The Snare (2017)
Alice, Carl i Lizzie urządzają sobie imprezę w pustym mieszkaniu, w pustym niezamieszkanym jeszcze bloku. Szybko okazuje się, że ktoś z rozmysłem ich tam uwięził. Po nieudanych próbach wydostania się na zewnątrz trójka znajomych postanawia cierpliwie czekać na pomoc.
„Snare” to dziwny twór, już nawet ogarniecie daty jego produkcji przysparza sporo kłopotów. Teoretycznie jego premiera miała przypaść na 6 stycznia 2017 roku, ale w niektórych bazach filmowych jego powstanie datuje się na 2014. Być może obraz czekał trzy lata na premierę aż się jakiś VOD nad nim ulituje i puści w świat.
Jego twórca to człowiek orkiestra, jego nazwisko pojawia się przy dość sporej ilości tytułów, prawie za każdym razem w innej roli, od aktora do reżysera. „Snare” wydaje się być jego jedynym w całości autorskim przedsięwzięciem.
Dla mnie poza oczywistością dziwnością ten film prezentuje jeszcze jedną przypadłość: zmarnowany pomysł. Tak, pomysł wyjściowy, pokurwiony jak dwieście pięćdziesiąt miałby szansę powodzenia w bardziej sprawnych rękach. Bo co tu mamy?
Mamy trójkę bohaterów na czele których staje Alice. Z założenia miała być pewnie milcząca, tajemnicza, ukrywająca objawy kiełkującego w niej szaleństwa. W efekcie była jednak dość jałowa i irytująca. Pozostała dwójka bohaterów, to zakompleksiona Lizzy i jej boyfriend cwaniaczek. Aktorskie umiejętności obsady nie pozwoliły jednak na zbudowanie postaci, które mogłyby zrobić wrażenie inne niż poczucie irytacji.
Niczym bohaterzy „Bunkra” dobrowolnie udają się do pustego mieszkania, które ojciec Lizzy, agent nieruchomości, przeznacza na sprzedaż. Szybko okazuje się, że ktoś uwięził ich w środku i wydostanie się na zewnątrz jest niemożliwe.
Tu mocno zaczyna kuleć logika zdarzeń, czy jednak nie przejmuje się twórca, bo stara się dorobić do owych wydarzeń drugie, paranormalne dno.
Lubie filmy z takim właśnie motywem: uwięzieni przez coś, zakleszczeni w innej rzeczywistości, jak to było „House Hunting” z 2013 roku czy „Enter nowhere„.
Próbom przetrwania, bo szybko przechodzimy od prób wydostania się do prób przetrwania, towarzysza dziwne wizje jakich doświadcza Alice. To ona jako pierwsza odkrywa w jak czarnej dupie się znajdują, ale nie stara się nic z tym zrobić. Złośliwy los podkłada im kolejne kłody pod nogi i w efekcie w gruncie rzeczy bezpieczne schronienie okazuje się pułapką, gdzie rychło przyjdzie im zdechnąć.
Wydaje mi się, więc że samo założenie tej historii nie było wcale głupie, ale wykonanie zostało skopane dokumentnie przez zbytnie niechlujstwo. Miałam wrażenie, że reżyser tak bardzo chce nam opowiedzieć tę historię, dotrzeć do jej pointy, że nie baczy na nic po drodze. Efekt wiec jest, jaki jest.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:5
Aktorstwo:4
Oryginalność: 5
To coś:5
46/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz