The Other Side of the Door/ Po tamtej stronie drzwi (2016)
Maria i Michael mieszkają w Indiach z dwójką dzieci. Pewnego dnia w wyniku tragicznego wypadku jedna z pociech żegna się ze światem, na oczach bezradnej matki. Od tamtej pory kobieta nie jest w stanie wyjść z żałoby. Gdy jest już na granicy załamania, gotowa umrzeć by móc być ze swoim synkiem z pomocą przychodzi jej hinduska służąca. Opowiada Marie o świątyni gdzie będzie mogła skontaktować z synkiem. Marie udaje się tam, ale sama rozmowa z Oliverem przez wrota świątyni nie wystarcza jej. Wbrew nakazom starej hinduski otwiera drzwi i wpuszcza zmarłą duszę do świata żywych.
Mogłabym powiedzieć, że „Po tamtej stronie drzwi” mnie rozczarował. Mogłabym, gdybym przezornie nie wyzbyła się jakichkolwiek oczekiwań wobec tej produkcji. Wyzbyłam się ich już zawczasu gdy musiałam co nieco dowiedzieć się o tym filmie by móc napisać coś o nim w ramach organizowanego konkursu. Niektórzy szczęśliwcy poszli na w związku z tym do kina. Mówię, szczęśliwcy, bo w czasie maratonu wyświetlano wile innych lepszych filmów, więc nie mam wyrzutów sumienia, że Was w to wrobiłam.
„Po tamtej stronie drzwi” reklamowano jako, uwaga, horror psychologiczny w stylu „Szóstego zmysłu„. Jeśli ktoś dał się na to nabrać, musiał się solidnie wkurzyć;) Oczywiście ta produkcja nie ma nic wspólnego ze starym thrillerem pod który próbowała się podszyć. Jest to typowe ghost story, którego fabuła zbudowana została na do zrzygania powielanym schemacie. Nie czyni to tego filmu tragicznie złym, ale nie ma też szansy by uczynić go dobrym.
Na początek mamy coś dramatycznego, ku utrapieniu maminych serc. Dzieciątko ginie w okrutnych okolicznościach, co wpędza jego matkę w poczucie winy. Kobieta nie radzi sobie, nawołuje kostuchę by po nią przyszła. Nie znajduje pociechy w ślicznej kędzierzawej córeczce, czy sympatycznym mężu. Wtedy hinduska służąca, Piki, pochyla się nad losem żałobnicy i oferuje pomoc. Wysyła Marie do starej świątyni. Mówi, nie otwieraj drzwi, nie mówi dlaczego, choć sądzę, że nawet gdyby wyłożyła sprawę łopatologicznie to rozpaczająca matka słysząca kwilenie za drzwiami, kwilenie swego pierworodnego i tak zrobiłaby to co zrobiła: otworzyła drzwi.
Synka nie spotkała, ale wróciła niejako pokrzepiona na duchu nie wiedząc, że właśnie sprowadziła z za światów ducha. W myśl starej horrorowej zasady, która zawsze czyni ze zmarłych ortodoksyjnych przeciwników życia, duch niesie ze sobą śmierć. Jakie ma plany? Myślę, ze domyślicie się tego jeśli tylko dodacie dwa do dwóch. Zgodnie z tą wyższa matematyką przebiegają dalsze filmowe wydarzenia.
Tu oczywiście nie zabraknie efektów komputerowych dobrodusznie generujących martwe maszkary i skocznych scen z ich udziałem. Naliczyłam dwie dobre skoczne scenki, pierwsza nad wodą na 'pogrzebie papużek’, druga w domu z udziałem małej Lucy oglądającej kreskówki. Reszta wypada blado, przesuwające się meble, samogrający fortepian etc. Wiadomym jest, że im dalej w las tym więcej grzybów, co przekłada się w filmowej taśmie na coraz większe nagromadzenie coraz nachalniejszych ujęć z udziałem nadprzyrodzonych istot.
Finał bez słodkiego happy endu mogę łaskawie pochwalić, nie był zły, ale nie wysilono się z nim za nadto.
Co mnie mocno rozczarowało, jak na film produkcji brytyjskiej nie odczułam tu zimnego podmuchu gotyku, a Brytole umieją takie rzeczy robić, przecie. Było bardzo amerykańsko. Nie wykorzystano też potencjału miejsca. Indie świetna lokalizacja, ale twórcy filmu ograniczyli się jedynie do wyeksponowania wszechobecnego brudu, biedy i tłoku. Nie zagłębiano się w ich przebogatą duchowość, traktując szamańskie wątki bardzo pobieżnie.
Mamy tu po prostu kolejny średniak. Czy się spodoba potencjalnym widzom? Myślę, ze niedzielni oglądacze będą zadowoleni, ale jeśli szukacie czegoś choć odrobinę innowacyjnego to w tym filmie tego nie znajdziecie. Trzeba uderzyć do innych drzwi.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zaskoczenie:4
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:4
To coś:5
54/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz