Snarveien (2009)
Lina i Martin wybierają się do Szwecji by zakupić po taniości alkohol na ślub znajomego. Gdy mają już wracać do siebie, do Norwegii, natrafiają na blokadę na drodze, będącej skutkiem wypadku. Zmuszeni są ruszyć objazdem.
W takcie podróży w czasie, której dochodzi do nieprzyjemnego incydentu z miejscowym dziwakiem młodzi natrafiają na kolejną 'przygodę’. Na środku drogi znajdują nieprzytomną kobietę w zjawiający się na miejscu policjant oczekuje od nich pomocy w odstawieniu kobiety do jej domu, gdzie jak twierdzi ta mieszka ze swoimi dziadkami.
Tak Lina i Martin trafiają do domu na odludziu gdzie nie spotka ich nic dobrego.
Skandynawskie kino zwykło mnie nie zawodzić. Horrory ze Szwecji i Norwegii odznaczają się oryginalnym podejściem, specyficznym klimatem ciągnącym chłodem i nie rzadko zaskakują. Nawet ich podejście do gatunków tak prostych jak slashery zasługuje na pochwałę, jak to było choćby w przypadku „Hotelu zła” – filmu prostego jak konstrukcja cepa, a jednak chwytliwego.
Sądziłam, że podobnie będzie w przypadku „Snarveien”, ale tu nie mogę oddać się całkowitemu zachwytowi. Coś mi tu nie grało do końca i w efekcie film uznaje za średni.
Nie do końca przekonał mnie ten nadnaturalny przyrost nieszczęść na metr kwadratowy fabuły. W pewnym momencie wszystko robi się jakieś przekombinowane i mało czytelne. W filmach z cyklu młodzi na odludzi największym zagrożeniem dla protagonistów jest nieprzypadkowa przypadkowość. Tu tak na dobrą sprawę nie mogłam odnaleźć jakiejś celowości zarówno w zachowaniu Liny i Martina jak i depczącym im po piętach antagonistów.
Jeśli chodzi o czarne charaktery to nie poświęcono zbytniej uwagi na stworzeniem im określonego pola manewru, tak naprawdę to nie wiadomo po co dorwali tę parkę i co chcieli im zrobić. Jedynymi postaciami, o których można powiedzieć że były 'jakieś’ jest para staruszków z domu na odludziu, postaci tak naprawdę dodatkowe, a jednak ciekawsze niż główne ofiary i główni oprawcy.
Film trwa krótko, a mimo to nie utrzymał mnie w napięciu i tak naprawdę było mi wszystko jedno. Na plus mogę odnotować klimat zbudowany w zasadzie tylko i wyłącznie na dobrodziejstwie otoczenia w jakim rozgrywały się wydarzenia.
Gdyby była to rzecz amerykańska nie byłabym pewnie zawiedziona, ale od Skandynawów oczekuję jednak więcej.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:5
Aktorstwo:5
Walory techniczne:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:5
Oryginalność:4
To coś:5
51/100
W skali brutalności:1/10
Gość: John John, *.net.hawetelekom.pl napisał
Polecisz jakiś brutalny slasher, gore na niedzielę wieczór? Mam ochotę na coś mocnego, coś rzadko polecanego, ale bardzo ciekawego. Masz jakiś typ, będę wdzięczny.
Pozdrawiam
ilsa333 napisał
Slashery brutalnością nie grzeszą zazwyczaj. Jeśli chodzi o gore to „Mamusia i tatuś” jest dość mocne, ale nie wiem czy takie rzadko polecane. Może jeszcze „Izolacja” (2005), „Alyce” (2011), „Apartament” (2006), „Części ciała” (1991), „Martwi i pogrzebani” (1981),”Chirurgiczna precyzja” (2012), „Najście” (2007).
Po za tym praktycznie wszystkie filmy włoskiego nurtu kanibalistycznego, filmy Fulciego , Bavy i Argento.
Gość: John John, *.net.hawetelekom.pl napisał
Dzięki za odpowiedź. Zdaję sobie sprawę, że slashery nie są przeważnie brutalne, dlatego skierowałem pytanie do Ciebie, widząc, że wynajdujesz takie filmy jak Snarveien masz większe pojęcie o tym podgatunku. Z tych co podałaś już kilka „obaliłem” ,ale takiej Izolacji pewnie bym nie znalazł. Nurt kanibalistyczny też jest mi znany. Jeszcze raz dzięki