Neon Demon (2016)
Szesnastoletnia Jessie postanawia zrobić pożytek ze swojej urody i zaistnieć w świecie modelingu. Gdy pojawia się w agencji modelek z miejsca zyskuje status potencjalnej gwiazdy wybiegów. Powiedzieć, że dziewczyna zwraca na siebie uwagę to mało. Wkrótce stanie się muzą ambitnego fotografa, obiektem westchnień homoseksualnej wizażystki i niedoścignionym ideałem piękna dla przywiędłych wybiegowych nimf.
Sięgnęłam po ten film nie dlatego, że jestem jedną z fanek Refn’a, bo wcale nie jestem, zerkałam na jego filmy, ale żaden jakoś nie podbił mojego serca. Paradoksalnie lepiej było w przypadku „Neon Demon”, obrazu, który spotkał się z niespodziewaną krytyką u większości widzów.
Chciałam obejrzeć ten film, bo przepadam za siostrami Fanning i niemal każdy film z ich udziałem uważam za udany. Elle Fanning wciela się tu w główną rolę, modelki Jessie. Wciela się zresztą bardzo dobrze, choć nie powiem aby ta rola wymagała nadzwyczajnej charyzmy. Jessie jawi się tu jak porcelanowa lalka, którą pobawić się nawet nie można. Jak manekin wystawowy. Jej postać może się wydawać nieco nijaka, ale chyba takie było założenie. Każdy widział w Jessie to co chciał.
Charakterystyki reszty bohaterów też podane są w prosty sposób. Mamy tu zgraje zasuszonych modelek zafiksowanych na punkcie swojego wyglądu, na które nasza Jessie patrzy trochę z politowaniem trochę z pogardą. W ich kręgu obraca się też wizażystka Ruby, której małolata wyraźnie wpada w oko.
Fabuła filmu sprowadza się więc do prezentowania kultu piękna, aż do momentu w którym okaże się, że piękno ma w sobie niszczącą siłę. Może zniszczyć zarówno siebie jak i innych. Przesłanie filmu jest więc bardzo proste i chyba właśnie za tę prostotę mu się obrywa. Ale czego wyście chcieli? Emocji jak na wyborach top model w tvn, hermafrodyt i skakania na bungee;) Mało o tym wiem, ale wydaje mi się, że świat mody taki właśnie jest płytki i monotematyczny.
Refn oblekł to w ramy artystycznej formy. Mamy tu nieco teledyskowy sposób kręcenia, przypominający narkotyczny trip gdzie obrazy i dźwięki stają się treścią same w sobie. Ładnie to wygląda, ale myślę, że ze względu na tę jaskrawość „Neon Demon” obrywa następne cięgi za przerost formy nad treścią. Mnie samej nie przyszłoby to do głowy, gdyby nie komentarze innych widzów. Sama odebrałam tą nadbudowaną formę jako część przedstawienia mającego ukazać tą grę pozorów, tą sztuczność świata o którym opowiada film. Dla mnie jest to więc jak najbardziej w porządku.
Fabuła filmu, jak wspomniałam bardzo prosta bardzo mi do tego przystaje. Gdyby zestawić to neonowe show wyładowane symbolami z wielowątkowym i nie jednoznacznym w interpretacji dramatem psychologicznym mielibyśmy tu jeden wielki bałagan z którego nie wynikło by już absolutnie nic. Tak więc moim zdaniem, ta barokowo bogata forma, dobrze współgra z prostotą przekazu, w jakiś sposób się to uzupełnia, ale jak wiadomo, wszystko jest kwestią oczekiwań. Mnie „Neon Demon” się podobał, ale żeby było jasne mego świata do góry nogami nie wywrócił i na piedestale nie stanie.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:9
Aktorstwo:7
Oryginalność: 7
To coś:6
63/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz