Cought/ Pułapka (2015)
Sabrina zazdrosna o romans swojego męża Justina z nastoletnią Allie postanawia dać dziewczynie nauczkę. Uprowadza ją i zamyka na strychu swojego domu. Pomaga jej w tym młodsza siostra. Plan zastrachania smarkuli wymyka się z pod kontroli gdy niewierny mąż nieoczekiwanie wraca do domu, a matka Allie nasyła na niego policję.
„Pułapka” jak na produkcję telewizyjną przystało nie prezentuje zbyt wysokiego poziomu. Co ciekawe to nie scenariusz typowo telewizyjnego twórcy działa na niekorzyść tego filmu. Generalnie wszytko zaczyna się tu od odtwórczyni głównej roli, która już oberwała ode mnie za warsztat jaki zaprezentowała w trzeciej części „Naznaczonego„. Dziewucha jest tak sztywna, apatyczna i nijaka, że zwłoki zapieprzone z kostnicy miałyby w sobie więcej życia.
Sytuacja w jakiej znalazła się jej bohaterka – szurnięte babsko porwało ją i zamknęło w swoim domu, w pewnym momencie deklaruje, że SPOILER: spali ją żywcem KONIEC SPOILERA a ta mimoza leży sobie dalej tam gdzie ją położyli i nawet jej powieka nie drgnie na myśl o tym, co się za chwilę stanie.
Gdyby nie fakt, że scenariusz wymagał od niej jakiejkolwiek aktywności fizycznej tj. przeczołgania się do szafy, to dalej by sobie trwała jak nenufary na spokojnych wodach. Jedyną jej zaletą jest to, że jest ładna, wróżę jej kolosalną przyszłość w reklamach szamponów.
Sprawę poniekąd ratuje odtwórczyni roli szalonej porywaczki. Pomysł na jej postać zakładał wizję amerykańskiej żonki z przedmieścia, z czerwoną szminką na ustach i złotem na szyi. Takiej co to jej jedynym celem w życiu jest stworzenie idealnej rodziny. Gotowa jest wyeliminować każdego kto ten ideał sabotuje. To bardzo ciekawa babka, typowy przykład na to, że mordercy to rzeczywistości infantylni narcyzi nie żadni sadyści psychopaci. Zamiast skupić się na prawdziwym winowajcy rozpadu małżeństwa – niewiernym mężu – ta postanawia po prostu 'wyciąć’ niepasujący jej fragment, czyli nielatę, z którą mąż romansuje. Akcja jak z gimbazy, ogolimy koleżance głowę, bo pisze do mojego Koffania na fejsie.
Jej działania są jedynym elementem, który sprawia że coś się jednak w tym filmie dzieje. Same wydarzenia, na których oparto scenariusz, pono autentyczne, stanowią całkiem zgrabna filmową historię. Zabrakło tu jednak werwy i chęci by tchnąć w nią trochę życia. Napiętnowałam za to odtwórczynie głównej roli, ale po prawdzie dialogi też kwalifikują się na szrot.
Tak więc, co więcej mogę rzec? Film bardzo 'taki se’, denerwująca główna bohaterka, niedoróbki w realizacji i … całkiem niezła historia z dobrym antagonistą.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:5
Aktorstwo:5
Oryginalność:6
To coś:4
48/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Ana, *.static.gprs.plus.pl napisał
hej, na jakich stronach oglądasz filmy?