Perfect Sisters (2014)
Sandra i Beth to dwie nastolatki mieszkające w Toronto. Są urodziwe, oryginalne i zdolne. Jak same twierdzą, jedyną rzeczą, jaka może im przeszkodzić w odniesieniu sukcesu w dorosłym życiu jest ich pochodzenie.
Wraz z młodszym braciszkiem mieszkają w kolejnym wynajętym mieszkaniu, które dzięki rozrywkowemu stylowi życia ich matki szybko zmienia się w melinę. Ich matka przez całe życie piła i sprowadzała do domu kolejnych 'tatusiów’, ci dopuszczali się przemocy fizycznej i seksualnej.
Teraz, gdy siostry są już prawie dorosłe postanawiają z tym skończyć. Uciekną z domu? Nie, to by było nie praktyczne. Dziewczęta postanawiają pozbyć się zbędnego balastu na drodze do szczęścia – swojej matki.
Scenariusz „Perfect sisters” został zainspirowany autentyczną historią dwóch małoletnich morderczyń z Kanady, które w 2003 roku zostały skazane za zabójstwo swojej matki. Zrobiły to z pełną premedytacją.
Ich dane są utajnione, obydwie panienki są już na wolności od kilku lat. Pamiętam, że kiedyś oglądałam o nich dokument, gdzie podkreślano wyjątkowe zwyrodnienie małolat.
W filmie Stanleya Brooksa poznajemy tą historię z nieco innej, mniej kategorycznej perspektywy.
Akcja rozpoczyna się od kolejnej przeprowadzki i kolejnej próby ogarnięcia drinkującej mamuśki. Niestety Sandra i Beth widzą, że zakończy się ona klęską. Matka traci pracę i sprowadza do domu kolejnego 'dobrodzieja’. Ten dość bezpośrednio dobiera się do młodszej z sióstr, ale dopiero cios wymierzony z małego braciszka decyduje o tym, że siostry wcielają w życie to, co pozostawało w sferze nieśmiałych rojeń.
Postaci Beth i Sandry są dosyć ciekawe. Obie dziewczyny są bystre, dobrze się uczą. Młodsza bawi się w gotkę, starsza aspiruje do roli ladacznicy. Obydwie mają skłonność do uciekania w fantazje, gdzie spotykają matkę idealną, a ta tuli je w trudnych chwilach.
Starsza, Sandra, jest zdecydowanie bardziej uparta i to ona stanie się prowodyrką zbrodni. Ze względu na wyjątkowo silną więź między nimi, Beth podąża za nią.
Co jest w tym wszystkim najbardziej absurdalne i co wyjątkowo podkreślali twórcy zarówno wspomnianego dokumentu jak i sfabularyzowanej wersji filmowej dziewczyny wcale nie kryły się ze swoimi planami. Wręcz przeciwnie, opowiadały na prawo i lewo o swoich zamiarach, jakby nie traktowały tego poważnie. Ich wyjątkowo infantylne podejście do zbrodni sprawiło, że cała szkołą dowiedziała się o ich zamiarach. Dwoje znajomych zostało bezpośrednio zaangażowanych w sprawę, uczestniczyło w planowaniu. Istny absurd.
Po dokonanym morderstwie, upozorowanym na wpadek, panny doskonale się bawiły, nie miały żadnych wyrzutów sumienia. Sandra na prawo i lewo opowiadała o tym jak załatwiła mamuśkę. Wśród rówieśników cieszyły się uznaniem, nikomu nie przyszło do głowy żeby zgłosić sprawę na policji. No, tak, prawie nikomu…
Gdyby nie to, że jest to historia autentyczna ciężko byłby mi zaakceptować i uwierzyć w tak absurdalny ciąg filmowych wydarzeń.
Cała opowieść pobrzmiewa dość lekkim tonem, jakby to był zwykły film o kryzysie w dojrzewaniu nastolatek. Brakuje tu autentycznego dramatyzmu, bo przecież zabicie własnej matki, okoliczności, które popchnęły do tego bohaterki, są dramatyczne. Myślę jednak, że takie właśnie było założenie twórców. Pokazanie zbrodni w świeci dzieciaków, gdzie wszytko jest pretekstem do zabawy. Niestety nasze małolaty nie mogły zgarnąć zabawek i wynieść się do innej piaskownicy kiedy ta okazała się zbyt zasrana. Wpadły i dopiero wtedy dotarło do nich, że wszystko stało się na prawdę.
W główne bohaterki wcieliły się dwie aktorki młodego pokolenia. Sandrę zagrała Abigail Brenslin, którą od debiutu w czasach dzieciństwa często możemy oglądać w filmach. Jak najbardziej dała radę w tej dość złożonej roli i z pewnością przysłużyła się postaci Sandry. Beth, czyli Georgie Hanley była mi natomiast zupełnie obca. Grywała co prawda w filmach, ale były to raczej baśniowe opowieści. Grała tu drugie skrzypce, bo Abigail przejęła szturmem cały film, pewnie też ze względu na większą siłę przebicia jej postaci, ale też za sprawą większego aktorskiego doświadczenia.
Film został sklasyfikowany jako dramat/thriller i to chyba najlepsze rozwiązanie bo jednoznaczne wyłonienie gatunku byłoby trudne.
„Perfect sister” opowiada historię małoletnich zabójczyń nie wskazując jednoznacznie kogo należy tu potępić. Antybohaterzy są jednocześnie ofiarami i oprawcami.
W rozmowach dziewcząt często pojawiało się jedno zdanie: co by było gdyby… No, cóż ostatecznie musiały sprawdzić, co by było.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa;8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:6
60/100
W skali brutalności:1/10
A ta mamuśka to była emigrantka południca z Białegostoku…