Worry Dolls (2015)
Inspektor policji w Nowym Orleanie próbuje schwytać seryjnego zabójce, który dopuszcza się rytualnych morderstw na młodych kobietach. W czasie próby odbicia jednej z ofiar oprawca, imieniem Henry ginie z rąk policjanta, Matta.Detektyw przejmuje zabawki aspirującego szamana, a te nieszczęśliwie trafiają w ręce jego córeczki. Owymi zabawkami są 'lalki umartwienia’.
Córka Matta Chloe robi z nich naszyjniki i sprzedaje w sklepie swojej matki. Wkrótce wszystkim nabywcom, a także samej Chloe zaczyna odbijać. Wygląda to na opętanie w klimacie voodoo.
„Worry Dolls” to trzeci horror wyświetlany w ramach maratonu grozy, który odbył się w ubiegły piątek w sieci kin Helios. „Worry dolls” był tez moim faworytem jeśli idzie o potencjalnie najlepszy film ze wszystkich czterech. Czy miałam rację? Niestety nie do końca.
Obraz miał na pewno duży potencjał. Religia voodoo jest bogata w najróżniejsze motywy, które sprawny twórca horroru może wykorzystać. Chodzi mi tu głównie o ciemną stronę kultu. Tak jak w religii chrześcijańskiej reżyserzy horrorów wykorzystują postać szatana, tak w w przypadku voodoo jest to najczęściej wątek nekromancji i wszelakiego typu klątw. Tu użyto lalek umartwienia, które stara szamanka stworzyła dla skrzywdzonego dziecka by ten mógł przelać na nie swoje krzywdy i strach.
Niestety nie wszystko da się załatwić małym 'czary mary’, czasem potrzeba większej ofiary. Do takiego też wniosku doszedł nasz Henry.
We wstępie filmu widzimy sekwencję scen obfitujących w dość makabryczne wrażenia wizualne. Widzimy młodą dziewczynę, pociętą i umęczona, próbującą uciec z lochu sadysty. Wstęp jest mocny. Później następuje przestój akcji, ale nie na długo. W ręce małej Chloe trafiają laleczki, w których dostrzega walory artystyczne i postanawia zrobić z nich naszyjniki. Po czym opycha jej miedzy innymi koleżance mamy, która ofiarowuje to cudo swojemu małżonkowi – na szczęście. Szczęście spłynie na nią krwawą łaźnią, bo mężowi ostro odbije.
Podobna sytuacja spotka nastoletniego chłopaka, który również powiesił na swojej szyi lalkę. Jest tu więc sporo scen krwawych. Mogę powiedzieć, że twórcy używają ich jako nadrzędnego elementu filmu. Niestety w tym zamieszaniu gdzieś uciekł klimat. W zasadzie nie uciekł, a wręcz nie pojawił się. Pytanie, czemu? Szczerze mówiąc nie wiem, musiałabym film zobaczyć jeszcze raz, z bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody – nie o trzeciej w nocy kiedy już przysypiałam.
Wadą niezaprzeczalną, która rzuca się w oczy mimo przymkniętych powiek jest warsztat aktorski. Jest po prostu bardzo słaby. W obsadzie zobaczyłam jakiś kompletnie nie znanych ludzi, co zwykle mnie cieszy, ale nie w tym przypadku.
Miałam wrażenie, że cała obsada jest strasznie spięta, jakby reżyser przystawiał im bron do głowy i siłą zmuszał do udziału w filmie. Później ta spina przechodzi w apatię. Scenariusz też w pewnym momencie bezsensownie się zapętla. Zaczyna zajeżdżać „Kroniką Opętania” i niestety nie wykorzystuje jej pozytywów, raczej to co było tam najmniej porywające. Coś się sypie. A szkoda, bo pomysł fajny tylko wykonanie trochę niedorobione.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:6
Aktorstwo:5
Oryginalność:6
To coś:5
52/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz