A-i-deul aka Children (2011)
22 marca 1991 roku pięcioro chłopców mieszkających nieopodal Daegu w Korei Południowej ginie bez śladu. Zaalarmowani zniknięciem dzieci rodzice robią wszytko by jak najszybciej wszczęto poszukiwania, jednak odbywające się w tym czasie wybory skutecznie odciągają uwagę władz.
Chłopcy nigdy nie wrócili do domu. Z braku tropów, a raczej dowodów na ich potwierdzenie, sprawę zamknięto bodajże w 2002 roku.
Koreański „Children” jest sfabularyzowaną wersją wydarzeń rozgrywających się na przestrzeni dziesięciu lat, od zaginięcia chłopców, do zamknięcia sprawy.
Film podsuwa rozwiązanie zagadki „zniknięcia żabich dzieci” jednak nie jest to potwierdzona wersja owych zdarzeń, lecz jedna z opcji.
Filmowe wydarzenia skupiają się na prywatnym śledztwie dziennikarza telewizyjnego, nagradzanego dokumentalisty, który zostaje wydelegowany z Seulu do Daegu. To tu Kang zaczyna interesować się starą sprawą zaginięcia grupy chłopców z pobliskiego miasteczka. Angażuje w sprawę profesora uniwersyteckiego, który stworzył ciekawą teorię dotyczącą przebiegu wydarzeń z 22 marca 1991 roku. Ten trop bezlitośnie wbija nóż w serca rodziców najstarszego z zaginionych dzieci i to na nim skupiamy się przez lwią część filmu.
Podobnie jak w przypadku innego koreańskiego thrillera opartego na autentycznym zdarzeniu, „Zagadka zbrodni„, „Children” nie skupia się na postaci antagonisty, jak najbardziej barwnej zgodnie z modą amerykańską, lecz na perspektywie śledczych, dokumentalisty, profesora, detektywów, rodziców.
Dzięki temu unikamy zbytniej brawury w portretowaniu filmowych bohaterów. Główna oś fabuły spoczywa na niepewności. Masa pytań, wiele podejrzeń, żadnych dowodów, nic pewnego.
Do pewnego momentu widz sam decyduje w jaką wersje wydarzeń uwierzyć. W finale pojawia się coś nowego, co nie do końca przypadło mi do gustu. Ta część jest zresztą najdalsza od rzeczywiście potwierdzonych wydarzeń.
Gdyby nie to, że tak przywarłam do tej zagadkowości i złożoności proponowane przez filmowców rozwiązanie zagadki przypadłoby mi do gustu, bo i tak jest sto razy lepsze niż w większości zachodnich produkcji.
Forma w jaką obleczono te historię na pewno podoba się miłośnikom nieszablonowych historii kryminalnych.
Film nie stara się na siłę zrobić wrażenia podsuwanymi obrazami a i tak mimochodem mu się to udaje. Brutalność, pozbawiona brutalności.
Zdjęcia uchwyciły jakąś dziwną poezję tkwiącą w zupełni przyziemnej ludzkiej tragedii. Wszytko ma bardzo wyważony ton, nawet aktorzy nie próbują szarżować w najbardziej dramatycznych momentach. Być może ktoś uzna tę stabilność narracji za kulawe, nudne rozwiązanie, ale moją uwagę najbardziej przyciągały właśnie te momenty ciszy. Milczenie porusza najbardziej, a jest to film o milczeniu, o ciszy, która zapada kiedy ktoś niespodziewanie znika.
Jeśli o mnie chodzi, kolejny punkt dla Koreańczyków.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:7
Zabawa:9
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:9
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:9
75/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz