W górach szaleństwa i inne opowieści – H.P. Lovecraft
Po dwóch zbiorach opowiadań Lovecrafta od wydawnictwa Vesper, przyszedł czas na kontratak wydawnictwa Zysk i s-ka. Nie macie pojęcia jak cieszy mnie fakt, że na polskim rynku wydawniczym ktoś jeszcze interesuje się klasyką. Będę śledzić ten wyścig i czekać na kolejne perełki.
W moje zachłanne łapki wpadła nowa publikacja czyli „W górach szaleństwa i inne opowieści”. Generalnie zawiera ona opowiadania, które miałam już okazję przeczytać, choć z uwagi na różnice w tłumaczeniu nierzadko w innych wydaniach noszą inne tytuły. Zamiast więc „Ryciny w starym domu”, mamy tu „Piekielną ilustrację”, zamiast przekładu Macieja Płazy mamy Roberta Lipskiego. Nie ukrywam, że przywykłam trochę do Płazy, ale wcale nie uważam by tłumaczenia wykorzystane w tym zbiorze były gorsze, ba, i one przypadły do gustu.
Cały, liczący ponad siedemset stron zbiór zawiera siedemnaście opowiadań, ku mojej uciesze większość z nich należy do moich ulubionych. Jeśli więc nie mogliście się zdecydować czy zainwestować w „Zgrozę w Dunwch„, czy „Przyszła na Sarnath zagłada„, najlepszą opcją będzie trzecie opcja czyli „W górach szaleństwa i inne opowieści” 🙂
Pierwsze z opowiadań to wspomniana „Piekielna ilustracja”, czyli opowieść o spotkaniu z pewnym pasjonatem starej księgi, a raczej ilustracji w niej zawartych. starych rycin, których widok pozostaje nie bez wpływu na oglądającego.
Dalej mamy „Muzykę Ericha Zanna”, również mój faworyt. Opowiadanie krótkie, ale ujmujące swoją tajemniczością. Dalej „Zapomniane miasto” z cyklu Lovecraft’owskich astralnych podróży i znowu znany i lubiany przeze mnie „Przybysz”, opowieść pisana z punktu widza bohatera będącego w Lovecraft’owskich opowieściach częściej antybohaterem.
Kolejny mój ulubieniec czyli „Reanimator”, nadal uważam, że mógł być pisany pod wpływem „Frankensteina”. Opowiadanie znane większości, chociażby z luźnej filmowej adaptacji.
„Przyczajona groza”, której fabułę z grubsza również możecie znać z ekranizacji, również znalazła tu miejsce. „Szczury w murach” – powtórzę się, kolejne opowiadanie z grona ulubieńców, dzięki swojej gotyckiej aurze. Wreszcie szlagier, czyli długaśny „Zew Cthulhu”, co prawda do moich faworytów nie należy, ale jest chyba najbardziej rozpoznawalnym z pośród wszystkich utworów autora.
Na pociechę w kolejnym opowiadaniu znowu wracamy do grona moich wybrańców czyli „Modelu Pickmana”, opowieści o upiornym malarstwie inspirowanym autentyczną potwornością.
„Przypadek Charlesa Dextera Warda” jest jednym z pierwszych opowiadań Lovecrafta jakie sobie ulubowałam i które zawsze będę z nim kojarzyć. O „Kolorze z przestworzy” pisałam dopiero co, dzięki jego włoskiej filmowej adaptacji. Również jest to jedna z moich ulubionych historii, doskonale wpisuje się w twórczość Lovecrafta, ale nie razi powtarzalnością motywów z „Zew Cthulhu”.
„Szepczący w ciemności”, a to już faworyt absolutny, opowiadanie najbliższe współczesnemu pojmowaniu sc-fi z kosmitami i całym tym kramem. Nie zabrakło tu oczywiście tytułowego opowiadania zbioru czyli „W górach szaleństwa”.
Na finiszu znajdą się natomiast „Widmo nad Innsmouth”, „Cień z poza czasu” i „Duch ciemności”. Wisienką na torcie jest „Coś na progu”, które w mojej ocenie spokojnie może robić za swoiste podsumowanie twórczości Lovecrafta, bo zawiera wszystkie jej najlepsze, w mojej ocenie, elementy.
Nie wiem jakimi kryteriami kierowano się przy wyborze opowiadań. Mamy tu utwory zarówno z początków twórczości autora jak i czasów największego rozkwitu i wreszcie końca pisarskiej kariery. Nie skupiono się na żadnym konkretnym motywie przewodnim utworów. Ot, wybrano to co mi się najbardziej podoba, jak miło.
Moja ocena:9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk i s-ka
W swoim życiu jak na razie przeczytałem tylko parę opowiadań Lovecrafta i kilka książek zainspirowanych jego twórczością. Po przeczytaniu tej recenzji myślę że kiedyś sięgnę po jakichś jego zbiór opowiadań, albo ten o którym napisałaś.
Polecam mojego bloga:
horrerecenzje.blog.pl