednego z organizatorów, po tym jak mówią, że przyjechali z daleka.
Sami zainteresowani, zaś nie prędko zorientują się o co chodzi, nawet znalezisko z pokaźną stertą nagrań snuff nie poprowadzi ich na właściwe tory myślowe. Wkrótce wylądują w klatce i wkrótce zacznie się jatka.
Jatka całkiem udana jak na standardy kina niskobudżetowego. Tortury są ostre i efektowne. Fani tego rodzaju widoków, będą mieli na czym zawiesić oko. Wrażliwcy z niesmakiem pokręcą głowami. To w tym momencie akcja znajdzie kulminację. Oczywiście jedyna myślą tych, którzy jeszcze nie zostali zakatowani jest, jak stąd uciec. Obraz ucieczki, który powinien być przyczółkiem największego napięcia najbardziej nuży i irytuje brakiem logiki.
Efekt finalny jest cokolwiek średni. Technicznie nie wygląda to źle, ale zabrakło oryginalnych pomysłów, zakończenie zwykła kalka. Nawet wygląd oprawców, zwierzęce maski są wtórne do porzygu. Nie znalazłam tu wiele dla siebie.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:5
54/100
W skali brutalności:4/10
Dodaj komentarz