Colour from the dark (2008)
Na małej farmie we Włoszek żyje Pietro wraz z żoną Lucią i jej opóźnioną w rozwoju siostrą, Alice. Dokoła szaleje wojna. Mężczyzna próżno czeka powrotu brata z frontu, tymczasem w jego skromne, ale spokojne życie wkrada się zagrożenie o zgoła niejasnym podłożu. Początkowo pozytywne zmiany jakie zachodzą w jego życiu stopniowo przeradzają się w udrękę, która niszczy egzystencje mężczyzny na wszystkich możliwych płaszczyznach.
„Colous from the dark” to włoska niskobudżetówka, którą powołano do życia sięgając po scenariusz w oparciu o znane i lubiane- przynajmniej przeze mnie opowiadanie Lovecfrafta „Kolor z innego wszechświata” (Możecie na niego trafić choćby w zbiorze „Zgroza w Dunwich” wydanym przez wydawnictwo Vesper.
Filmowa fabuła nawiązuje do niego w dość swobodny sposób jak zapewne domyśliliście się z filmowego opisu – Włochy,II wojna światowa, etc – ale wykorzystuje większość zawartych w opowiadaniu wątków fantastycznych.
Jeśli czytaliście opowiadanie wiecie, jak skończy się ta historia. Twórcy filmu bardzo szybko wskazują nam przyczynę dziwnych zjawisk na farmie Pietra – woda ze studni – czego nie zrobił Lovecraft – dlatego całość przebiega innym rytmem. Co ciekawe wcale mi to nie przeszkadzało, ostatecznie i tak pamiętałam oryginał tej historii na tyle dobrze by nie oczekiwać tu elementu zaskoczenia.
Podobały mi się zmiany jaki wprowadzili Włoscy twórcy. Bardzo dobrze prezentują się tu watki obyczajowe, nawet te najbardziej poboczne. Ogromny plus za postać Alice. Dobrze nakręcone zdjęcia, choć widać, że ręka jeszcze niepewna. Klimat filmu skojarzył mi się z „Kręgosłupem diabła” Guillermo del Toro.
Kolejna rzecz jaką odnotowuję na plus, wbrew opinii większości widzów, to zastosowane tu efekty. Ja wspomniałam mamy tu silmy wątek paranormalny, co w połączeniu z niskim budżetem produkcji wygenerował w tym przypadku spore pokłady kreatywności z jaką twórcy rozwiązali to równanie. Błyski i świetlne refleksy rzucane na drzewa na farmie, tafle wody w studni czy wreszcie bohaterów filmu całkowicie mi wystarczały. Podobnie charakteryzacja bohaterów, w przypadku których konieczne było zasugerowanie choroby, czy innego strapienia.
Jeśli dodamy do tego dobrą historie, notabene nie mogła by być zła skoro wyszła z pod pióra Lovecrafta, wychodzi nam dobre kino. Ja wiem, że amatorka i w aktorstwie i we wspomnianych efektach, ale kurczę widać w tym miłość do gatunku, jakiś szacunek do widza i przede wszystkim pomysł. Braku pomysłu nie da się zastąpić gwiazdkami Hollywood z najdroższej półki czy najbardziej kosztowną grafiką wykonaną przez łepskich efekciarzy. Film mnie wciągnął z racji czego jestem mu w stanie wybaczyć drobne dłużyzny w końcowej partii. Dla mnie jak najbardziej na plus. „Colour form the dark” wypada bardzo nieszablonowo na tle komercyjnego badziewia, choć pewnie większość z Was entuzjazmu nie podzieli.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
64/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz