Demon(2015)
Jasnowłosa Żania przywozi z pobytu w Londynie przystojnego narzeczonego, Petera. Zamierza wraz z nim zamieszkać w domu odziedziczonym po dziadku, a przyjecie weselne urządzić w pobliskiej stodole. Tak też się dzieje. Jednakże dzień przed ceremonią Peter wykopuje na podwórku przed domem ludzie szczątki. To zdarzenie w jaki sposób zmienia go. Mimo iż w czasie przyjęcia weselnego chce zachować zimną krew jego stan psychiczny i fizyczny cały czas się pogarsza. To co wygląda na epilepsje według obecnego na weselu starego Żyda jest opętaniem.
Bardzo trudno jest przekonać polskich widzów, że ich rodacy potrafią robić filmy grozy. Kiedy tylko nadarzy mi się ku temu okazja zawsze staram się unaocznić ten fakt. Polacy czują takie klimaty, ich filmy są nietypowe i dziwne.
Niestety od dawna żadne polski twór nie przebił się komercyjnie na tyle by przekonać do tego młodsze pokolenie. Wszyscy pamiętają tylko fiasko „Pory mroku„, a psychodeliczne horrory Żuławskiego giną w tłumie doniesień o tym, że facet był dupkiem.
W ubiegłym roku nieznany mi zbytnio reżyser Marcin wrona podjął się zadania nakręcenia horroru. W Polsce, dla polskich widzów. Po czym popełnił samobójstwo. To nie czas i miejsce na roztrząsanie motywów jakie kierowały twórcą „Demona”, wspominam o tym jedynie z powodu żalu, bo facet odwalił kawał dobrej roboty i szkoda, ze nie nakręci już nic więcej.
„Demon” podobał mi się szalenie. Na pewno to kwestia mojego sentymentu do polskiego kina grozy, ale dostrzegam w nim nawiązania do takich dzieł jak chociażby „Widziadło„.
Poszczególne elementy fabuły skojarzyły mi się także z moim ulubionym filmem Smarzowskiego „Weselem”. Chodzi tu głównie o pokazanie polskie tradycji, polskiej mentalności w sposób satyryczny i dosadny. Z tym, że na weselu Wojnarówny był tylko trup, tu jest trup i duch, który opętał pana młodego.
Obraz Wesela w filmie Wrony bardzo silnie łączy się z przymiotami należnymi epoce romantyzmu. Wesele w stodole, tradycyjne przyśpiewki zamiast disco polo, panna młoda jest zwiewna i eteryczna nie wypindrzona i zmanierowana. Zaproszeni goście zachowują się w sposób bardzo swobodny – osobiście nigdy nie byłam na takiej imprezie. Wszystko wygląda pięknie, barwnie, sentymentalnie, oczywiście do czasu. Wiele scen, jak i całe przesłanie, jak domniemam, oparte jest na symbolice, tej zapomnianej i niechcianej.
Głównym punktem programu są szczątki jakie pan młody, ten obcy, a jednak przyjęty do rodziny chłopak, znajduje na podwórku. Wbrew typowo polskiej mentalności nakazującej trzymanie trupów głęboko w szafie ten wrażliwiec o tym mówi.
Pojawia się ciekawa charakterystyka ojca pany młodej, który niczym Wojnar stara się nad wszystkim zapanować. Grabowski powala tą rolą i sprawnie wplata groteskę i czarny humor w irracjonalną sytuację, w której panu młodemu odbija na weselu. Wszytko wypada tak naturalnie jakby scenariusz pisał się sam. Jeśli już o panu młodym mowa, wcielający się w te rolę Itay Tiran pokazał warsztat na najwyższym poziomie. Jego zadanie było bardzo trudne, bo musiał pokazać się zarówno do strony typowego młodego żonkisia, zakochanego i chcącego pokazać rodzinie panny młodej najlepszą wersję siebie, po czym ma płynnie przejść w histerię związaną z doznawanymi halucynacjami, tu dać popis obłędnych konwulsji rodem z „Opętania” Żuławskiego, by na koniec odegrać rolę młodej dziewczyny w ciele faceta o_O.
Agnieszka Żulewska w roli panny młodej też wypada kwitnąco. Tak naturalnie, eterycznie i bardzo emocjonalnie.
Film dostarczył mi dano nie spotykanych wrażeń. Jest klimat, za sprawą wyboru otoczenia i wykonanych tam zdjęć, jest dobry warsztat aktorski, jest polskość w nieco nieprzyjemnym kontekście, i duchy przeszłości – nie koniecznie chodzi mi tu o tytułowego demona.
Film nie jest łatwy w interpretacji i zdania na temat tego skąd pojawiły się zwłoki pod domem panny młodej i co stało się z żąkisiem, jaki udział w tym wszystkim przypadł rodzinie dziewczyny są zdecydowanie podzielone.
Jeśli chodzi o moje zdanie, to…
SPOILER: Zacznę do tego, że nie koniecznie podpisuję się pod teorią dybuka. Demonem nawiedzającym pana młodego równie dobrze mogłaby być strzyga, bo jak wskazuje słowiańska mitologia dziewczyna zabita w dniu ślubu zmienia się w strzygę i prześladuje żywych. A zakładam, że Hana mogła zostać załatwiona w dniu ślubu z jakimś krewnym nowej panny młodej – jej dziadkiem, wujkiem, tak że po jej śmierci rodzina Żanety przejęła dom. Z uwagi na to, że zabita była żydówką, można to podciągnąć pod dybuka, czyli ducha opętania w religii żydowskiej, który chce odzyskać swoje życie. Ale z drugiej strony, Hana powinna w takim razie wziąć się za Żanetę i odzyskać w ten sposób obiecanego ukochanego. To by było logiczniejsze.
Jeśli chodzi o końcówkę filmu, to nie sądzę żeby było tak jak sądzą niektórzy, że ojciec Żanety o wszystkim wiedział, dlatego przyjaciel rodziny, Rolando, czy jak mu tam było 'zniknął’ żonkisia. Myślę, że chłopaczek zrobił to z zazdrości o dziewczynę. Jej ociec był tak wypięty na przeszłość, że nie sądzę by uczestniczył w jakiś rodzinnych tajemnicach. Jak powiedział stary żyd w czasie ślubnego przemówienia, nie trzeba być złym człowiekiem żeby robić złe rzeczy. Czysta kropla wody w połączeniu z brudną kałużą zmienia się, przestaje być czysta. Myślę, że to odnosiło się właśnie do przodków Żanety i jej ojca. KONIEC SPOILERA
Podsumowując, uważam, że film jest niezwykle udany. Na pewno będę do niego wracać, bo aż przyjemnie patrzy się na tak dobrze wykonaną robotę. Bez efekciarstwa, bez naśladowania amerykańskich sposobów tworzenia kina grozy. Wszytko jest tak jak powinno. Przesunęłam relacje z maratonu grozy w Helios żeby napisać Wam o tym filmie. Na prawdę warto go obejrzeć.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:8
Klimat:9
Napięcie:6
Zabawa:9
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:9
Aktorstwo:9
Oryginalność:9
To coś:10
79/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Agata, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Gdzie widziałaś ten film ? W necie nigdzie nie mogę go namierzyć.
ilsa333 napisał
Jest na Dvd już dostępny.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
A mi nie podszedł. Wesele + Pokłosie w oparach pseudohorroru, a tak naprawdę 100% polskiego kina, czyli morze wódy dookoła (i nie chcę słyszeć, że przecież to wesele, bo oni tu chleją także dużo przed weselem; ciekawe kiedy w oczach polskich ambitnych filmowców Polska przestanie wyglądać jak kołchoz w ZSRR). Fajne zdjęcia, dobrze zagrała para młoda, parę razy był potencjał do zbudowania grozy czy napięcia, ale reżyser wolał snuć jakieś niedopowiedzenia i kolejne rozliczenia rodzimych przywar, stereotypów i kwestii żydowskich. Szkoda. Na solidny pełnogatunkowy horror made in Poland widać jeszcze sporo musimy poczekać.
Aha. Ronaldo, nie Rolando. Ksywa wzięta od piłkarza. 😛
ilsa333 napisał
Może wtedy kiedy polska przestanie wyglądać jak kołchoz w ZSRR:)
hastalavista2371 napisał
a niech tam, dodam swoje trzy grosze 🙂
Nie raz się zastanawiam, dlaczego reżyser czy scenarzysta musi wszystko do końca, dogłębnie uzasadnić a jeśli już to zrobi musi jeszcze wytłumaczyć dlaczego właśnie tak to uzasadnił. Dlaczego czegoś irracjonalnego nie można zostawić irracjonalnym do końca? Wiem, że amerykańskie kino przyzwyczaiło do tego, że wszystko musi być wyjaśnione choćby w najmniej logiczny lub w najbardziej naciągany sposób. Tylko, że Amerykanom ( w sensie twórcom kina amerykańskiego ) chodzi o to, żeby widz w czasie seansu nie łamał sobie głowy seansem; żeby w ramach pobytu w kinie jak najwięcej zeżarł, wypił ( pewnie dlatego filmy amerykańskie są teraz coraz dłuższe ) i wysłał jak najwięcej wiadomości do znajomych. I co najgorsze, Amerykanie z tą swoją kinową łopatologią trzęsą światową kinematografią do tego stopnia, że jeśli jakiś twórca czegoś wprost nie wyjaśni, nie poda kawy na ławę to od razu zewsząd padają zarzuty, że brak mu wyobraźni, polotu; że idzie na łatwiznę; że sugeruje drugie i trzecie dno choć jest tylko mielizna… Cóż, pewnie zdarza się i tak ale w przypadku Demona te wszystkie niedopowiedzenia wzmagają mój apetyt. Cały film przesiedziałem, jak na szpilkach nie chcąc uronić żadnego szczegółu, który dałby mi jakąś jednoznaczną odpowiedź. Dlaczego na przykład (SPOILERY) w scenie, w której koparka burzy dom pokazane jest stare, zniszczone zdjęcie, na którym wśród weselnych gości stoi Pyton obok swojej narzeczonej czy może już żony Hany? Czy był na tym zdjęciu od zawsze, czy pojawił się już po zniknięciu? A może utonął w błocie już na początku filmu a to wszystko potem, to rojenia umierającego umysłu ( gdzieś spotkałem taką teorię i, przyznam, bardzo mnie ona zaciekawiła ). Dlaczego wreszcie duch Hany wciela się właśnie w Pytona? Żeby w ten sposób zabrać go do siebie? (KONIEC SPOILERÓW… być może…) Cieszę się, że mogę zadawać sobie takie pytania bo gdybym dostał na wszystko odpowiedź w filmie, czytałbym pewnie teraz tysiące zarzutów pod adresem twórców, że poszli na łatwiznę albo, że rozwiązali wszystko zbyt naiwnie albo zerżnęli rozwiązanie zagadki z jakiegoś innego filmu…
A tak jest tutaj typowe, wiejskie wesele. Osobiście nie pamiętam horroru, którego akcja działaby się na weselu ( nie licząc oczywiście Wyspiańskiego ), zwłaszcza horroru o opętaniu! Ogromny aplauz z mojej strony za miejsce akcji. Jest klimat odcięcia od świata, są posępne, mgliste kadry wiejskich pejzaży, do tego świetni aktorzy: Itay Tiran w roli opętanego jest bardzo dobry, nie szarżuje, nie przejaskrawia a tak łatwo przecież mógł popaść w parodię tej roli, w totalny obciach… Adam Woronowicz, jako lekarz świetny, charakterystyczny ( kurczę, niełatwo jest zagrać pijanego który nie pije… ) i rzeczywiście, trochę przypomina Arkadiusz Jakubika z Wesela Smarzowskiego ( przy okazji jednego z moich umiłowanych filmów ). Na koniec, co dla mnie najważniejsze, nie czułem braku horroru w horrorze mimo że nie było powalających efektów, demony nie łaziły po ścianach i suficie, opętany nie schodził na czworakach po schodach ani nie mówił dziesięcioma głosami naraz a próby egzorcyzmów pokazano z fajnym przymrużeniem oka 🙂 Ja akurat doceniłem fakt, że zaserwowano mi horror troszkę inaczej niż nakazują amerykańskie normy. To mi się właśnie bardzo spodobało. A to, ze film po raz kolejny dotyka kwestii żydowskich wcale mi nie przeszkadza. Stosunki Żydów i Polaków to akurat dość mroczny obszar naszej historii ( przy okazji polecam Ziarno prawdy choć to thriller a nawet bardziej kryminał 🙂
ilsa333 napisał
Widzisz, za to samo właśnie krytykuje kino amerykańskie i gloryfikuje europejskie. Co do Miłoszewskiego to czytałam „Ziarno prawdy” i nie bardzo mi podeszło. Kryminał jak kryminał i z tego też powodu za film się nie biorę.
hastalavista2371 napisał
Nigdy nie czytałem „Ziarna prawdy”, znam tylko film… Jest ciężki ale przypomniałem go dlatego, że zawiera elementy bardzo rzadkie w kinie polskim, mam na myśli specyficzne pokazanie okrucieństwa… a raczej jego efektów; takie trochę bardziej niż niegrzeczne 🙂 Poza tym, sposoby zabijania pokazane w tym filmie znam z opowiadań mojej babci, która mogła gadać godzinami o ( bez skojarzeń… 🙂 stosunkach polsko-żydowskich w przedwojennej Polsce. Przez sentyment do tych opowieści spodobał mi się film. Byłem zaskoczony, że ktoś sfilmował po części to o czym opowiadała mi babcia…
ilsa333 napisał
Motyw żydowski w tej książce faktycznie był i był ciekawy, ale jak wiesz w końcu wszytko się odwróciło i sprowadziło do banału. Co do babci to widzę, że mamy podobne wspomnienia z tym, że u mnie sprawa dotyczyła dziadka to on całe życie pracował z Żydami, co na wsi gdzie mieszkali było różnie widziane – wiadomo. Ale zapamiętałam z tego wszystkiego to, że ich szanował, choć w pewnych aspektach swojej kultury go przerażali. Stąd też nie mam uprzedzeń wobec nich i zawsze chętnie oglądam filmy z takimi właśnie wątkami. A ludzie niestety różnie na to reagują. Pamiętam taką sytuację jeszcze z gimnazjum gdy oświadczyłam nowo poznanej koleżance, że mój dziadek zna jej dziadka i że robił z nim jakieś interesy po wojnie. Uciekła w popłochu, bo bała się, że w szkole się wyda, że ma dziadka Żyda…
hastalavista2371 napisał
Widzisz… moja babcia nie lubiła Żydów, bała się ich i nie wiem czy wynikało to z tego, że dokładnie ich poznała czy też nasłuchała się o nich za dużo dziwnych opowieści. Przed wojną i w czasie wojny mieszkała w Lublinie, który był wtedy miastem w zasadzie pół-żydowskim. Była duża żydowska dzielnica i duża żydowska społeczność; sklepy, zakłady fryzjerskie, szewskie, krawieckie, małe manufaktury należały do Żydów. Polacy mieszkali w kamienicach, których właścicielami byli Żydzi. Nie lubiano ich, bano się ich, straszono nimi dzieci. Pamiętam, że nawet mnie babcia straszyła Żydami… Zamykanie dzieci w beczce z gwoździami wbitymi do środka po to by wykrwawiały się w obracającej się beczce to była klasyka. Z tej krwi Żydzi piekli potem rzekomo macę… i zjadali ją przy okazji swoich Świąt lub sprzedawali Polakom. To tylko jedna z opowieści… Jako dziecko czułem się dość nieswojo słuchając takich rzeczy ale z czasem to przeszło. Osobiście nie znam nikogo kto ma żydowskie pochodzenie lub jest Żydem ale uprzedzeń również nie mam żadnych. Babcia od lat nie żyje, większość mieszkańców przedwojennego Lublina pewnie też ale mimo to, w niektórych „polakach” ciągle tętni i pulsuje ( nieraz wręcz kipi ) podskórny lęk przed semityzmem, ciągle Żydów się boją i ich nienawidzą, nie tolerują ich choć pewnie tak do końca nie potrafiliby powiedzieć dlaczego. Drażni mnie a nawet mocno w…nerwia fakt, że wystarczy czasem powiedzieć, że lubi się filmy o Żydach albo, że było się w żydowskiej restauracji ( jest dziś w Lublinie taka )i jest tam fajny klimat a już ten czy tamten krzywo się patrzy… Od czasów przedwojennych minął szmat czasu a w niektórych mózgach nic się nie zmieniło… i co najgorsze, pewnie nigdy nie zmieni.
Przy okazji przypomniał mi się inny film, który oglądałem chyba z rok temu. Nie jest to ani horror ani thriller, nazywa się „Pociąg życia”. Jest to film francuski i opowiada o „ucieczce” Żydów własnoręcznie zbudowanym pociągiem z pewnej wsi przed Hitlerowcami. Film przezabawny, czasami absurdalnie bajkowy a jednocześnie przetragiczny… przesycony żydowskim humorem, obyczajami, religią; według mnie świetna rzecz 🙂