The Drownsman (2014)
Madison po feralnym podtopieniu w czasie imprezy nabawiła się poważnych rozmiarów hydrofobii. Teraz nie jest w stanie znieść choćby widoku wody, a kontakt z nawet najmniejszym akwenem przyprawia ją o paniczny strach.
Fobia rozwinęła się na tyle, że Madison musi nawadniać się, dożylnie bo nawet wypicie szklanki wody jest dla niej niemożliwym wyzwaniem.
Jej przyjaciółki rozżalone jej stanem postanawiają zastosować terapię szokową. Nie wierzą dziewczynie, która twierdzi iż prześladuje ją 'coś nie z tego świata’ i każdorazowo gdy zbliża się do wody ów byt zagraża jej życiu. Jak się wkrótce okaże Madison nie jest wariatką, a 'Topielec’ faktycznie istnieje.
„The Drownsman” to dość klasyczny slasher nakręcony przez Kanadyjczyków o niewielkim doświadczeniu. Podobnie jak to było np. w „Koszmarze z ulicy wiązów„ antybohater jest tu postacią o nadnaturalnych zdolnościach. Fizycznie od dawna nie żyje jednak w jakiś sposób potrafił zachować swoją życiową energię i potrafi ją obudzić by dalej czynić zło. Przewodnikiem, czy też wrotami do świata żywych jest dla niego woda. Z jakiś powodów, które widz pozna mniej więcej w połowie filmu uparł się na Madison i doprowadził ją do psychicznej ruiny.
Gdy jej przyjaciółki interweniują organizując 'spotkanie przy wannie’ ten zwraca się przeciwko nim. W tym momencie rozpoczyna się klasycznie slasherowa sekwencja mordów na niewiastach. Kobiety giną kolejno, a jako że specjalnością naszego mordercy jest topienie każda z nich ginie w wodzie. Tu bywa całkiem zabawnie:) Jedna z dziewczyn znika w zlewie, inna w niewielkiej plamie wody rozlanej na biurku. Trzeba przyznać, ze efekty są tu dobre. Ogólna oprawa wizualna jest zacna. Uwagę przykuwa wnętrze lochu naszego antagonisty, gdzie za czasów swojej świetności topił młode kobiety. On sam wygląda dość przeciętnie jednak twórcy postawili na nastrój tajemnicy, więc mało kiedy możemy oglądać oblicze mordercy w pełnej klasie.
Pochwały kończą się gdy weźmiemy pod lupę scenariusz. Pomysł na hydrofobie jest całkiem fajny, ale trudny. Trudny z tego względu, że wymaga zbudowania pewnych zasad na jakich funkcjonuje osoba taką fobią ogarnięta. Twórcy bardzo się rozpędzili czyniąc z Madison osobę, która nie może znieść widoku deszczu, nie może się nawet napić, co więc z kąpielą? Przez cały film zastanawiałam się na tym. Może przeciera się mokrymi szmatkami, które ktoś dla niej przygotowuje. Ale ile można tak żyć i nie zacząć mimo wszytko cuchnąć? Co z włosami? Przecież je też trzeba myć. Twórcy całkowicie olewają tę podstawą kwestię.
Slasher nie jest gatunkiem słynącym z ogólnie przyjętej logiki, oferuje nam jednak coś na jej kształt, tworzy własne zasady. W przypadku tego filmu bardzo tego brakuje. Antybohater też zadaje się nie mieć żadnych ograniczeń co też burzy wizję.
Pierwszą połowę filmu oglądałam zastanawiając się nad aromatem głównej bohaterki, zaś w drugiej zaczęłam się powoli wyłączać. Nie wiem, może znudziły mnie moje rozważania, a może burdel w scenariuszu przerósł moje możliwości pojmowania? Druga połowa filmu to już jedno wielkie zamieszanie, eskalacja efektów i wyścig nonsensów.
Wydawać by się mogło, że slasher jest jednym z najłatwiejszych podgatunków horroru, ale i on ma swoje wymogi. Niestety w mojej ocenie „Drownsman” o nich nie pamięta.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:4
Zaskoczenie:4
Aktorstwo:6
Walory techniczne:7
Oryginalność:4
To coś:4
49/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz