Boo-san-haeng/Pociąg do Busan (2015)
Seok-woo odnoszący sukcesy finansista spędza weekend z mała córeczką, Soo-an. Niestety jest zbyt pochłonięty swoimi sprawami by zadowolić dziecko. Mała kategorycznie żąda by odwiózł ją do matki. Tak też się dzieje. Ojciec i córka wsiadają do pociągu. Wtedy zaczyna się małe piekiełko. Jedna z pasażerek pociągu jest poważnie chora, wkrótce umiera, a jej zwłoki ożywają w stylu klasycznym dla ofiar zombizmu. Wkrótce coraz więcej pasażerów zmienia się w rządne krwi bestie. Grupka ocalałych musi dostać się do bezpiecznej strefy.
Oglądałam już koreański zombie movie? Nie, chyba nie. Może dlatego, że ogólnie stronię od filmów o takiej tematyce. Współczesne zombie nie bardzo mnie kręcą to też po tym filmie spodziewałam się raczej lichych wrażeń, choć z drugiej strony, jest to produkcja koreańska. Dałam szansę, nie żałuję.
Już od dawna żadne współczesny zombie movie nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Prawda, że więcej tu kina akcji niż horroru, a to też nie jest dla mnie preferowany gatunek. A jednak. A jednak zafundował mi szeroki wachlarz wrażeń. Nawet się popłakałam. No nic.
Fabuła jak widzicie, nie wygląda na oryginalną i jej szkielet też taki nie jest. Bardzo przypomina „World War Z” jeśli chodzi o podstawowe elementy, ale o wile lepiej zrobiony. Hollywood może Koreańczykom buty czyścić swoimi efektami.
Ten film to nieustanna, wartka i emocjonująca akcja. Siedziałam jak na szpilkach i nie mogłam się ogarnąć. Przestojów nie mamy tu praktycznie wcale, co więcej twórcy oferują nam coraz to mocniejsze sceny. Scenariusz niby prosty, niby schematyczny, a jednak chwyta za gardło i trzyma mocno. Bohaterzy są 'jacyś’ i ta jakość przekłada się na emocje jakie budzi śledzenie ich poczynać. Nie brakuje tu dramatycznych momentów, czasami jest sentymentalnie, ale nie jest to tani amerykański sentymentalizm z przemówieniami prezydentów i powiewającymi flagami. Nikt tu nie zbawia świata. Każdy ratuje własną skórę, na swój własny sposób. Jest w tym jakieś przesłanie, bez słodzenia i biadolenia.
Film trwa dosyć długo, ale jest wyładowany akcją po sufit i nikt nie będzie się nudził oglądając go. Ma wszytko co powinien mieć, i tak naprawdę każdy jego element spisuje się na medal. Wygląda na to, że zachwalam współczesny film o zombie, co Ci Koreańczycy ze mną robią?
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:8
klimat:8
Napięcie:10
Zabawa:10
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:9
Aktorstwo:9
Oryginalność:6
To coś:8
77/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Michela, 114.202.198.* napisał
Więc i Tobie film się spodobał 🙂 Osobiśnie nie rozumiem, dlaczego „Train to Busan” jest tak chwalony przez ogół za granicą (sukces w Korei rozumiem, bo to typowa komercyjna produkcja; nakręcona dokładnie tak, jak to publika tutaj lubi – z akcją, ale bez ponadprzeciętnej brutalności, i ze scenkami, które, celebrując tradycyjne wartości rodzinne, wyciskają łzy). Jak napisałaś, fabuła nie grzeszy oryginalnością. Jednak co do tego, że „Hollywood może Koreańczykom czyścić buty swoimi efektami”, się nie zgodzę, a przynajmniej nie w przypadku tego konkretnego filmu – CGI w „Train to Busan”, jak na dzisiejsze standardy, nie powala (choć można przymknąć na to oko, w końcu budżet nie był wysoki), tak samo jak charakteryzacja, którą określiłabym jako przeciętną. Przesłanie wcale tak bardzo nie różni się od tego, jakie zazwyczaj oferuje współczesne, masowe amerykańskie kino apokaliptyczne: naród koreański daje radę (tak samo jak naród amerykański daje) kryzysowi, a dzielni koreańscy wojskowi okazują się na tyle ludzcy, że nie strzelają do ciężarnych i dzieci, mimo i cały kraj praktycznie spływa krwią (całość oczywiście musiała być mega poprawna politycznie, inaczej by tego tutaj w kinach nie puścili). Ckliwe momenty niestety również uważam za słabą stronę obrazu – za dużo tego w koreańskich produkcjach i często, tak jak tutaj, jest to wciśnięte na siłę, byle tylko wzruszyć publiczność, niezależnie od tematyki, jaką podejmuje fabuła. Uważam, że dużą rolę w entuzjastycznej reakcji zachodnich widzów na „Train to Busan” gra poczucie egzotyki. Gdyby był to amerykański film z białymi aktorami, nieazjatycka publiczność przyjęłaby go obojętnie. No, ale to oczywiście tylko moje skromne zdanie 😉
danaet napisał
Hej Ilsa! No i obejrzałem 🙂 Jako fan filmów o zombie muszę powiedzieć, że koreańczycy zaskoczyli mnie pozytywnie. Większość koreańskich horrorów nastawiona jest na cięższy klimat, są dłużyzny, niedopowiedzenia i często baśniowość (np. Gok-seong ). tu mamy wartką akcję, ciekawych bohaterów no i efekty specjalne całkiem, całkiem. Nie powiem zombie a’la World War Z nie przypadły mi do gustu, wolę te klasycznie powolne co chcą dorwać sie do flaków żywych, ale w Pociągu do Busan sprawdziły się świetnie.
BTW mam w planach seanse filmowe z jeszcze kilkoma filmami, któe ostatnio opisywałaś (m.in. The Priests) więc się jeszcze odezwę 😉
Pozdrawiam.
ilsa333 napisał
Michela, czytałam Twoją recenzję:) Faktycznie zupełnie inne zdanie. Ale mogę się z Tobą zgodzić, może to egzotyka robi robotę, może już mi zbrzydły amerykańskie gęby, wciąż tych samych aktorów;)
Danaet, w najbliższych dniach spodziewaj się jeszcze jednego wpisu o koreańskim filmie. Dobrym oczywiście. Cieszy mnie ogromnie, że doceniasz ich pracę. Ja też byłam zaskoczona tym, że „Pociąg do Busan” przypadł mi do gustu. Zupełnie nie moje klimaty, a jednak mnie kupił.
Gość: Aurelia, *.dynamic.chello.pl napisał
Mąż mnie dziś męczył, żeby to zobaczyć. I że mnie zmusi do tego. A ja najpierw weszłam do Ciebie, zobaczyłam że oceniłaś wysoko i dopiero się zgodziłam. 😛 Jestem zaskoczona, że nawet moja druga połówka potrafi czasem dobre filmy znaleźć, hehe.
Film mnie pozytywnie zaskoczył, bo: 1) nie lubię filmów o zombie, jest ich za dużo, niedobrze mi od nich! 2) nie oglądam azjatyckiego kina. Tak że, uprzedzenia poszły na bok, pewnie jeszcze sięgnę po polecany przez Ciebie „Lament”. 🙂
ilsa333 napisał
Aurelia, widzę, że mamy podobne odczucia ad. tematu zombie w kinie:) Co do „Lamnetu” to nie wiem, czy Ci przypadnie do gustu, bo to już bardziej typowo skośne kino.
Gość: Aurelia, *.dynamic.chello.pl napisał
Wykrakałaś. Mój mąż najpierw się załamał, że jeszcze dłużej niż Busan, bo 2:40, a potem wyłączył po 40 minutach zero-action, tłumacząc się że obejrzymy innym razem. 😛
ilsa333 napisał
Tak to już jest z azjatyckim kinem. Aurelia, jeśli chcecie obejrzeć dobry koreański horror z wartką akcją to polecam „Ujrzałem diabła” i „Zagadka zbrodni”
Gość: Aurelia, *.dynamic.chello.pl napisał
Dzięki, zanotowane. 🙂