Zodiac/ Zodiak (2007)
W latach ’60 i ’70 XX wieku w San Francisco grasował seryjny morderca o pseudonimie Zodiak. Był to pierwszy seryjny morderca 'celebryta’. Pisał listy do gazet, rozmawiał przez telefon na żywo na antenie telewizyjnej, sam wymyślił swój pseudonim opatrzony stosownym symbolem i nieustannie domagał się atencji społeczeństwa. Przyznał się do zabicia blisko 40 osób, jednak jego bezpośredni udział udowodniono tylko w pięciu. Jego legenda urosła tym bardziej, gdyż nigdy nie został oficjalnie zidentyfikowany. Nikt nie odpowiedział za brodnie Zodiaka i po dziś dzień wokół jego tożsamości narastają domysły.
David Fincher nieodmiennie kojarzy się z ciemną stroną kina. Zwykł kręcić mroczne thrillery o mrocznych ludziach. Jego najbardziej znanym filmem jest „Siedem”, opowieść o seryjnym zabójcy. „Zodiak” to poniekąd powrót do tego czym zasłynął.
Scenariusz filmu stara się nam przybliży nie tyle sylwetkę tytułowego bohatera, która jakby nie patrzeć pozostaje w sferze domniemań, ile przebieg wieloletniego śledztwa kilku osób zdeterminowanych by schwytać szaleńca.
Pan Zodiak, jeśli wziąć pod uwagę modus operandi i liche informacje na temat jego sylwetki, które zechciał nam zdradzić nie stawiają go szczególnie wysoko w statystyce amerykańskich top czubków. Nie był sadystą, nie mordował dzieci. Strzelał do swoich ofiar z pistoletu często chybiając i pozostawiając je przy życiu. Jak poinformował opinie publiczną, zabijał, bo pomagało mu to na ból głowy. Bardzo zależało mu na tym, by zwrócić na siebie uwagę. Gdyby nie fakt, że nigdy go nie złapano, choć pozostawił po sobie krwawy ślad i obszerną korespondencję, zginął by w tłumie bardziej barwnych amerykańskich antybohaterów. Z tego też powodu nigdy szczególnie się nim nie interesowałam.
Po film Finchera sięgnęłam głównie ze względu na zainteresowanie poprzednimi jego filmowymi dokonaniami, Jake’m Gyllenhallem w obsadzie i niejakim poczuciem obowiązku.
Muszę przyznać, że obraz nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia jak na większości widzów, jak wynika z krążących w necie opinii. Obejrzałam film z zainteresowaniem, ale bez wypieków na twarzy, niczym dobrej jakości dokument na ID.
Nie umniejszam jego filmowym walorom, bo nie da się ukryć, że scenarzysta odwalił kawal dobrej roboty prezentując nam tak złożoną i niejasną historię w bardzo przystępny sposób. Traktuję go bardziej jako film o ludziach, w których życiu Zodiak odegrał jakąś istotna rolę. O wpływie jego zbrodni, o wpływie desperackiej chęci schwytania go na ich życie.
Jak dla mnie było tu trochę za mało tytułowego Zodiaka, ale jak wspomniałam – nie ma się czemu dziwić skoro niewiele o nim wiadomo, a reżyser jak sądzę starał się trzymać faktów.
Jeśli chodzi o watek dominujący w filmie, czyli przedstawione tu realia śledztwa to są zdecydowanie mocnym punktem programu i gdyby nie to, że mnie nie szczególnie interesują sprytni detektywi i bystrze dziennikarze to mój odbiór byłby zdecydowanie bardziej entuzjastyczny. Czyli mamy dobry film, do sensu z którym zachęcam, niemniej jednak uważam, że rozminął się z moimi zainteresowaniami.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:8
Zabawa:6
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:5
To coś:5
60/100
W skali brutalności:1/10
Jak dla mnie film niezły, ale fakt arcydzieło to to nie jest. Książka lepsza. Lepsza też jest moim zdaniem wersja z 2005 roku – klimacik w punkt;)