Penny Dreadful/ Dom grozy – Sezon 1-3 (2014-2016)
W wiktoriańskim Londynie dzieją się potworne rzeczy. Groza zdejmuje zarówno arystokratów jak i plebs. Każdy może tu spotkać potwora, każdy może stać się potworem. Niektórzy urodzili się z upiornymi darami, inni zostali poprowadzeni w otchłań. To tu dochodzi do spotkania z legendarnym Draculą, dotkniętym klątwą wilkołakiem, samotnym potworem Frankensteina, równie samotnym Frankensteinem, opętaną niewiastą, wiedźmami nawiedzającymi noce, wiecznie pięknym Dorianem Gray’em i samym Lucyferem.
„Penny Dreadful” był jednym z najczęściej polecanych mi serialów przez czytelników bloga. Już po premierze pierwszego sezonu dochodziły do mnie głosy zachwytu. Ale ilekroć słyszałam, że w serial telewizyjnym mam obcować z klasyką literatury gotyckiej, mam przełknąć jakieś hollywoodzkie innowacje w fabule „Draculi” czy „Frankensteina” zęby zaciskały mi się z niechęci.
Za dużo razy widziałam jak pazerni amerykanie wycierają sobie gęby tymi pięknymi historiami robiąc z nich karykatury dostosowane do komercyjnych wyborów widowni. Widowni, która najczęściej i tak nie znała oryginałów wykorzystywanych dzieł i miała je w dupie -Dracula to taki kuzyn Edwarda, nie?
Zapierałam się więc rękami i nogami przed „Penny Dreadful”. Paradoksalnie okazało się, że serial, który nawet swoim tytułem nawiązuje do taniej literatury grozy popularnej w robotniczych dzielnicach wiktoriańskiego Londynu, wcale nie krzywdzi klasyki, nie odwraca się do niej dupą i nie ośmiesza ku uciesze gawiedzi.
Teraz mi jest nawet przykro, że obejrzałam już trzy sezony i następnego nie będzie. Tyle jeszcze można by z tego pomysłu wyciągnąć!
Jak wspomniałam moje największe obawy budziły kreacje postaci w scenariuszu serialu. Główną bohaterką filmu jest niejaka Vanessa Ives, młoda arystokratka o zdolnościach paranormalnych. W jakiś sposób umie nawiaząc kontakt z 'tama stroną’, czy też może 'tamta strona’ uparcie nawiązuje kontakt z nią. Poznajemy ją, gdy wraz ze starszym gentlemanem prowadzi poszukiwania swojej przyjaciółki, Miny. Gentleman, sir Malcolm jest ojcem zaginionej. Już na sam dźwięk imienia Mina, powinna Wam się zapalić, lampka: aha, oblubienica Draculi. I faktem jest, że Mina została poniesiona w ciemność przez jej księcia. Nie mniej jednak, to właśnie Vanessa jest głównym obiektem zainteresowań wszelkich złych mocy. Poszukiwanie zaginionej kumpeli to dopiero początek. Dzięki temu wątkowi poznajemy całą 'grupę zadaniową’ do której dołącza rewolwerowiec o wyjątkowo dwoistej naturze oraz młody doktor marzący o wskrzeszaniu zmarłych. Gdzieś tam dobrze bawi się też Dorian Gray znany z „Portretu Doriana Gray’a, a w ostatnim sezonie trafi się jeszcze doktor Jekyl.
O ile nasza główna bohaterka nie ma wyraźnego pierwowzoru w literaturze o tyle większość postaci jest żywcem wyciągnięta z gotyckiej klasyki. Podobnie jest zresztą z większością serialowych wątków. Tematem przewodnim jest oczywiście nieśmiertelna walka dobra ze złem. Vanessa robi tu za przedmiot targu między jasną a ciemną stroną mocy i gdyby nie bardzo dobrze zbudowana psychologia tej postaci byłoby bardzo licho, typowo.
Zresztą, zanim dobrze poznamy tą historię trochę się schodzi. Osobiście nie byłam wcale oczarowana sezonem pierwszym. Dopiero stopniowe dobudowywanie wątków, wikłanie relacji między postaciami sprawiło, że wsiąkłam.
Dla mnie hitem jest postać potwora Frankensteina. Wiecie już chyba, że uwielbiam powieść Mary Shelly, a nad losem jej bohatera roniłam łzy. W serialu ta postać jest znacznie rozbudowana. Oczywiście pojawią się nieścisłości, cóż, ale nie wypadają one na niekorzyść. Postać potwora, wzrusza jeszcze bardziej, a co ciekawe nawet Victor Frankenstein bardziej przekonał mnie do siebie. Po lekturze powieści bardzo go znielubiłam, tu dał się poznać lepiej. O bohaterach i ich decyzjach trudno coś jednoznacznie powiedzieć. Kto zły, kto dobry, to raczej nie rozstrzygnięta kwestia, historie, które niosą ze sobą postaci wcale nie są proste.
Kurczę, ogólnie ten serial jest cholernie smutny. Dramatyzm jest bardzo żywy mimo tej sztucznie nadbudowanej warstwy paranormalnej, która napędza wydarzenia.
Nie da się ukryć, że jest to zasługa aktorstwa, zdecydowanie z wyższej półki. Wizualnie produkcja także robi dobre wrażenie. Obraz Londynu jest taki jaki pamiętamy z wykorzystanych tu powieści. Jest mroczny, tajemniczy, wielowarstwowy. Arystokratyczne salony, i śmierdzące palarnie opium, wystawne przyjęcia i powolne konanie w zaułkach. Poza wizualnym wrażeniem jest też kontekst wydarzeń, tych marginalnych, tych w tle, społeczne problemy wyłożono bardzo drastycznie.
Obok filmowej muzyki też nie da się przejść obojętnie, niejaki Abel Korzeniowski wymiata. Zdjęcia to dzieło tego samego człowieka, który wyczarował mi „Downton Abbey”, zaś nad całą produkcją czuwał scenarzysta „Gladiatora”, producent „Sweeny Todda” wraz z Samem Medesem którego twórczość kocham bezwarunkowo.
Tak, polubiłam „Penny Dreadful” i kajam się za moje uprzedzenia.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:8
Klimat:10
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:9
Walory techniczne:10
Aktorstwo:9
Oryginalność:7
To coś:8
77/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Magda, *.dynamic.chello.pl napisał
Nie miałam czasu obejrzeć 3 sezonu ale chyba pora nadrobić zaległości.
Gość: , *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl napisał
Ilsa, aleś Ty wulgarna.
ilsa333 napisał
Oj tam, oj tam.