Demonolodzy, Ed i Lorraine Warren – Gerald Brittle
Jestem niedowiarkiem jeśli chodzi o zjawiska nadnaturalne. Lubię horrory, ale nie wierzę w nie. Szczególnie jeśli sprawa dotyczy opętań, zagadnienia ściśle związanego z religią. Stąd też nie darzę sympatią wszelkich samozwańczych łowców duchów, demonologów i wszelkiej maści egzorcystów. Te fragmenty książek, czy filmów grozy, gdy na arenę wkraczali, ci właśnie, hym ludzie, cieszyły się u mnie najmniejszym zainteresowaniem. Nie jestem też fanką filmowej serii „Obecność” Jamesa Wan’a.
Skąd więc wziął się u mnie pomysł, żeby zapoznać się z historią wojującej pary pogromców wszelkiego duchowego wynaturzenia, znanych jako Ed i Lorraine Warren?
Chyba trochę z przekory. Ale bardziej z ciekawości. Mimo iż książka została wydana w Polsce dopiero w tym roku (podczas gdy jej pierwsze wydanie w Stanach to rok 1980) i widać jak mocno owe wydanie chce czerpać z popularności filmów z rodzaju „Obecność” (fragmenty wypowiedzi aktorów i reżysera filmów) to miałam nadzieję na coś mniej komercyjnego niż hollywoodzkie twory.
Moje nadzieje zostały spełnione. „Demonolodzy”, historie w niej zawarte, znacznie odbiegają od tego co przedstawiają popularne filmowe horrory. Moi Drodzy, ta książka to hard core. Lewitujące krzesełka i wykręcone twarze to najsłabsze punkty programu w tej partii książki stricte poświęconej demonom. Bo musicie wiedzieć, że nie samymi demonami „Demonolodzy” żyją.
Początek książki to zapoznanie z sylwetkami Warrenów. Nie wiem czy wiecie, ale małżeństwo zajmowało się malarstwem i to od malarstwa wszytko się zaczęło. Młodzi małżonkowie ulubowali sobie portretowanie nawiedzonych miejsc. Przy okazji odwiedzin w takim domu poznawali jego historie, relacje mieszkańców, lub byłych mieszkańców. Zaczęli bardziej wgryzać się w temat. Lorraine zaczęła dawać upust stłamszonym przez religijne wychowanie nadnaturalnym umiejętnościom, a Ed od najmłodszych lat pochłaniający książki okultystyczne postanowił wiedzę teoretyczną przełożyć na praktykę. Tak zaczęła się ich krucjata.
Jeździli od domu do domu, pomagali ludziom w kłopotach z duchami. Ich popularność rosła, na tyle, że w latach ’70 XX wieku byli już naczelnymi demonologami Ameryki, wzywanymi do każdej sprawy, w którą mogły być zamieszane siły nadprzyrodzone.
Narracja „Demonologów” opiera się na dialogu pomiędzy Ed’em, Lorraine i autorem książki. Przytaczane są też wypowiedzi innych osób, ale w mniejszym stopniu.
Początkowo byłam nieco zniechęcona, przez nachalność z jaką w co drugim zdaniu podkreślane jest słowo 'autentyczne’. Gorące zapewnienia Ed’a trochę mnie śmieszyły, śmieszyło mnie też to w jaki sposób Ed tłumaczył swoje zainteresowanie paranormalnym światem: Nie, absolutnie religijne wychowanie i codzienne wizyty w kościele nie miały na niego wpływu… Tia.
Im dalej rozwija się historia demonologów tym więcej pada konkretów. Zaczyna się niewinnie, bo od prostych ludzkich duchów. Szybko jednak wkraczamy na pole minowe w postaci demonicznej działalności w życiu ludzi.
Tu oczywiście na tapetę wzięta jest historia Annabell. Świetna historia, ale to co zrobił z niej film jest jakąś kpiną. Abstrahując od szczegółów takich jak wygląda lalki – prawdziwa Annabell jest lalką szmacianą – filmowcy biorący na tapetę jej historię w tym dość popularnym horrorze w żaden sposób nie wykorzystali jej potencjału. Szczegółów Wam nie zdradzę.
W książce nie poznamy autentycznej historii na podstawie, której powstała pierwsza część „Obecności„, natomiast zahaczymy o „Obecność 2„. Tu zmiany też są bardzo widoczne i oczywiście na minus dla filmu.
Porażająca był historia rodziny Fosterów i Beckfordów. W niewielkim stopniu pojawia się historia horroru w Amityville. Wiecie, że Jody była świnką, a nie dziewczynką? Ha. Takich smaczków znajdziecie dużo.
Na tle historii opowiedzianych przez Warrenów filmowe wersje wszelkich opętań i nawiedzeń wypadają bardzo słabo. To z czym według ich relacji mierzy się świadek opętania jest po stokroć mocniejsze.
To co najbardziej rzuciło mi się w pamięć to jedno z naczelnych znaków obecności demona – fekalia. Tak, w nawiedzonym domu częściej spotkasz obsraną ścianę, czy deszcz moczu niż lewitujące krzesło. Ten motyw w jakiś sposób jest kompletnie nie atrakcyjny dla filmowców, ciekawe czemu;)?
Opisy strasznych wydarzeń są bardzo żywe. Fragmenty w których Ed i Lorraine relacjonują przygodę z pewnym samochodem widmo, czy spotkanie z bezdomnym w Nowym Jorku bardzo zapadają w pamięć. Strachliwa nie jestem, ale jakoś kiepsko mi się po tym spało.
Jeśli chodzi o wartość edukacyjną książki, to każdy znajdzie tu szereg rad i przykazów jak uniknąć ingerencji sił nadprzyrodzonych w nasze życie, a także jak sobie radzić, gdy już wpadniemy w kłopoty.
Ed bardzo dokładnie wyjaśnia naturę tych zdarzeń, można powiedzieć, że analizuje je naukowo. Znajdziemy tu więc sporo ciekawostek.
Podsumowując, „Demonolodzy” to zaskakująco dobra rzecz.
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Esprit
Gość: Rutk0wska, *.play-internet.pl napisał
Od razu po ujrzeniu okładki chciałam ją znaleźć, ale nie jest to takie proste. Uwielbiam horrory, ale niestety nie mam ostatnio ich z kim oglądać, a o Warrenach słyszałam wielokrotnie nie tylko w związku z filmem Obecność.
Będę jej szukać dalej, na pewno przeczytam tę pozycję.
Pozdrawiam
kantornline napisał
Mam tą pozycję, naprawdę wciąga…