Zapisane w wodzie – Paula Hawkins
Jules obiecała sobie, że nigdy nie wróci do Beckford. Ale jej siostra Nel zmusiła ją do tego, gdy zakończyła swoje życie w topielisku. Teraz Jules nie tylko musi zająć się nastoletnią siostrzenicą, pyskatą Leną, ale jak się wkrótce okaże musi zmierzyć się z mieszkańcami miasteczka, którym jej siostra szczególnie naraziła się przed śmiercią.
Jak stwierdza policjantka badająca sprawę śmierci Nel Abbot, Beckford to popieprzone miejsce. Od lat płynąca przez nie rzeka przyjmuje kolejne martwe ciała samobójczyń. Legenda głosi, że wszytko zaczęło się od młodziutkiej Libby, którą niegdyś oskarżono o czary i zabito poprzez utopienie. Teraz miejsce to nosi niewdzięczną nazwę topieliska, słynąc ze zwodniczej mocy, która każe kolejnym kobietą skakać w toń rzeki.
„Zapisane w wodzie” to kolejna książka autorki „Dziewczyny z pociągu„. Niezwykle udany debiut pisarki, kasowy sukces i szybko zrealizowana ekranizacja pierwszej powieści nie pozostawiały złudzeń, że Paula Hawkins pójdzie za ciosem.
Chętnie zasiadłam do lektury jej kolejnej książki, bo „Dziewczyna z pociągu” bardzo przypadła mi do gustu. Niestety nowa powieść nie wzbudziła już we mnie takiego entuzjazmu. Najprościej rzecz ujmując, przyczyna mojego niezadowolenia wynika z faktu, że w „Zapisane w wodzie” nie uświadczymy niczego szczególnie oryginalnego. Sam pomysł wyjściowy jest wtóry i nie wyróżnia się szczególnie na tle innych, szczególnie skandynawskich powieści kryminalnych. Mamy małe nudne miasteczko, dwie skłócone siostry z czego jedna jest martwa i tajemnice lokalnej społeczności, które musi rozwiązać żyjąca z sióstr by poznać prawdę o śmierci tej drugiej. Jedynym ciekawym elementem jest postać starej Niki medium rozmawiającej ze zmarłymi. Jest to chyba jedyna interesująca postać w tym niepewnym stadzie z Beckford, choć jej charakterystyka również oryginalnością nie grzeszy.
W gruncie rzeczy mam tu wysyp bohaterów, coby można rozszerzyć zasięg podejrzeń, ale odniosłam wrażenie, że autorka nie wysiliła się szczególnie portretując kolejne postaci. Nikt nie wzbudził we mnie szczególnych emocji.. Reasumując jest to przeciętna książka którą jednak czyta się nieźle. Mimo wszytko w porównaniu z „Dziewczyną z pociągu” wypada mega blado. Myślę, że presja sukcesu debiutu sprawiła, że autorka musiała pracować w zbytnim pośpiechu i nie dopracowała pomysłu.
Moja ocena: 5/10
Gość: Magda, *.dynamic.chello.pl napisał
A ja mam wręcz odwrotne odczucia. Książka bardzo mi się podobała, czytałam wręcz z zapartym tchem czego nie mogę powiedzieć o „Dziewczynie z pociągu”, która niesamowicie mnie nudziła i w ogóle mi nie podeszła.