Cabin Fever (2016)
Opis fabuły jest tu w zasadzie zbędnym zachodem, bo „Cabin Fever” jest remake „Cabin Fever/ Śmiertelna gorączka”. Od premiery pierwszego filmu nie minęło nawet 15 lat, a jego spora popularność jest w zasadzie gwarantem tego, że wszyscy dobrze pamiętają o czym był.
Jest to prosta historia grupy studentów, którzy wybierają się na wypoczynek w do chatki nad jeziorem, a tam zamiast rozrywki czeka ich śmiertelna zaraza. I tyle. Jednakże sposób w jaki Eli Roth przedstawił tą opowieść, czyli w mojej oceni świetnie oddał ducha starej szkoły kręcenia slasherów sprawił, że „Śmiertelna gorączka” wyróżniała się na tle innych filmów z cyklu: grupa przyjaciół i śmierć na odludziu.
Mogę Wam powiedzieć, że twórca remake zrobił coś zdecydowanie odwrotnego. Wykorzystał scenariusz i pomysł Rotha tylko po to, żeby nakręcić kolejną mdłą rąbankę niczym ie nie wyróżniającą wśród współczesnych horrorów.
Fabuła jest więc identyczna. No, po za niuansami, ale jeśli zachodzą zmiany to in minus.
Już pierwsze sceny pozbawiły mnie nadziei na dobrą zabawę. Dialogi, niby podobne do pierwowzoru wypadają strasznie drętwo, humor jest ciężki i w ogóle nie trafiony. Bohaterzy, mimo iż podlegają temu samemu schematowi co w oryginale to wypadają zdecydowanie mniej naturalnie. Brakuje im indywidualności. Wszystko jest jakieś no sztuczne, plastikowe, mdłe.
Najbardziej uderzające są jednak różnice w oprawie. Wszytko to, co tak przyjemnie kojarzyło nam się ze starymi slasherami, czyli dobór muzyki, lekko matowe zdjęcia, nawet nieco posępne otoczenie zastąpiono feerią kolorów, śliczności, gładkości i jeszcze na domiar złego, w scenach otwierających użyto ścieżki dźwiękowej z „Lśnienia” Kubicka i wykorzystano ujęcia z góry na jadący samochód. Serio?
Nie wiedzę żadnej nadziei dla tego filmu, zginie w tłumie, a jedyna reakcja jakiej może się spodziewać jego twórca to wkurwienie fanów pierwowzoru. Nadzieją dla tego typa jest chyba tylko gimbaza, która w czasie premiery oryginału była jeszcze w powijakach i mogła filmu nie zobaczyć.
Zachęcam do bojkotu tej produkcji. Travis Zariwny, niech na przyszłość nie będzie taki wyrywny, niech idzie w ciemny las i nie grzeszy więcej pychą myśląc, że ma jakieś pojęcie o tym jak powinien wyglądać dobry horror. A i Eliemu należy się solidny kop w dupę za to, że przyłożył rękę do tego prostackiego wymysłu.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:4
Napięcie:3
Zabawa:3
Walory techniczne:4
Aktorstwo:4
Oryginalność:0
To coś:1
Zaskoczenie:3
31/100
w sali brutalności:2/10
Gość: Magda, *.adsl.inetia.pl napisał
Pierwowzór mnie nie urzekł więc chyba remake sobie daruję 🙂