Cin Kuyusu (2015)
Selma, jej mąż i córeczka mają wypadek samochodowy nieopodal niewielkiej wsi. Kobieta niewiele pamięta z tego zdarzenia i jest przerażona gdy wraz córeczką budzi się w domu obcych ludzi. Bezdzietne małżeństwo otacza kobietę i jej córkę opieką. Twierdzą, że jej mąż został odwieziony do szpitala. Selma pragnie czym prędzej do niego dołączyć, ale szereg przedziwnych zdarzeń skutecznie jej to uniemożliwia.
„Cin Kuyusu” to film turecki. Ostatnimi czasy jesteśmy zalewani produkcjami z tego kraju toteż nie dziwne, że wśród nich znalazł się też horror. Horror twórcy wcale nie niedoświadczone, o czym świadczy jego filmografia. A jednak jest to twór w takim stopniu niedorobiony jakbyśmy mieli tu do czynienia z nieśmiałym debiutem.
Dawno nie widziałam tak bełkotliwego filmu. Może to turecka mentalność nakazała Muratowi Toktamisoglu’owi tak wyładować go jump scenkami, które to w pierwszej połowie filmu wręcz bombardują widza, ale doprawdy nie jestem w stanie pojąć celowości takiego podejścia.
Dla kontrastu druga część filmu oferuje już jakąś fabułę i co więcej, historia jaką próbuje nam opowiedzieć nie jest wcale zła. Podejrzewam jednak, że większość z Was o ile sięgnęła po ten film wyłączyła go po pierwszych minutach. Wcale się temu nie dziwię, bo to co oferują owe pierwsze minuty, co z resztą rozciąga się na całą pierwsza połowę filmu to nic więcej jak zlepek pokracznie zmontowanych szybkich i gwałtownych ujęć opatrzonych stosownie upiornymi dźwiękami.
Nasz główna bohaterka jest przerażona i nie wiemy czemu. Krzyczy, płacze, aż w końcu zaczyna rzucać się konwulsyjnie jak opętana. Po tym następuje przeskok, mała chwila spokoju, w której zawiązuje się nowa akcja, która po raz kolejny zostaje gwałtownie ucięta przez kolejny szereg jump scenek wstawionych ni z gruchy ni z pietruchy. Żadnego budowania napięcia, żadnego suspensu, czy próby wyklepania jakieś intrygi. Wszytko na wariata, bez ładu i składu. Wszytko bardzo nieporadne.
Już praktycznie straciłam nadzieje, sięgnęłam po książkę i film śledziłam jednym okiem gdy nastąpiło coś nieoczekiwanego: dialog, dłuższy niż pół minuty i co więcej wprowadzający film na nowy poziom – poziom w którym coś wreszcie zaczyna mieć sens.
Selma zaczyna rozmawiać z gospodarzem domu, w którym znalazła schronienie. Opowiada mu po co przyjechała do wioski z rodziną. Ten zaś, w odpowiedzi zdradza jej lokalną legendę o pewnej pięknej dziewczynie, którą uwiódł demon ukryty pod postacią jej nieobecnego ukochanego.
Ta retrospekcja, sceny użyte do opowiedzenia tej historii to jakby film zupełnie kogoś innego. Pojawia się nastrój, kiełkuje klimat tajemnicy, mamy wstęp, rozwinięcie, punkt kulminacyjny i finał. Całkiem dobra i mroczna lokalna legenda. Niestety szybko wracamy na stary tor nonsensu i chaosu jednak teraz przynajmniej możemy powiedzieć, że coś jest na rzeczy. Powstaje związek między bieżącymi wydarzeniami i starą legendą. Tu znowuż kilka gwałtownych zrywów, mamy koniec opowieści i epilog stanowiący ciekawy acz niezbyt oryginalny twist.
Mimo, że w pewnym momencie historia zaczyna być interesująca to nie ratuje tego filmu. Nie ratuje go bo zbyt marnie prezentuje się jego techniczna strona. Te wszystkie scary screeny były do bani, aktorstwo jak w operze mydlanej – jakoś dziwnie skojarzyło mi się z tymi wszystkimi filmami biblijnymi puszczanymi w paśmie niedzielnym w okolicy świąt.
Scenarzysta powinien mocno dostać po głowie za pierwszą część tego filmu, ludzi od efektów należałoby związać gdzieś na zapleczu, bo ewidentnie nadpobudliwi są. A reżyser, cóż, gorąco współczuje rozczarowania, nie sądzę by jego wysiłki zrobiły wrażeniem na widzach za granicą. Chociaż? 6,0 na imdb?
Seans z moim pierwszym tureckim horrorem zakończyłam dumna z siebie. Dumna bo wytrwałam i dumna bo udało mi się całkiem sporo z niego zrozumieć:)
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:4
Zabawa:4
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:3
Aktorstwo:3
Oryginalność:5
To coś:3
39/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Aurelia, *.dynamic.chello.pl napisał
Ej, ale jak to pierwszy turecki horror? Ja obejrzałam „Baskin” po Twojej recenzji i doszłam do wniosku, że dawno nie widziałam tak beznadziejnego horroru. 😉 Ten film również mnie nie zachęca po tym co napisałaś i myślę, że po niego po prostu nie sięgnę. Szkoda mi czasu, gdy mogę obejrzeć coś innego, bardziej godnego uwagi. Dzięki! Tureckim horrorom mówię nie! 😉
ilsa333 napisał
Ano, faktycznie, zapomniałam o nim. „Baskin” nie był zły, serio, dałam mu 6 dych więc powyżej średniej. Za to 'toto’ jest kompletnym niewypałem.
Gość: Aurelia, *.dynamic.chello.pl napisał
No i właśnie dlatego obejrzałam Baskin – bo Twoja recenzja mnie zachęciła. 😉 A dla mnie była to porażka, hehe. Dlatego za „to” nawet się nie zabieram, zważywszy, że oceniasz jeszcze gorzej. 😀