Cherry Falls/ Krew niewinnych (2000)
Tytułowe Charry Falls to małe amerykańskie miasteczko, gdzie pewnego dnia rozpoczyna się fala morderstw. Ofiarami padają zarówno chłopcy jak i dziewczęta. Morderca ma tylko jedno kryterium – niewinność. Zabija wyłącznie dziewice i prawiczków. Gdy policja próbuje rozwikłać tajemnicę tożsamości mordercy dokopując się do historii z przed dwudziestu laty, licealiści z Cherry Falss planują masową deflorację w celu zabezpieczenia się przed zainteresowaniem ze strony zabójcy.
Thriller „Krew niewinnych” powstał na fali popularności teen slasherów jaką przywróciła premiera „Krzyku” Cravena. Jak na teen horrorek, czy teen thrillerek przystało znajdziemy tu kompilację wątków opery mydlanej i dreszczowca.
Główną bohaterką jest córka policjanta Jody, która boryka się z tym samym dylematem co Sydney Prescot w „Krzyku”, stracić dziewictwo, czy też nie. Tym czasem w okolicy zaczynają ginąć młodzi i nietknięci. Jakiś wariat morduje kolejnych protagonistów i oznacza ich ciała krwawym znakiem 'Virgin’. Bystra Jody podsłuchuje rozmowę swojego ojca z dyrektorem liceum i tym samym poznaje nazwisko potencjalnego mordercy. W myśl żelaznej zasady slashera sprawa morderstw ma związek z tragedią z przeszłości, a zabijanie niewinnych mieszkańców Cherry Falls jest niczym innym jak zemstą.
Fabuła filmu jest gęsto usiana młodymi atrakcyjnymi zwłokami. Pojawiają się elementy pastiszu, ale stosowane są z wyczuciem, bez ingerencji w klimat grozy. Jak na próbę podrobienia słynnego „Krzyku” nie jest źle, widziałam gorsze 'podróbki’.
Film będzie dobrą rozrywką dla kogoś kto szuka filmu nie zobowiązującego do zbytniej aktywności umysłowej, ale też nie chce się doszczętnie ogłupić.
W mojej ocenie największym plusem produkcji jest postać final girl, czyli Jody w którą z powodzeniem wciela się Brittany Murphy, z pośród mdłych i nijakich postaci słodkich niewiniątek, które spotkamy na pierwszy planie w niemal każdym slasherze ona wyróżnia się stylem i charyzmą.
Mimo iż mamy tu do czynienia z seryjnym mordercą to sceny zbrodni nie zszokują widza z tej prostej przyczyny, że zawsze rozgrywają się po za kadrem.
Jeśli idzie o główną filmową zagadkę to jest na poziomie przeciętnego teen horroru. Trochę naiwna i w dużej mierze przewidywalna. Czy mi to przeszkadzało? Jakoś nie specjalnie. „Krew niewinnych” ogląda się przyjemnie i bez irytacji, chyba że widz oczekiwał czegoś ze znacznie wyższej półki.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Aktorstwo:7
Walory techniczne:6
Oryginalność:4
To coś:6
57/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz