In Cold blood/ Z zimną krwią (1967)
Dwaj recydywiści Perry i Dick po wyjściu z więzienia planują nowe przestępstwo. Tym razem nie zamierzają popełnić błędów, jakie wcześniej zaprowadziły ich do pierdla. Nie zamierzają zostawić żadnych świadków.
Dick na cel obiera bogatego farmera z Kansas, który to według wiedzy jaką podzielił się z nim współlokator z celi posiada w domu morze gotówki. Perry, niespełniony muzyk, marzący o odnalezieniu zaginionego skarbu u wybrzeży Meksyku, godzi się na skok, wierząc, że zdobyta gotówka przybliży go do realizacji dziecięcego marzenia o zdobyciu pirackiego złota. Obydwaj realizują plan i przez chwilę cieszą się wolnością. Do czasu.
Co też skłoniło mnie do zapolowania na ten obraz? To trochę kwestia przypadku. Jego tytuł padł w horrorze „Sinister” z ust głównego bohatera, który jak pewnie pamiętacie marzył o napisaniu mocnej książki o prawdziwej zbrodni, w pewnym momencie mówi, że jego nowa książka może być kolejnym „Z zimną krwią”.
Aha. Odnotowałam sobie tytuł w pamięci i po pewnym czasie udało mi się odnaleźć film o tym tytule.
Stanowi on ekranizację wspomnianej powieści, napisanej w 1966 roku przez Trumana Capote i opisującej prawdziwą zbrodnie do jakiej doszło w małym miasteczku w Kansas w 1959 roku.
Film Richarda Brooksa to nic innego jak kryminał oparty na prawdziwych wydarzeniach, pokazujący pewną wersję owych wydarzeń na tyle autentyczną na ile można było wierzyć schwytanym mordercom.
Sama warstwa kryminalna jest interesująca, pokazuje sposób w jaki przebiegało niełatwe śledztwo, ale dla mnie liczyła się przede wszystkim warstwa psychologiczna, ta część filmu skupiająca się na postaciach morderców.
Dzięki dwóm świetnym aktorskim rolom Roberta Blake i Scotta Wilsona możemy sobie stworzyć wiarygodny obraz dwóch oprychów ze wszystkimi ich walorami. Filmowe dialogi, na których w ogromnej mierze opiera się siła tej opowieści są wręcz doskonałe, można rzecz Hitchcockowskie i w żaden sposób nie dające się porównać z bzdurnymi frazesami jakie współcześni twórcy wkładają w usta swych antybohaterów.
Na prawdę czułam ze mogę poznać tych typków i muszę powiedzieć, że mimo całej bezwzględności ich działania nie byłam w stanie ich do końca znienawidzić. Niektóre elementy ich biografii autentycznie chwytają za serce, a jeśli nie za serce to na pewno za gardło.
Wszytko to podane w świetnej formie. Montaż jest niesamowicie płynny i dzięki czemu nie skaczemy chaotycznie po kolejnych klatach tej historii, nie tracimy żadnego z wątków. Do tego estetyka zdjęć utrzymana jest w stylu filmu noir, a takie obrazy wprost uwielbiam.
Wracając jeszcze do treści tej opowieści, pada tu wiele celnych uwag, które będą powtarzane jeszcze nie raz przez następne lata, przez kolejne filmu traktujące o zbrodniach i zbrodniarzach. Było ich sporo, przytoczę jeden fragment dialogu:
– Dlaczego go zabiłeś.
– Tak po prostu. Chyba dla jaj.
– I to jest najlepszy powód.
„Z zimną krwią” pokazuje jak niewiele potrzeba do dokonania zbrodni. Jak łatwo skończyć na szubienicy. Oglądając ten film miałam wrażenie, że nie ma na tym świecie nić łatwiejszego niż zabijanie. Pewnie dlatego ludzie tak chętnie poddają się tej rozrywce.
Dwaj mordercy, którzy zawiśli za zamordowanie czteroosobowej rodziny ostatecznie popełnili ten czyn dla 48 dolców, starego radia, i ręcznej latarki. Chyba nie bez powodu tyle się mówi o banalności zła.
Mówi się, że książka Capote zrewolucjonizowała spojrzenie na kryminał, sprawiając, że od tamtej pory literatura kryminalna oparta na faktach stała się tą najbardziej pożądaną. Nie znam pierwowzoru filmu, ale robotą jaką wykonał reżyser mojego ulubionego „Kotka na gorącym blaszanym dachu” jest warta uwagi.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:9
aktorstwo:9
oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Cześć, *.dynamic.chello.pl napisał
Książka jest niesamowita tylko bardzo trudno mi ją było kupić kilka lat temu (był tylko 1 egz.na allegro) polecam do tego film „Capote” z fantastyczną rolą Philipa Seymoura Hoffmana, który opowiada o procesie powstawania tejże książki i rodzi wiele pytań. Dodatkowo żeby poszerzyć temat można zobaczyć film „Bez skrupułów” o Capote, który również dotyka tego wątku. Polecam całość żeby złapać szerszy ogląd na sprawę 🙂
ilsa333 napisał
Właśnie z powodu kłopotów z dostępnością książki zadowoliłam się filmem, choć nie powiem żeby też był łatwy do upolowania. Chętnie bym przeczytała te książki i być może to zrobię, choć u mnie zazwyczaj od zamiaru do realizacji trochę się schodzi;)