The Crucifixion/ Krucyfiks (2017)
Młoda reporterka wyrusza do dalekiej Rumunii by zbadać sprawę księdza egzorcysty, który trafił do aresztu oskarżony o spowodowanie śmierci zakonnicy w trakcie rytuału egzorcyzmów. Nicole jest sceptyczna i niechętna wszelkim gusłom i powierzania swojego życia wierze. Planuje skroić materiał oskarżycielski jednoznacznie wymierzony w osobę księdza egzorcysty, ale po drodze zgłębiając sprawę śmierci zakonnicy dopadają ją wątpliwości.
Słyszałam wiele złego o tej produkcji. Szumna reklama podkręciła oczekiwania widzów, którzy najczęściej byli rozczarowani. Jeśli o mnie chodzi, nie pofatygowałam się nawet by obejrzeć trailer i podeszłam do filmu stosownie ostrożnie i bez skonkretyzowanych oczekiwań.
Nazwiska twórców są mi znane. Scenarzyści z racji pracy przy serii „Obecność” i paru innych znanych tytułach, zaś reżyser ma na koncie takie obrazy jak „Frontieres„, czy „Divide„. Nie powinno być zatem źle. I wcale źle nie jest. Tym stwierdzeniem pewnie już Was zaskoczyłam, ale bez obaw, nie zapadłam na przytępienie zmysłów i nie przygotowałam tu hymnu pochwalnego na cześć „Krucyfiksu”. Uważam jedynie, że 'nie taki diabeł straszny jak go malują’.
„Krucyfiks” jest filmem na wskroś typowym. Typowe są jego zalety i typowe są jego wady. Zaletą jest z pewnością jakość techniczna, tu nie mam zastrzeżeń względem aktorstwa, a zdjęcia, szczególnie plenery jestem gotowa mocno pochwalić. Nieźle prezentuje się też aktorstwo – inną sprawą jest sam pomysł na postacie – ale o tym później.
Fabuła jest bardzo prosta i schematyczna. Są próby zaskoczenia widza, ale raczej przejdą bez echa.
Historia w dużej mierze bazuje na retrospekcji. Historię opętania i śmierci młodej zakonnicy poznajemy wraz z reporterką Nicole. Oczywiście poznajemy też samą Nicole, której postać stworzono na bazie tradycyjnego schematu sceptyka. Złe doświadczenia związane z religią, nieprzepracowane problemy, które odżywają w konfrontacji z badaną przez nią sprawą.Wrażliwe dziewczę kontra demon.
Myślę, że twórcy chcieli by konstrukcja fabularna produkcji przypominała „Egzorcyzmy Emilly Rose„, stąd główna bohaterka jest bohaterką poboczną, która wraz z widzem ma wahać się, wątpić, wierzyć etc. To sprawia, że łatwiej można zaangażować się w tą historię, bo przynajmniej do pewnego punktu uwzględnia różne drogi interpretacji.
To co Was najbardziej interesuje czyli walory horrorowe, te walory nie wybiegają po za standard, aczkolwiek jedna ze scen zasługuje na uwagę. Chodzi o ujęcie w łóżku gdy siostra zakonnicy odsłania nakrycie i… uh – dobre to było, bez dwóch zdań. Reszta tego rodzaju 'kwiatków’ też całkiem zgrabna, ale już bez szału.
Kwestia miejsca akcji… Tu mam dysonans, bo z jednej strony piękna Rumunia, fajnie, kraina Draculi, idealna miejscówka dla horroru, ale moim zdaniem twórcy za bardzo tą Rumunię podkoloryzowali. Z jednej strony mamy zapadłą wieś, z wozami konnymi, budowlami jak ze średniowiecznego skansenu i mieszkańcami, którzy żyją zgodnie z dawnymi tradycjami. Z drugiej, mamy XXI wiek. Nie byłam w Rumunii, może faktycznie tak to wygląda, ale powątpiewam, czy prości mieszkańcy taki dziur posługiwali się biegle angielskim. Z tą kwestia językową zauważyłam ciekawą omyłkę. Gdy Biskup Gornik nakrywa obcą dziewczynę w kaplic,y gdzie odprawiono egzorcyzmy od razu woła do niej po angielsku. Skąd wiedział, że jest obcokrajowcem? W małym Rumuńskim miasteczku wszyscy nawołują się po angielsku?
Produkcja nie uniknęła więc klasycznego błędu, wypuściła się na manowce, ale nie do koca zbadała grunt.
Kwestii autentyczności historii się nie czepiam. Tak, napisy początkowe głoszą, że true events, ale nawet te filmy które starają się bazować na wziętych z życia historiach wciąż są tylko filmami i tak też je traktuje.
Reasumując, stwierdzam, że „Krucyfiks”, a w zasadzie „Ukrzyżowanie” jest typowym średnim współczesnym filmem grozy. Ma swoje wady i zalety, zarówno jedne jak i drugie są typowe.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne: 7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś: 5
58/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Cześć, *.dynamic.chello.pl napisał
Gdzie widziałaś?
Na gryzoniu nie ma jeszcze.
danaet napisał
Właśnie jestem po seansie. Też zauwazyłem ten wszechobecny angielski 🙂 trochę to kulało. Film dla mnie 5/10 byłoby więcej gdyby nie zakończenie, które zabiło wszystko to co przez cały film było budowane.