Let her out (2016)
Helen zatrudniona jako kurier ma wypadek na rowerze w wyniku którego trafia o szpitala. Szybko dochodzi do siebie jednak uraz i hospitalizacja nie pozostały nie bez wpływu na jej zdrowie. Wkrótce po tym jak pojawią się u niej pierwsze zaniki świadomości Helen dowiaduje się o guzie w swoim mózgu. Szybko decyduje się na operacje przerażona narastającymi objawami przypominającymi obłęd. Pozostaje jej odczekać trzy dni na zabieg, jednak w tym krótkim czasie to co wzięto za czysto medyczne schorzenie przejmuje kontrole nad jej życiem.
„Let her out” to kolejny horror z ostatniego halloweenowego maratonu w Helios. Podobnie jak poprzednik, „Bed of the dead„, nie trafił do szerszej dystrybucji kinowej i podobnie jak poprzednik jest dziełem tego samego reżysera Cody’ego Calahan’a.
Twórca i tym razem postawił na film obfitujący w wizualne wrażenia. Z tym, że teraz zdecydowanie mogę pochwalić ich jakość.
W przypadku „Let her out” nie zabraknie tu widoków miłych dla fanów wszelkiej maści body horrorów. Jest na co popatrzeć Mili Państwo i mówię o tym w pierwszej kolejności, bo jeśli chodzi o fabułę filmu nie jest już tak fajnie.
Nie jest fajnie bo jest powtarzalnie. Przyczyna nagłej zmiany w osobowości głównej bohaterki jest w kinie grozy motywem dość popularnym. Weźmy choćby obraz „Another me” z 2013, czy jeszcze bliższy fabule „Let her out” film „Mroczna połowa”, nakręcony w oparciu o powieść Stephena Kinga.
Cieszy mnie, że twórca filmu przynajmniej nie starał się robić z wątków głównego wielkiej tajemnicy i szybko wyłożył kawę na ławę zdradzając nam pochodzenie guza w mózgu Helen. Dalsze filmowe wydarzenia są do przewidzenia dla widza, którego ów wątek główny nie jest pierwszyzną.
Sam tytuł filmu zdradza nam, że w przypadku Helen mamy do czynienia z kimś, która „chce wyjść”. I wychodzi, w chwilach gdy Helen traci świadomość. Natura owego bytu jest na tyle złowroga, że daje szansę na ujrzenie dużej dawki masakry. Efekty wizualne są największym plusem tego filmu, więc jeśli nie jesteście zwolennikami takich widoków, nie macie tu w zasadzie czego szukać.
Na mnie owe widoki zrobiły dobre wrażenie, może dlatego, że mało kiedy obcuję z body horrorami i zawsze jest to dla mnie jakaś odmiana.
Podobał mi się ogólny klimat filmu, dynamizm zdjęć i ich kolorystyka. Aktorstwo na poziomie zadowalającym.
Tak sobie pomyślałam, że gdyby twórca włożył tyle wysiłku w „Bed of the dead” zamiast w ten projekt mielibyśmy przynajmniej jedne bardzo dobry film z dobrym pomysłem i wykonaniem, a tak mamy dwie średniawki, z czego w każdej kuleje co innego.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła: 6
Klimat:8
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:6
60/100
W skali brutalności:3/10
Gość: Cześć, *.dynamic.chello.pl napisał
Takiej recenzji się spodziewałam. Buffy zachwalala (horror-buffy1977) ale Twoje recenzje jakby są idealną projekcją moich wrażeń i tez dla mnie film to średni.
No cóż oglądaj i
pisz Dziewczyno. ..
danaet napisał
Obejrzę… albo postaram się obejrzeć. Jak pisałem przy „Bed of…” wyłączyłem film. Do twórców się raczej nie zrażam (choćby Shyamalan) ale starzeję się i może zmienię przyzwyczajenia (nie filmowe ale z wyłączaniem filmów po 20 minutach 😀 )