Ak-eui yeon-dae-gi aka Chronicles of evil (2015)
Komendant policji Chang-sik Choi wkrótce spodziewa się obiecanego awansu. Jedyne co ma zrobić by zrealizować zamierzenie, to nie podpaść szefowi policji 'robiąc coś głupiego’. Pech chce, że wracając z imprezy zostaje zaatakowany przez człowieka chcącego pozbawić go życia. Komendant zabija go w obronie własnej. Zamiast wezwać kolegów po fachu ucieka z miejsca zdarzenia. Następnego dnia okazuje się, że ukrycie sprawy nic nie dało, bo ktoś wyeksponował jego dzieło zawieszając trupa na dźwigu tuż obok siedziby policji. Chang-sik nabiera przekonania, że ktoś mocno che mu nabruździć, a atak nie był przypadkowy.
Kolejny koreański thriller, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Jak na koreańskie kino przystało produkcja bardzo udana.
Mamy tu do czynienia z dobrze przemyślaną intrygą skupiającą się wokół osoby docenianego komendanta. Poznajemy go jako osobę zdeterminowaną by osiągnąć sukces, postrzeganą jako prawą i konsekwentną. Dla kontrastu obok niego kręci się młody adept szkoły policyjnej, któremu nie brakuje instynktu i który bardziej niż na uszczęśliwianiu przełożonych skupia się na poszukiwaniu prawdy.
W filmowym wstępie pojawiają się enigmatyczne sceny dotyczące sprawy z przeszłości i jak się domyślacie ma ona związek z głównym bohaterem. Cóż więcej mogę zdradzić? Chyba nic.
Zakładam, że film przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom koreańskiego kina, bo posiada wszystkie jego zalety. Dobrze napisany scenariusz, który zastawia na widza sporo pułapek i pozwala mu pogłówkować nad filmową zagadką. Akcja jest wartka i wciągająca. Pomysł wyjściowy ciekawy, choć z nóg Was nie zwali, Koreańczycy miewają znacznie bardziej wymyśle patenty na zawiązanie akcji. Wysoki poziom realizacji od zdjęć przez montaż aż do muzyki. Solidne aktorstwo. Muszę przyznać, że kiedyś zupełnie rozróżniałam azjatyckich aktorów, teraz mogę powiedzieć, że się to zmieniło i mam już nawet swoich ulubieńców.
„Kroniki zła”, bo pewnie tak by brzmiał polski tytuł, ogląda się bardzo przyjemnie i no cóż, jest kolejnym dowodem na niezawodność Korei Południowej w tej dziedzinie.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie: 8
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:6
To coś:7
70/100
W skali brutalności: 1/10
Czy znasz film „The Perfume of the Lady in Black”?
Pierwszy raz słyszę o tym filmie, ale już jestem zainteresowana.
Chciałabym abyś jeszcze Antychrysta z 1974 opisała.Ciekawy film.
Oglądałem „Kroniki zła” jakiś czas temu i się nie zawiodłem. Widzę, że Tobie też się podobały. Nie chciałbym spoilerować więc nie będę zagłębiał się w analizę fabularną 😉 Powiem tylko, że zgadzam się w pełni z Twoją recenzją.
Kurna mam teraz coraz mniej czasu na filmy i muszę dużo nadrobić z tego co ostatnio opisywałaś… Może w jakiś długi weekend albo w święta 🙂
Pozdrawiam.
Danaet, a pomyśl jeszcze o tych, których jeszcze nie opisałam z braku czasu 😉 Święta za krótko trwają, a długi weekend zapowiada się wyjazdowo w miejsce bez internetu więc kiedy ja nadrobię, wolę nie myśleć…
Marta, dziękuję za polecajki, zaczynam polowanie na te tytuły.
Fakt, wolny czas wcale nie musi być wolny 😉
JA ostatnio skusiłem się na „Devil’s Candy” – widziałaś? Oczywiście czekam na recenzję 🙂
Tak, widziałam „Devils candy”