Gorączka chwili – Viveca Sten
W noc świętojańską w nadmorskim miasteczku Sandhamn dochodzi do serii wypadków.
Wszytko zaczyna się od młodej na wpółprzytomnej dziewczyny próbującej odszukać w pijanym tłumie swoim znajomych. Do tego dochodzi zniknięcie czternastoletniej dziewczynki, która wyruszyłam na swoją pierwsza popijawę i na koniec zwłoki nastoletniego chłopaka zatłuczonego nieopodal plaży. Wszystkie te wydarzenia próbują złożyć do kupy policjanci pod przewodnictwem inspektora Andreassona.
„Gorączka chwili” to już piąty tom cyklu „Morderstwa w Sandhamn” autorstwa Vivecy Sten, szwedzkiej prawniczki. Do tej pory w ogóle nie miałam do czynienia z tą pisarką. Jakoś zaginęła mi w tłumie innych skandynawskich autorów kryminałów- tak popularnych w Polsce, głównie dzięki wydawniczej serii „Czarna seria”.
Fakt, że w moje ręce trafiła piąta część cyklu w żaden sposób nie wpłynęło na mój odbiór książki. Nie czułam się pogubiona w gąszczu wątków rodzinnych i obyczajowych, jak to może się dziać, jeśli w ten sposób zaczniecie przygodę np. z Camillą Lackberg. Oznacza to, że książki Sten spokojnie możecie czytać w dowolnej kolejności. Możecie zacząć np. od „Gorączki chwili”.
Już sam tytuł powieści zdradza nam naturę piątego z kolei 'morderstwa w Sandhamn’.
Jest to zbrodnia, która rozegrała się w środowisku młodych ludzi, nie szczędzących wysiłku by w doborowym towarzystwie wprowadzać się w stan nieważkości wszystkimi dostępnymi metodami. Jedna z takich osób staje się ofiarą morderstwa. Jest nią, szesnastoletni Victor.
Chłopak wraz z ze swoją dziewczyną, koleżanką i kolegą wybierają się na świętojańską balangę na jachcie. Tam dochodzi do spięć i w efekcie każde z nich rozbiega się w swoją stronę. Pamiętajmy też o tym, że koledzy Victora nie są jedynymi, którzy postanowili tej nocy zaszaleć. Baluje całe miasteczko i co i rusz dochodzi do jakiś incydentów.
Jak w tej gęstwinie chwilowo niepoczytalnych wyłonić sprawce morderstwa? Jak odtworzyć wydarzenia z tej nocy skoro większość świadków była tak nawalona, że niewiele pamięta.
Kto zabił?
Tu mamy, jak na kryminał przystało, kilka tropów. Żaden z potencjalnych sprawców, jakich podejrzewał inspektor Andreasson nie przekonał mnie i z niecierpliwością czekałam aż autorka w końcu go zdemaskuje.
W toku śledztwa poznajemy świat młodych rozbawionych, którzy pewnego dnia przeholowali z używkami i jedno z nich nie wróciło do domu. Jest to obraz mało zabawny, wbrew pozorom. Młodym ludziom towarzyszy przerastająca ich możliwości gama emocji. Jak zazwyczaj w takiej sytuacji rodzice nie zdają sobie z niczego sprawy. Wątki obyczajowe są więc całkiem ciekawe i wiarygodne. Samo zaś rozwiązanie głównej zagadki pokazuje nam jak niewiele potrzeba żeby zejść z tego świata.
Dodatkowy plus daję za zakończenie historii, jest do prawdy mocne i silnie przygnębiające. Żaden tam tęczowy happy end i trzymanie się za rączki.
Styl autorki jak i samo prowadzenie fabuły przypadło mi do gustu i przekonało swoją prostotą i klarownością. Jest to opowieść napisana bez wysiłku, którą czyta się z przyjemnością.
Moja ocena:7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca:
Dodaj komentarz