The Exorcism of Anna Ecklund/ Egzorcyzm Anny Ecklund (2016)
Młoda kobieta, Anna, została umieszczona w klasztorze jako alternatywę dla leczenia w zakładzie dla obłąkanych. Ksiądz Richard Lamont podejmuje się zbadania jej przypadku pod kątem opętania przed złego ducha. Sprawa wydaje się jednoznaczna, toteż Anna zostaje poddana rytuałowi egzorcyzmu.
Egzorcyzmy, egzorcyzmy, wciąż egzorcyzmy. Temat nie traci na popularności wśród twórców horrorów, choć przyznam szczerze, że tych dobrych filmów jest garstka. Historia opowiedziana przez Andrew Jonesa na pewno nie zostanie do nich zaliczona.
Z filmowego wstępu dowiadujemy się, że mamy tu do czniania z autentyczną historią. Źródła niewiele mówią o przypadku Anny Ecklund, choć faktycznie osoba o tym nazwisku była egzorcyzmowana… na początku XX wieku.
Jej historia nijak ma się do tego co zobaczymy w filmie. Jest osadzona we współczesnych realiach. Fabuła niewiele różni się od standardowej opowieści z demonami i egzorcyzmami.
Mamy jasnowłosą dziewczynę, bogobojną i anielsko dobrą, która w pewnym momencie zmienia się nie do poznania. Badania lekarskie niczego nie wytłumaczyły. By uchronić Annę przed psychiatrykiem, jej mąż zgłasza się do klasztoru gdzie Anna zostaje zamknięta do chwili przybycia Ojca Richarda, który szybko rozprawia się ze standardowym demonem – z pierwszej trójki najpopularniejszych.
Najwięcej uwagi poświęcono tu zobrazowaniu opętania. Anna wije się, atakuje ludzi, mówi w obcych językach obraża Kościół, dokucza księżom i zakonnicom. Nic nadzwyczajnego. Niski budżet filmu nie pozwolił na większe popisy.
Aktorstwo niskich lotów, operator kamery nie radził sobie z bardziej skomplikowanymi ujęciami, a montażysta nie wysilił się, żeby złożyć to w płynną całość. Scenariusz, jak wspomniałam, prosty, standardowy, zero głębi, zero napięcia. Całość nijaka i nudna. Nie ma co zawracać sobie głowy tym filmem.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:4
Napięcie:4
Zabawa:3
Zaskoczenie:3
Walory techniczne: 5
Aktorstwo:5
Oryginalność:3
To coś:3
36/100
W skali brutalności:1/10
krotko zwiezle i na temat 🙂
Ja nie dobrnęłam chyba nawet do połowy, więc podziwiam Twoje poświęcenie.