Quicksilver Highway/ Autostrada strachu (1997)
Nowożeńcy, Olivia Parker i jej małżonek mają awarię wozu na odludnej drodze. Mężczyzna postanawia ruszyć z buta w poszukiwaniu stacji benzynowej. Młoda żonka czekając jego powrotu spotyka tajemniczego Aarona Quicksilver’a, który oferuje jej gościnę w swojej przyczepie. Tu raczy ją mroczną opowiastką o pewnym akwizytorze, który w przydrożnym sklepiku nabywa stara zabawkę mechaniczne 'szczęki’. Staroć w ten sposób zyskuje nowe życie, a jego właściciel przekonana się jaka potworna moc w niej drzemie.
Druga historia znowuż rozpoczyna się od postaci Arona. Tym razem jest on właścicielem 'domu grozy’ w wesołym miasteczku, gdzie pewnemu drobnemu złodziejaszkowi opowiada historię jednego ze swoich eksponatów. Jest nim dłoń. Jak głosi legenda należąca do pewnego znanego chirurga plastycznego. Owa dłoń, narzędzie jego pracy, pewnego dnia po prostu odmówiła mu posłuszeństwa. Postanowiła oddzielić się od ciała i rozpocząć własną, niezależną egzystencję. Co więcej do tego samego namówiła inne ludzkie dłonie, co rzecz jasna nie skończyło się dobrze.
„Autostrada strachu” składa się więc z dwóch filmowych nowel spiętych klamrą retrospekcji, na zasadzie 'opowieść w opowieści’. Scenariusz powstał w oparciu o dwa opowiadania grozy, pierwsze to rzecz Kinga, drugie Clive’a Bakera.
Reżyserem filmu został King’owski faworyt Mick Garris słynący z ekranizacji twórczości Kinga, w tym nieszczęsnego mini serialu „Lśnienie„. Ten twórca, trzeba przyznać, doskonale odnajduje się w niego naiwnych opowiastkach, gdzie groza pojmowana jest raczej po dziecięcemu. Tak też wyszło w przypadku „Autostrady strachu”, która wypada nieco banalnie, ze sporą dawką niedoróbek technicznych i maniacko ostrożnym prezentowaniem elementów horroru.
Obydwa segmenty są w zasadzie bez krwawe choć fabuła wskazywałaby na co innego. Liczy się tu morał, swoista przestroga przed pewnymi niewyjaśnionymi aspektami ludzkich losów. Króluje groteska, bardzo wyraźna w charakteryzacji bohaterów (Aron wygląda jakby urwał się z planu gej porono), oraz efektach – wędrujące rączki, ścigająca ludzi zabawka.
Wynik tego jest taki, że strachu tu nie uświadczymy, chyba, że załapaliśmy się na przedział wiekowy max 12 lat. Jak na film grozy jest mega lekki, w sam raz do niedzielnego kotleta.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:5
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:5
50/100
W skali brutalności:0/10
super blog! tak trzymaj! powodzenia!