Th Boy (2016)
Młoda Amerykanka, Greta ucieka przed agresywnym facetem aż do Wielkiej Brytanii, gdzie udało jej się znaleźć posadę niani ośmioletniego chłopca imieniem Brahms. Tak trafia do starego, wiktoriańskiego domu Państwa Heelshire i tu dowiaduje się więcej o charakterze swojej pracy.
Sędziwi rodzice zatrudniający Gretę wciskają jej w ręce porcelanową lalkę i każą ją niańczyć, podczas, gdy oni udadzą się na zasłużony urlop. Matka Brahmsa przedstawia młodej opiekunce szereg zadań jakim ma oddawać się w ramach opieki nad lalką. Są to te rzeczy, które należałoby wykonywać przy zwyczajnym, rozpieszczonym dziecku, bo według Państwa Heelshire Brahms takim dzieckiem jest. Zdają się być kompletnie obłąkani w swoim przekonaniu. Greta ignoruje zalecenia, ale wkrótce przekona się, że Brahmsowi trzeba jednak poświecić uwagę.
„The boy” był pierwszym filmem wyświetlanym w ramach maratonu grozy w kinie Helios, na który dostałam zaproszenia od organizatora event’u.
O samym maratonie nie mogę powiedzieć wiele dobrego i nie ze względu na jego repertuar. Tej nocy kino zostało zaatakowane przez chmarę małolatów zachowujących się jak bydło i skutecznie utrudniających cieszenie się seansem. Sala była pełna, co powinno świadczyć o dużym zainteresowaniu kinem grozy, ale przyczyną tego spędu była raczej możliwość wyrwania się z domu na noc i uspawania pod kinem w czasie przerw miedzy wyświetlanymi filmami…
Ale do rzeczy, film. Już po zapoznaniu się z preessbookiem tego filmu wiedziałam, że będzie to klasyczny straszak oparty na ogranych motywach. Jego twórca zmajstrował do tej pory takie filmy jak „Demony”, „Wer”, czy „Stay alive”. Tu przestawia nam historię lalki, nawiedzonej lalki, którą ukochało sobie stare, bezdzietne małżeństwo.
Sytuacja uderza irracjonalnością praktycznie od progu. Młoda opiekunka ma niańczyć lalkę. Mogłoby się wydawać, praca marzeń, ale po pewnym czasie Greta zorientuje się, że z Brahmsem faktycznie jest coś na rzeczy.
Pierwszą rzeczą jaką dostrzega jest to, że lalka przemieszcza się. Gdy ta przebywa w innym pomieszczeniu Brahms potrafi zmienić położenie, czy odwrócić porcelanową główkę wbijając tym samym celnie swój szklany wzrok w opiekunkę.
Takie drobne fragmenty są całkiem udane, na mnie jednak najbardziej zrobiła wrażenie scena, w której kapiąca z sufitu woda zaczęła imitować łzy płynące po policzku lalki. Innym udanym fragmentem jest scena, gdzie Greta zauważa przesuwający się cień po drugiej stronie drzwi, drzwi za którymi przebywa lalka. Słyszy kroki i tym samym utwierdza siebie – i nas – w przekonaniu, że lalka żyje swoim opętanym życiem.
Ciekawie przedstawia się też rodowód lalki, a raczej jej wersja oryginalna, czyli prawdziwy chłopiec imieniem Bramhs. Przed dwudziestoma laty, jedyny syn Państwa Heelshire miał zginąć w pożarze domu. Jaki był za życia? Dziwny. Od tej pory towarzyszy im w postaci porcelanowej lalki i portretu na ścianie skąd patrzy na domowników niewinnymi oczkami. Mały Brahms jednak nigdy niewinny nie był, ani jako chłopiec, ani jako lalka.
Wszystkie filmowe wydarzenia idą w stronę ghost story, może zbyt typowego i mało porywającego, nie licząc drobnych fragmentów obliczonych na jednorazowy postrach, nie na długofalowy nastrój grozy. Jednak w pewnym momencie historia całkowicie zmienia tor.
Twórcy wypinają swe tyły na motyw nawiedzenia serwując nam zwrot akcji. Nie powiem, zaskoczyło mnie to, ale wcale nie pozytywnie. Po prostu w tym momencie to, co udało się w bólach wyrzeźbić na tym mało oryginalnym schemacie legło w gruzach. Mamy tu jedno z typowych zagrań 'z dupy’. Taki zwrot akcji mało, że niweczy aspiracje ghost story to jeszcze nie oferuje w zamian nic nowego, nic oryginalnego. Po prostu przechodzimy z typowego ghost story pokracznym skokiem ku marnemu wątkowi shlashera.
Zdecydowanie wolałabym aby zostawiono historię Brahmsa w wersji niewypowiedzianej. Chociażby posługując się tu wątkiem psychicznego załamania jakiego miałaby doznać Greta. Ostatecznie za sprawą agresywnego chłopa straciła dziecko, więc można by było wykorzystać ten fakt i ukazać rozwój psychozy, który sprawi, że Greta podzieli los swoich chlebodawców i tak jak oni pokocha lalkę, która zastąpi jej dziecko. To moim zdaniem dużo ciekawsza alternatywa, ale cóż, nie ja piszę hollywoodzkie scenariusze;)
Pod względem wykonania film jest bardzo poprawny. Aktorstwo nie najgorsze, choć raczej średnie, szczególnie jeśli chodzi o główną postać. Bardzo dobra scenografia i dobrze wkomponowana muzyka.
Zabrakło tu jednak systematyczności w pracy. Film jest bardzo nierówny. Niektóre fragmenty są bardzo dobre w czasie innych towarzyszy nam smętna nuda. Gdyby fabuła nie zboczyła z kursu mogłabym go zaakceptować jako poprawne, typowe ghost story, ale desperacki ruch twórców w finale nakazuje mi sądzić, że jest to film ze zmarnowanym potencjałem, który więcej by chciał niż mógł.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:5
Zaskoczenie: 5
Aktorstwo:6
Walory techniczne:7
Oryginalność:4
To coś:5
55/100
W skali brutalności:1/10
* Wpisy dotyczące pozostałych filmów wyświetlanych w czasie maratonu pojawia się w przeciągu kilku najbliższych dni.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Ufff… dobrze, że nie czytałem recenzji przed seansem, bo spoilerujesz tu że ho-ho. 😛 Jakiś WARNING by się przydał przed tekstem. Ja też lekko pospoileruję, gdy napiszę że zgadzam się odnośnie tego finałowego twistu, że wywrotka nie zrobiła dobrze filmowi, że już lepiej byłoby trzymać się wcześniejszych klisz, niż przeskakiwać w inne. Choć z drugiej strony dość sensownie tłumaczyło to wcześniejsze tajemnicze zdarzenia. No ale obdzierało historię z tej aury tajemniczości i niesamowitości. Mimo wszystko jak na tego typu kino (hollywoodzki horrorek zapewne PG-13, bo nic szczególnie strasznego tu nie uświadczymy), całkiem przyzwoita produkcja, z dobrze budowanym klimatem. Myślałem, że będzie gorzej, a oglądało się to niczego sobie.
ilsa333 napisał
Gdzie spolieruję