Eyes of stranger/ Oczy nieznajomego (1981)
Prezenterka wiadomości Jane Harris żywo interesuje się sprawą seryjnego zabójcy kobiet, którego określa telefonicznym zboczeńcem z uwagi na specyfikę postępowania sprawcy. Zagadkowy typ zanim dopadnie swoją ofiarę zdaje się ją obserwować, gnębić telefonami, aż przychodzi czas na spotkanie twarzą w twarz. Jane od lat opiekuje się siostrą, która w wyniku traumy przestała widzieć i słyszeć, czuje się za nią odpowiedzialna. Bystra reporterka trafia na trop zabójcy szybciej niż gliniarze, być może dlatego, że dzieli ją od niego odległość ulicy…
Za scenariusz „Oczu nieznajomego” odpowiada Ron Kurz od „Piątku 13ego” – taka rekomendacja to chyba najlepszy wstęp by zachęcić widzów do tego filmu:)
Oczywiście „Oczy nieznajomego” nie są slasherem, raczej horrorem/thrillerem ze śledztwem kryminalnym i watkami psychologicznymi. Dla mnie fabuła tego filmu to takie połączenie „Okna na podwórze” z „Doczekać zmroku”. Dlaczego?
Z obrazem Hitchcocka wspólny jest na pewno wątek prywatnego śledztwa, które polega na tropieniu sąsiada.
Jane bardzo emocjonalnie angażuje się w sprawę, którą powinna jedynie relacjonować jako telewizyjna prezenterka. Angażuje się na tyle, że zaczyna wypatrywać tropów. Fart jest jej sprzymierzeńcem i szybko zaczyna deptać mordercy po piętach.
Kontaktuje się z nim tą samą drogą co on zwykł kontaktować się z przyszłą ofiarą. Dzwoni do niego i wprost mówi mu, że wie kim jest i co robi. Niestety nie skłania go to do przyznania się do winy, raczej mobilizuje do wytropienia bystrej łowczyni. Kobieta sama musi zdobyć dowód. W czasie jeden z prób pozyskania dowodu winy jesteśmy świadkami niesamowicie emocjonującej rozgrywki. Sytuacja dość typowa, bo Jane właśnie myszkuje po domu zabójcy gdy ten do niego wraca. Tu ciśnienie może skoczyć.
Moje skojarzenie z „Doczekać zmroku” wzięło się oczywiście z powodu niewidomej bohaterki. W przypadku „Oczu nieznajomego”, siostry Jane, która znajdzie się w jeszcze gorszej sytuacji niż Audrey Hepburn we wspomnianym thrillerze – mało, że ślepa to jeszcze głucha, osaczona we własnym domu.
Scenariusz mimo iż dość prosty spełnia swoja rolę, historia ciekawi, wciąga. Pomysł jest też doskonale zrealizowany, nie przeszkadzała mi nawet ta odrobina kaskaderki. Z obsady na największe wyróżnienie o dziwo nie zasłużył u mnie odtwórca roli mordercy lecz Lauren Tewes jako Jane. Urzekł mnie sposób w jaki wykreowała swoja postać. Jane jest sprytna, waleczna i posiada wolę walki graniczącą z heroizmem. Twarda babka, jednym słowem.
Film ogląda się bardzo przyjemnie i bez zgrzytów. Co więcej, mimo iż jest to film rocznikowo dość stary to nie odczujemy tego oglądając go. Oczywiście klimat lat ’80 jest obecny, ale nikt chyba nie powie, że jego forma jest przestarzała.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:5
To coś:7
67/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz