Drzewo kłamstw – Frances Hardinge
Anglia XIX wiek. Czternastoletnia Faith przeprowadza się wraz z rodzicami i młodszym bratem na wyspę Vane gdzie jej ojciec, pastor i naukowiec ma prowadzić wykopaliska archeologiczne. Przeprowadzka jest tyle nieoczekiwana co tajemnicza. Rodzice jej czegoś nie mówią, ale mała główka pracuje i tuż po przybyciu na wyspę Faith orientuje się, że jej ojciec został bohaterem skandalu w środowisku naukowym. Od tej patrzy na swojego mentora inaczej.
Okazuje się, że kłamstwo, które wpędziło wielebnego w niesławę to tylko mała gałązka w całym gąszczu rozrastającego się drzewa kłamstw. Ojciec miał więcej tajemnic niż ktokolwiek mógł przypuszczać i jak się okaże, przez jedną z nich zginął.
„Drzewo kłamstw” promowane jest jako książka do młodzieży. W tej też kategorii została wyróżniona, a jej autorka słynie z tworzenia literatury dziecięcej i młodzieżowej. Nie wiem jak mają się sprawy z innymi jej powieściami, ale tak kategoryczne nazywanie „Drzewa kłamstw” literaturą młodzieżową zupełnie mi nie pasuje.
Owszem bohaterką jest młodziutka dziewczyna, ale powieść w żaden sposób nie jest infantylną poczytanką dla fanek „Zmierzchu”. Faith jako bohaterka prowadząca nas przez tą historię wykazuje się nie tylko niebywałym sprytem, ale i nie słychaną nad wiek dojrzałością, momentami zapominałam, że mam do czynienia z czternastolatką.
Tematy poruszane w książce także nie stanowią przedmiotu zainteresowania młodzieży na tyle na ile jestem w stanie to ocenić. Po tą książkę spokojnie mogą sięgać dorośli i muszę to podkreślić już na wstępie jeśli wszytko było jasne. O mały figiel zignorowałabym tą pozycje, bo właśnie wspomniana łatka młodzieżówki mnie odstraszyła.
„Drzewo kłamstw” spokojnie łapie się w kategoriach thrillera z wątkami kryminalnymi i odrobiną fantastyki, ale bez elfów i innych hobbitów.
Przedmiotem sprawy są dociekania młodej dziewczyny na temat okoliczności śmierci jej ojca. Jest to tym ciekawsze, że akcja rozrywa się jeszcze w XIX wieku parę lat po tym jak światło dzienne ujrzało Darwinowskie „O pochodzeniu gatunków”.
Pojawiają się tu rozważania na tematy związane z religią i nauką, w kontrze stawiane są różne poglądy. Bardzo istotną rolę odgrywa tu ówczesny styl życia stawiający kobietę na przegranej pozycji jeśli chodzi o jakiekolwiek samodzielne osiągnięcia. Faith jawi się tu jako młoda buntowniczka, której bunt przejawia się poprzez roszczenie sobie prawa do myślenia. Tak, Moi Drodzy, może Wam się to w głowie nie mieści, ale był to największy przejaw buntu i istna rewolucja kiedy kobieta okazywała się istotą myślącą.
Konstrukcja powieści, liczne tajemnice jakie przyjdzie zgłębić czytelnikowi nie pozwalają mi na pochwalenie szczegółów bez zdradzania Wam zbyt wiele, tak więc musicie mi wierzyć na słowo, że mamy tu do czynienia z nielichą intrygą.
To książka pełna treściowych smaczków, a i jej styl jest nie do pogardzenia. W efekcie mamy zupełnie nie głupią lekturę, którą nie powinno się szufladkować.
Moja ocena:8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Dodaj komentarz