Southbound (2015)
Amerykańskie autostrady na pustkowiu budzą niepokój. Co też tam się może czaić? Rodzina wiejskich sodomitów prowadząca jedyną na sto parę mil stację benzynową? Seryjny morderca z ciężarówki, a może grupa koczujących na pustyni kanibali? Wyobraźnia podsuwa najkoszmarniejsze opcje, dlatego tego rodzaju plenery cieszą się niesłabnącą popularnością wśród twórców horrorów.
W antologii kilku połączonych ze sobą filmów pt. „Southbound” spotkamy się w kilkoma typami zagrożeń, jakie oferują odludne miejsca. Nie koniecznie zmieszczą się one w łatwych do przewidzenia ramach, jak wspomniany morderca, kanibale, czy inni sodomici.
W przypadku „Southbound” podróżni przemierzają szlak rodem z piekła, gdzie ani prawa fizyki ani moralność, czy logika nie mają zastosowania.
Film został mi polecony przez jedną z czytelniczek bloga w ramach nowej podstrony „Jaki film polecasz” i mogę powiedzieć, że jest to pierwszy przykład tego, że warto było taką opcje wprowadzić:)
Szybko udało mi się namierzyć film i po sensie mogę potwierdzić jego wartość.
Lubię filmowe antologie, szczególnie te, w których wątki są sprawnie i klarownie łączone. Tak jest w przypadku tej produkcji.
Wstęp pokrótce przedstawia nam, z czym będziemy mieli do czynienia, nasuwając skojarzenia z serialowymi „Opowieściami z krypty” , czy „Strefą mroku”. Z miejsca widzimy, że będzie to obraz utrzymany w starym stylu, choć skutecznie korzystający z dobrodziejstw techniki efektów komputerowych.
Pierwszy segment nosi tytuł „Way Out” i traktuje o dwóch typkach, którzy zatrzymują się w przydrożnym barze. To dziwne miejsce budzi w nich niepokój, a przeżycia poprzedniej nocy, które to w szczegółach poznamy dopiero w ostatnim segmencie nakazują dać stamtąd nogę. Jak się okazuje jest to niemożliwe. Wyjeżdżając z tego miejsca na powrót do niego trafiają, nie zależnie od kierunku, w którym się udadzą. Mocno psychodeliczna sprawa. Skojarzyło mi się to z niedawno widzianym meksykańskim thrillerem „Równolegle” – swoją drogą świetny film.
Choć sam zamysł zapętlenia nie jest niczym nowym, to okraszony odpowiednim retro klimatem i dodatkiem w postaci dziwnych stworów wyłaniających się z podziemi daje fajny efekt i pieczętuje sprawę dobrym gore.
Drugi segment, do którego płynnie przechodzimy nosi tytuł „Siren” i traktuje o mieszkańcach małego osiedla przy autostradzie. Ta mikra społeczność ma specyficzne sposoby pozyskiwania nowych członków, o czym przekonają się trzy niewiasty. Tu odnosimy się do klasycznego już wątku odizolowanych od cywilizacji osobników, którzy tworzą swoje małe plemię oparte na szokujących zasadach.
Bardzo fajny temat, zrealizowany podobnie jak w przypadku pierwszego segmentu w starym stylu.
Za sprawą jednej ze wspomnianych dziewcząt trafiamy do segmentu trzeciego („Accident”), gdy uciekinierka, jedyna ocalała, trafia na podróżującego tą trasą Lucasa. Facet próbuje udzielić rannej dziewczynie pomocy dzwoniąc na 911, nie zdając sobie sprawy z tego, że w tym terenie nawet telefony alarmowe są inne.
Tak rozwija się schizolska akcja z próbą ocalenia rannej, w której uczestniczy Lucas i dwoje rozmówców z 911, którzy starają się pokierować facetem tak by ocalił dziewczę. Ale czy na pewno o to im chodzi? A może chcą chłopine wpędzić w paszcze szaleństwa? A może już w tej paszczy jest?
Następnie mamy kolejne płynne przejście do segmentu przedostatniego, czyli „Jaillbreak”. Jest to opowieść o starszym mężczyźnie, który całe lata poszukiwał swojej zaginionej siostry. W końcu odnajduje ją w okolicy feralnej autostrady, ale ta wcale nie zamierza wracać do domu. Nie chce, czy nie może?
Tu intuicja nakazuje mi stanąć po stronie pewnej interpretacji, którą można odnieść do całej antologii: dziewczyna jest piekle, a z piekła nie ma wyjścia. Traumatyczne przeżycia z młodości najpewniej pchnęły ją do samobójstwa. Bratu udaje się ją odnaleźć dopiero gdy… sam jest już martwy.
Ostatni segment jak wspomniałam traktuje łączy się z pierwszym. W „Way in” mamy do czynienia z napadem jakiego ofiarami pada małżeństwo z nastoletnią córką. Już wiemy co też spotkało naszych 'dwóch typków’ w noc przed przyjazdem do baru…
„Southbound” to klawa rozrywka dla miłośników starej szkoły straszenia. Trochę stylu Lyncha, trochę elementów nieodżałowanych retro horrorów, wszytko sprawnie połączone i lekko okraszone efektownym, nie nachalnym gore.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:8
Klimat:9
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
68/100
W skali brutalności:2/10
Nala napisał
Dziś oglądałam. Całkiem przyzwoity film. Najbardziej przypadła mi do gustu trzecia „nowela”, czyli „Accident”, ale to tylko moja opinia. Dobrze jest znaleźć wyjście z potencjalnej… drogi bez wyjścia.
Pozdrawiam. 🙂