Zbaw nas ode złego – Lisa Cool, Ralph Sarchie
Filmowy horror pod tytułem „Deliver us from evil” twórcy słynnych „Egzorcyzmów Emilly Rose” zna zapewne większość z Was. Większość z Was wie też, że pod tym samym tytułem została wydana książka, której autorem jest, tak, bohater wspomnianego filmu, Ralph Sarchie nowojorski policjant.
Tu od razu mogę Wam powiedzieć: książka to jedno, film to drugie.
Reżyser horroru w pewnym stopniu inspirował się historiami jakie w swojej biograficznej powieści porusza Sarchie, ale finalnie obie rzeczy mają ze sobą niewiele wspólnego.
Film oglądałam dość dawno, ale teraz w konfrontacji z książką nie mogę sobie przypomnieć by filmowa historia opętania pojawiła się, w którymkolwiek z czternastu książkowych rozdziałów.
Każdy ze wspomnianych rozdziałów opowiada historie jednej z nadprzyrodzonych spraw w jakich brał udział nasz narrator i bohater, Ralph. W swojej pracy policjanta widział nie jedno, co często podkreśla w rozlicznych dygresjach, jednak w „Zbaw nas ode złego” skupia się na swoim drugim fachu, pracy przez duże „P”, czyli roli demonologa.
Czytając historię początków jego kariery nie mogłam oprzeć się wrażeniu, jak łatwo w Stanach zostać demonologiem. Naoglądaj się w dzieciństwie horrorów, naczytaj książek o opętaniach, aż w dorosłym życiu w ręce wpadnie Ci, opisywana przeze mnie wcześniej książka „Demonolodzy – Ed i Lorriane Warren” i już. Teraz wystarczy zadzwonić do wspomnianej Lorriane Warren, naczelnej medium Ameryki i powiedzieć, że czujesz powołanie do wypędzania diabła. Z jej błogosławieństwem zakładasz własną organizacje do przepędzania złych duchów i do dzieła.
Tak to mniej więcej wyglądało w przypadku Ralpha, który po trzydziestce poczuł, że Bóg go wzywa. Został więc gorliwy katolikiem i obecnie jednym z popularniejszych demonologów w Stanach. Podobnie jak niegdyś małżeństwo Warrenów udziela wywiadów, daje wykłady.
Napisał też powyższą książkę. Nie jest to powieść fabularna, raczej coś w stylu literatury faktu. Autor opisuje szereg potyczek z demonami w jakich brał udział, opisując szczegółowo swój wkład w boskie dzieło.
O ile w książce „Demonolodzy” nieco drażniła mnie żarliwa religijność jaka biła z przytaczanych wypowiedzi Ed’a Warrena tak tu owa religijność w narracji Ralpha trąci wręcz fanatyzmem.
Niewątpliwie interesujące historie opętań jakie przytacza narrator są co chwile przerywane dygresjami o charakterze 'deklaracji wiary’. Słowo „Bóg” pojawia się tu częściej niż „demon/ diabeł/szatan”. Praktycznie każdy akapit jest podsumowywany na zasadzie 'Wiara moim orężem/ Kto nie wierzy temu biada/ Tylko prawdziwie wierzący mogą uniknąć ataku demona’ itp. itd. Już pomijając wydźwięk tych zdań, takie uporczywe powtórzenia, warstwowo kładzione dygresje bardzo szkodzą stylowi książki.
Ralph przyznaje, że jego książka kierowana jest do ludzi o silnej wierze religijnej – to uczciwe z jego strony. Jednak książka w Polsce promowana jest okładką filmową, czyli stanowi zapowiedz horroru z krwi i kości, gdzie demony szaleją i nikt nie klepie Cię co chwilę po ramieniu zapewniając o Bożym miłosierdziu. Stąd też może trafić na nie do końca odpowiednią grupę odbiorców, po prostu na poszukiwaczy grozy, jak ja.
Ci mogą się rozczarować, bo jak wspomniałam, więcej tu Boga niż diabła. Ja osobiście miałam odczucie, że ktoś mnie za chwilę zatłucze krucyfiksem. Momentami bardziej bałam się narratora i jego żarliwej religijności niż zgrai przepędzanych demonów.
Nie jest jednakże tak, że fani grozy nic tu dla siebie nie znajdą. Mamy tu 14 rozdziałów, czternaście historii najróżniejszych nawiedzeń i opętań. Do tego całkiem spore kompendium wiedzy jak z owymi demonami sobie radzić. Niektóre historie są naprawdę mocne i gdyby opisał je ktoś inny, bardziej ogarnięty literacko, może trochę mniej religijny, było by bardzo dobrze.
Niestety fragmenty, w których Ralph z powagą wyznaje, że wiesza na szyi zwierzętom domowym łańcuszki z wizerunkami świętych by chronić je przed demonami, skutecznie burzą wszelką grozę;)
Niestworzonych teorii o charakterze religijnym Ralph przedstawia zresztą całkiem sporo, więc ciężko mi było traktować go serio. Abstrahując od mojego niedowiarstwa i pewnej antypatii jaką wzbudził we mnie bohater, jeszcze raz powtórzę – historie ze sporym potencjałem horrorowym, który jednak nie został użyty.
Moja ocena:5/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Esprit
Dodaj komentarz