Bazar złych snów – Stephen King
Ze zbiorów opowiadań Stephena Kinga czytałam jak dotąd tylko dwa, „Cztery pory roku” i „Wszytko jest względne„, plus kilka opowiadań z znalezionych gdzieś 'luzem’.
W inionym roku pisarz wypuścił na świat swoje nowe dziecko „Bazar złych snów”, które to dorwałam na przecenie w biedronce. Za 21 opowiadań, z czego każde zostało opatrzone wstępem od autora dotyczącym inspiracji do jego powstania przyszło mi zabulić 27 zeta, więc uwaga, znacznie taniej niż empiku.
Z nowego Kinga jestem bardzo zadowolona, spotkałam tu opowiadania, od których wręcz nie mogłam się oderwać i mam swoją top listę.
Na pierwszym miejscu umieściłabym chyba „Wydmę”, która wygrała z opowiadaniem „Ur” o krótki łeb. W jakiś dziwny sposób skojarzyła mi się ona ze „Starym” Daphne du Maurier. Być może ze względu na narracje, ale raczej ze względu na mocne zakończenie.
„Wydma” to historia starego sędziego, który relacjonuje swojemu pełnomocnikowi do spraw testamentu historie pewnej plaży i wydmy znajdującej się na niej – wydmy przepowiadającej przyszłość. Wydmy, na której palec przeznaczenia wypisuje kolejne nazwiska osób mających pożegnać się ze światem.
Mój numer dwa to „Ur” opowiadanie napisane dla portalu Amazon w ramach promocji czytników e-booków. Haniebna, zdaniem niektórych, geneza tego opowiadania nie przeszkodziła Kingowi w wysmarowaniu opowieści, która bardzo pobudza wyobraźnię. Rzecz dotyczy profesora literatury, który w ramach otwierania się na nowe technologie nabywa w sprzedaży wysyłkowej małego kindleia, czyli czytnik e-booków. Facet odkrywa, że jego urządzenie daje dostęp do bazy książek pochodzących z alternatywnych rzeczywistości, rzeczywistości, w których znani pisarze żyli dłużej bądź krócej, napisali więcej lub mniej dzieł, a często kompletnie zmieniali literacie upodobania. Jak tylko pomyślałam o tych wszystkich książkach, które napisałby by Poe gdyby nie nie jego śmierć, co też jeszcze napisałby Grabiński gdyby pożył dłużej, ba.. może Nabokov dokończył by „Oryginał Laury”?! Jakże to cudowna wizja!. Czemu więc „Ur” znalazł się na drugim miejscu? Bo King trochę sknocił sprawę w pewnym momencie odchodząc od fantazji na temat literatury niedokonanej na rzecz czegoś absolutnie 'niewyjściowego’ jak 'gazeta z przyszłości’. Wkurzył mnie takim zagraniem, choć rozumiem, że dla większości czytelników mój argument może być durny, bo kogo interesowałby Poe gdyby mógł zapobiec śmierci kogoś bliskiego?
Na trzecim miejscu umieszczam, nie będąc pewna swego wyroku opowiadanie „Letni grom”. Spłakałam się, przy czytaniu tego krótkiego tekstu. Jest to historia, krótka historia mężczyzny, który jako jeden z nielicznych przetrwał wojnę nuklearną. Cóż z tego, że przetrwał jak teraz jego i jego psa czeka powolne konanie z powodu choroby popromiennej? Cóż, przetrwanie czasami nie jest warte swojej ceny.
Tak wygląda podium.
W tym zbiorze mamy z resztą dużo teksów o śmierci, ale nie z rodzaju tych gwałtownych i nadnaturalnych. King chyba zaczął podochodzić do tematu z większym spokojem i może z racji wieku nie przedstawia śmierci tylko i wyłącznie jako wyniku nadprzyrodzonych zdarzeń, czy gwałtownych ludzkich zapędów.
Tu świetnym przykładem wydaje się „Pan Ciacho”, czyli opowieść sędziwego lokatora domu starców, który zapowiedź śmierci utożsamia ze wspomnieniem z młodości, które powraca by przypomnieć mu o jego śmiertelności.
Podobnie wątek jak najbardziej naturalnego zgonu mamy w opowiadaniu „Premium Harmony”, gdzie śmierć przychodzi nagle zaskakując, tych którzy zostali.
Sprawa jest bardziej złożona w przypadku „Kiepskiego samopoczucia”, choć dotyczy generalnie tego samego: jeden z małżonków umiera, co ma zrobić, ten który został?
King wziął też na tapetę pytanie: a co dzieje się po śmierci z tymi, który umarli? Tu ciekawa wizję odpowiedzi mamy w opowiadaniu „Życie po życiu”.
Wszechobecna w zbiorze śmierć triumfuje także w opowiadaniu pod tytułem… „Śmierć”, znacznie różniącym się stylem od tego jak zwykł pisywać King. Sam autor zaznacza, że było to swego rodzaju eksperyment. Moim zdaniem był udany, czego nie mogę powiedzieć o „Kościele z kości”, utworem napisanym jakąś bełgotliwą liryką, zupełnie od czapy. Podobnie sprawy mają się z „Tommym” – to dwa najgorsze opowiadania ze zbioru.
Do gustu przypadła mi też „Moralność”, a raczej jej powolny rozpad w opowiadaniu o tym tytule. Wysoko w rankingu umieściłabym też „Batman i Robin wdają się w scysję”, choć jest to opowiadanie bardziej obyczajowe, ale za to w sposób bezwzględny.
Trochę więcej z nadprzyrodzonymi mocami mamy do czynienia w „Nekrologach”: Tylko pomyślcie, piszecie czyjś nekrolog, a on pada martwy jak na zamówienie, kuszące.
Jeśli jednak miałbym wybrać opowiadanie które jest najbardziej 'kingowskie’ ze wszystkich, postawiłabym chyba na „130 kilometr” o samochodzie pożerającym ludzi, lub na „Wrednego dzieciaka” o emanacji zła pod postacią małego rudego chłopaczka, który prześladuje naszego bohatera niczym Wiliam Wilson w opowiadaniu Poego. To zresztą dwa opowiadania, które prezentują bardzo wysoki poziom. Jest też sporo średniawek, które jednak czytało się całkiem dobrze.
Podsumowując uważam, że to całkiem klawy zbiór. Bardzo podobał mi się pomysł ze wstępami do każdego z opowiadań.Fajna sprawa dowiedzieć, się co natchnęło autora do opowiedzenia takiej właśnie historii, jak powstawała etc.
Moja ocena:
130 kilometr:7/10
Premium Harmony: 6+/10
Batman i Robin zdają się w scysję:8/10
Wredny dzieciak:7/10
Wydma:9/10
Śmierć:6/10
Kościół z kości:3/10
Moralność:6+/10
Życie po życiu:7/10
Ur:8/10
Herman Wouk jeszcze żyje:6/10
Kiepskie samopoczucie:7/10
Billy Blokada:6/10
Pan Ciacho:7/10
Tommy:3/10
Zielony Bożek cierpienia:6/10
Ten autobus to inny świat:5/10
Nekrologi:7/10
Pijackie fajerwerki:6/10
Letni grom:7/10
Całość:7+/10
brazowy_jenkin napisał
Za żadną książkę Kinga nie dałbym nawet dziesięciu złotych.
Napisałabyś reckę jakiejś książki Mastertona. Tylko takiej, której jeszcze nie czytałem 😀
ilsa333 napisał
Nigdy nie czytałam nic Mastertona. Poleć jakiś tytuł to rozważę.
brazowy_jenkin napisał
„Zaklęci”, „Głód”, „Bezsenni”, „Wyklęty”, „Drapieżcy”. Mogłabyś zrecenzować „Manitou”, powieść, którą rozpoczął karierę pisarza horrorów, a której sam jeszcze nie czytałem. Tylko ostrzegam, że twórczość Mastertona to coś zupełnie innego niż King. Jest bardziej krwawy i bezpośredni, nie ma tam cackania się i rozwlekania opisów stanów psychicznych bohaterów na kilkadziesiąt stron. Za to jest dużo seksu. Bo notabene pisał on też dobre poradniki seksuologiczne.