Take me home (2016)
Tan opuszcza szpital gdzie dochodził do siebie, po wypadku w wyniku, którego stracił pamięć. Zamierza wrócić do rodzinnego domu, gdzie jak podsunęła mu niejasna wizja, jego ojciec popełnił samobójstwo. Zgodnie z zamiarem udaje się do rodzinnej will,i gdzie obecnie mieszka jego siostra wraz z mężem i dwójką przybranych dzieci. Tan czuje więź z Tubtim, ale zupełnie jej nie pamięta, podobnie jak tragicznych okoliczności uprzedzających jego wypadek.
Tajlandia, spośród innych azjatyckich krajów,których horrorową filmografię zdarza mi się badać, wypada do tej pory najbiedniej. Oczywiście i tajlandzkim produkcjom nie da się odmówić charakteru, jednak w porównaniu z dorobkiem Japończyków, czy moich faworytów w temacie, czyli filmowców z Korei Południowej wypadają one blado. Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest „Shutter”, jeden z najstraszniejszych azjatyckich horrorów i jedyny z oglądanych przeze mnie tajlandzki horror zasługujący na większa uwagę.
Tajlandczycy mają w mojej ocenie niezdrową tendencję do zbytniego upiększania. Ich filmom brakuje naturalności i silniejszej przynależności kulturowej do Azji.
Ich filmy z roku na rok wydają mi się coraz mniej wschodnie, a coraz bardziej zachodnie. Nawet grający w nich aktorzy coraz bardziej przypominają aktorów amerykańskich, co jest pewnie zasługą bardzo modnych operacji plastycznych, a także wymiany genów z 'białasami’. Na pewno są dzięki temu urodziwsi od większości Koreańczyków, ale mnie coś takiego nie przekonuje. Cenię skośne kino za jego odmienność i boleję nad każdym ukłonem w stronę zachodu wykonywanym kosztem azjatyckiej specyfiki.
Wszystkie te zarzuty mogę odnieść do „Take me home”, choć generalnie nie uważam tego obrazu za nieudany. Miał swoje momenty, te stricte horrorowe które skojarzyły mi się z wrażeniami jakie przyniósł „Shutter”.
Sama fabuła wydaje się dość złożona, ale to tylko pozory, bo ostatecznie wszystkie zagadki wyjaśniają się w posty sposób. Ogląda się go przyjemnie, ale nie przewiduje by na dłużej zapadł mi w pamięć.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:5
56/100
W skali brutalności:1/10
Gość: transhuman, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Autorka się myli co do tajlandzkiego kina polecam te tajlandzkie horrory
Alone
Art of the devil (3 części)
GHOST OF MAE NAK
LADDALAND
PHOBIA 1,2
ilsa333 napisał
Okej, może i masz rację, ostatecznie nie oglądałam wszystkich tajlandzkich horrorów, ale oglądałam ich tyle by wyrobić sobie jakieś tam zdanie. Wiadomo, moje, nie obiektywne.
Widziałam „Alone” i zgodzę się, że to dobry film, a przynajmniej opowiada ciekawą historię. „Laddaland” też widziałam i niestety nie przypadł mi do gustu. Więc pół, na pół. Reszty raczej nie znam.