Split (2016)
Trzy nastolatki zostają uprowadzone przez chorego psychicznie mężczyznę. Dwie z nich ogarnięte panicznym pragnieniem ucieczki z pułapki nie zauważają innej szansy na ratunek jak zmasowany atak na napastnika. Trzecia z nich, Casey dopatruje się szansy na ratunek w czym innym.
Zarówno sprzymierzeńcem jak i największym zagrożeniem dla ofiar jest choroba psychiczna oprawcy. Bystra dziewczyna zauważa, że tajemniczy, młody mężczyzna posiada wiele tożsamości i za każdym razem pojawia się przed nią jako inna osoba.
Jedną z tożsamości jest Bestia której 'przybycie’ przepowiada osobowość dziewięcioletniego chłopca. Dziewczyny muszą wydostać się z pułapki zanim osobowość Bestii przejmie kontrolę nad umysłem sprawcy porwania.
O tym, że „Split” jest zajebistym filmem słyszałam zanim jeszcze wszedł na ekrany polskich kin. Wieść o sukcesie filmu za granicą zamydliła oczy wszystkim i czytając kolejne recenzje nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mam tu do czynienia z niespotykanym fenomenem.
Entuzjazm widzów udzielił mi się i sama czym prędzej chciałam zobaczyć nowy film twórcy „Szóstego zmysłu„, którego w ostatnich latach posądzano o twórczy upadek.
Zachowałam przy tym jednak trochę mojej zwyczajowej nieufności, która jak na wezwanie pojawia się ilekroć jakiś filmowy twórca bierze na tapetę temat zaburzeń psychicznych.
Widziałam, że film ma traktować o zabójcy cierpiącym na rozdwojenie jaźni. I to właśnie wybór choroby budził we mnie największe wątpliwości. Nie dlatego, że samo istnienie tego zaburzenia wielu naukowców poddaje w wątpliwość skupiając się na innych drogach interpretacji zaburzeń dysocjacyjnych, ale dlatego, że jest to najpopularniejsza 'filmowa choroba psychiczna’.
Wielokroć wykorzystywana była w filmowych thrillerach, najczęściej jako finałowy element, który miał za zadanie odwrócić perspektywę z jakiej widz patrzył na antybohatera. O rozdwojenie jaźni podejrzewano wszystkich, od opętanych przez demony młodych dziewcząt po seryjnych morderców. Nawet psychozę Normana Batesa podciągano pod tą klasyfikację.
W efekcie dobrych filmów wykorzystujących ów motyw jest niewiele. Większość twórców zupełnie bez przemyślenia używa hasła 'rozdwojenie jaźni’ wyciągając je jak królika z kapelusza, ilekroć zabraknie pomysłu na ciekawy portret psychologiczny antybohatera.
Tak słynna osobowość wieloraka obrasta kolejnymi mitami, dopuszczając coraz to bardziej absurdalne możliwości przebiegu choroby.
Zdarza się, że cierpiących na nią filmowe postaci traktuje się jak komiksowych superbohaterów potrafiących w jednej chwili przyodziać powiewającą pelerynę by pobiec zbawiać lub podpalać świat.
Reżyser „Split”, który do takich komiksowych aluzji ma słabość (Weźmy chociażby „Niezniszczalnego„) wykorzystuje tą drogę trochę na zasadzie parodii:
Jego bohater posiada krańcowo nieprawdopodobna ilość alternatywnych tożsamości, z czego każda z nich ma inne możliwości i właściwości fizyczne, inne choroby przewlekłe, inny wiek, pojawia się inna płeć i wreszcie osobowość posiadającą nadnaturalny rodowód. Przy tym wszystkie osobowości 'się znają’, a osobowość 'przewodnia’ może je w dużym stopniu kontrolować.
Twórca wykorzystał dosłownie wszystkie opcje, wszystkie teorie, jakimi obrosło dysocjacyjne zaburzenie osobowości i których naukowe podłożenie jest delikatnie mówiąc wielce wątpliwe. Czasami myślę, że osobowość wieloraką stworzyło Hollywood, bo osobiście nie poznałam żadnego lekarza psychiatry ani żadnego psychologa, który zetknąłby się z tą chorobą w praktyce – nie licząc biegłych sądowych badających poczytalność przestępców, ci badani nader często łakomią się na tę właśnie wersję w myśl zasady: jeśli złapią cię za rękę mów, że to nie twoja ręka.
Reżyser „Split” obok naszego 'ciężkiego przypadku’ wprowadził na arenę lekarkę specjalizująca się w badaniu zaburzeń dysocjacyjnych i pokładającą wielką wiarę we wszystkie dotyczące niej teorie. Kobieta na co dzień pracuje z naszym sprawcą i wspiera go w świadomym życiu z zaburzeniem, mimo że ten zdaje sobie sprawę, że nikt więcej nie daje mu wiary. Kobieta zauważa, że w system dwudziestu paru tożsamości pacjenta wkradł się jakiś chaos i z niepokojem śledzi jego poczynania. Nie wie jak daleko zabrnął.
Śledzimy tu więc poczynania pani doktor, poczynania naszego sprawcy i losy trzech dziewcząt uwięzionych i czekających na śmierć. Tu do głosu dochodzi jeszcze retrospekcja z dzieciństwa. Ku miłemu zaskoczeniu nie dotyczy ona traumy dzieciństwa antybohaterka- choć pojawia się jedna migawka z jego wspomnień- lecz dotyczy dzieciństwa Casey, która również doświadczyła i można rzec, cały czas doświadcza traumy w domu rodzinnym.
Casey jest zresztą bardzo ciekawa postacią i bardzo żałuje, że nie dano jej większego pola manewru zwłaszcza, że w ta postać aktorsko wciela się Anna Taylor -Joy, którą zachwyciła mnie w „The Witch„. Tak na marginesie, pięknie jej w ciemnych włosach.
O obsadzie zresztą można powiedzieć dużo dobrego, zaczynając oczywiście od odtwórcy roli głównej czyli Jamesie McAvoy, który brawurowo wciela się kolejne tożsamości porywacza.
Teraz pytanie za sto punktów. Czy to wszytko zasługuje na mianą takiego fenomenu? W mojej ocenie nie. Nie widzę tu absolutnie nic przed czym mogłabym w zachwycie chylić czoła. „Split” to nic innego jak kolejny film o psychicznym przestępcy, którego twórca na przekór rozsądkowi podsuwa nam rozdmuchaną fikcję dając jej psychologiczną przepustkę.
Jak wspomniałam mamy gro filmów z osobowością wieloraką w roli głównej i jak wspomniałam niewiele jest tych dobrych. Polecałam Wam kiedyś historię „Sybil” i polecę raz jeszcze, bo ze wszystkich naciąganych historii tej choroby tą przełknęłam najłatwiej.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:9
Oryginalność:5
To coś:6
61/100
W skali brutalności:2/10
Gość: ciro85, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Sybil z 76′ czy wersja współczesna?
danaet napisał
Hej Ilsa! Jak zwykle ciekawa recenzja ale wypowiem się 🙂 Shyalaman jak dla mnie w swojej formie. Może nie był to „Szósty zmysł”, „Osada” czy „Niezniszczalny” ale po Znakach czy Zdarzeniu mamy naprawdę niezły film tego reżysera. Wiem, że każdy ma wzloty i upadki ale akurat on łązi po sinusoidzie ekstremalnie albo góra albo dół. „1000 lat po Ziemi” to był mega gnój jak dla mnie i aż się dziwię że Smith tam wystąpił ale co kto lubi. Zresztą zostawmy Smitha. „Wizyta” była już niezła a „Wayword Pines” schodzi na psy – dobra to ekranizacja książki.
Wracając do „Split” dla mnie Shyamalan w formie. Historia ciekawa choć fakt mógł lepiej rozbudować wątek Casey. Spodziewałem się, że dziewczyna będzie równie psychiczna jak Barry – chyba tak się zwałą jego pierwotna osobowość – i mielibyśmy starcie trochę jak w X-menach 🙂
Dobra kończę przynudzać bo mnie zaraz do pracy zagonią 🙂
Pozdrawiam.
ilsa333 napisał
Ciro, nie zaszkodzi obejrzeć obydwu. Starsza oczywiście lepsza.
Danaet, ja akurat uważam „Znaki” za dobry film, choć może w porównaniu z „Szóstym zmysłem” wypada blado. Ale jaki film nie wypadłby przy nim blado. „Zdarzenie” też uważam za niezły film. Generalnie tylko „1000 lat po ziemi” było dla mnie negatywnym szokiem.
Co do „Spilt” również liczyłam na rozwinięcie wątku Casey. Może zrobi to w drugiej części, bo chodzą słuchy, że takowa jest w planie.
Gość: transhuman, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Jedyna znana osoba o tym schorzeniu to niejaki z restzą już zmarły Billy Milligan https://en.wikipedia.org/wiki/Billy_Milligan
ilsa333 napisał
Ja nie twierdzę, że u nikogo nie zdiagnozowali tej choroby. Na pewno się tacy znajdą i to całkiem sporo szczególnie za oceanem, ale czy to czyni diagnozę prawdziwą? Ja jestem w opozycji do teorii osobowości wielorakiej. Uważam, że człowiek z natury jest istotą dwulicową, a nawet wielolicową, każdy ma drugie i dziesiąte ja. W zależności od sytuacji potrafimy zupełnie zmienić swoją postawę. Nasz mózg potrafi przechowywać miliardy informacji, do których nie mamy dostępu na poziomie świadomym ale nasze mechanizmy obronne potrafią uruchomić je w najmniej oczekiwanym momencie. Dodaj do tego traumę i zaburzenia dysocjacyjne i masz swoją osobowość wieloraką.