Sun Choke (2015)
Młoda kobieta, Janie żyje zamknięta w czterech ścianach willi w Los Angeles. Towarzyszy jej surowa opiekunka, gosposia i terapeutka w jednej osobie. Wykorzystując często kontrowersyjne metody Irma pracuje nad zdrowiem psychicznym Janie. Kolejnym krokiem w terapii ma być samodzielne opuszczenie domu. Gdy Janie samotnie krąży po mieści wpada na rówieśniczkę Savanne, która budzi jej zainteresowanie. Zainteresowanie w wykonaniu Janie ma jednak osobliwe oblicze.
Zarówno pomysł jak i reżyseria filmu jest zasługa jednej osoby, Bena Crescimana, o którym w sumie niewiele mi wiadomo. Pisywał już scenariusze, nakręcił film krótkometrażowy, współpracował w produkcji, dorobek więc raczej niewielki. Nie przeszkodziło mu to jednak w zrealizowaniu „Sun Choke”. Jest to obraz z rodzaju tych dziwnych. Gatunkowo można go określić mianem thrillera psychologicznego.
Uwaga widza skupia się tu na Janie, która pozostaje w domu pod opieką Irmy. O jej rodzinie wiemy tyle, że ojciec na dłużej wyjechał do Japonii. O samej Janie też nie dowiemy się wiele, jeśli chodzi o jakiś konkretny werbalny przekaz.
Migawki z jej życia, pokazują nam że ma poważne problemy zdrowotne. Jej psychika jest delikatnie mówiąc w rozsypce. Z tej przyczyny dziewczyna została odizolowana.
Opiekująca się nią Irma surowo egzekwuje posłuszeństwo w wykonywaniu przez Janie jej zaleceń. O ile joga i picie koktajli nie są niczym szczególnie kontrowersyjnym o tyle Irma ma w zanadrzu dużo mocniejszy repertuar. Zacznijmy od izolacji: Młoda, piękna dziewczyna odcięta od świata, jak Roszpunka w wysokiej wieży pod strażą złej wiedzmy. Kiedy Janice zbyt rozsmakowuje się w wolności, elektryczna obroża ostudza jej zapędy. Irma stosuje też hipnozę, o której akurat nie mam najlepszego zdania, ale to jeszcze nic, obserwujemy bowiem jak Irma wywołuje u Janie ataki epileptyczne.
Ale czy zła wiedźma wypuściłaby swoją Roszpunkę na balety do miasta? No, raczej nie. Janie dostaje jednak wychodne w związku z postępami w terapii. Tu w jej życiu pojawia się Savannah. Widzimy jak Janie sprytnie obserwuje dziewczynę zbliżając się do niej coraz bardziej. Pytanie jaki w tym cel?
I tu mam problem. Scenariusz nie przewiduje wyjaśnień, nie podsuwa zbyt wielu podpowiedzi bym mogła zbudować jakąś interpretację dalszych zdarzeń. Następuje eskalacja choroby Janie, o której jednak nie chce pisać zbyt wiele.
Finał jest taki, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta mozolnie budowana opowieść zmierzała w zasadzie donikąd. Zabrakło tu pointy.
Technicznie jet zgrabnie. Kolorystyka zdjęć wywołuje wrażenie, że obserwujemy obraz przez mgłę. Może to ta sama mgła która spowija umył Janie? Aktorstwo prezentuje niezły poziom. Sarze Hagan odtwórczyni roli Janie udaje się przykuć uwagę, wzbudzić niepokój.
Reasumując nie wróżę tej produkcji zbyt wielu fanów. Potrafi zainteresować, ale z utrzymaniem zainteresowania jest już problem.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś: 5
48/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz