Musarañas (2014)
Montse cierpi na poważną agorafobię. Od lat nie wychodzi z domu, gdzie prowadzi skromną szwalnie. Mieszka wraz z siostrą, którą wychowywała od momentu śmierci matki wraz z ojcem do chwili, gdy ten zaginął w wojenne zawierusze.
Agorafobia to nie jedyny problem jaki trapi starą pannę. Wyraźnie bolesne przejścia z przeszłości wpędziły ją w religijny fanatyzm, który odbija się na jej relacjach z otoczeniem, szczególnie z młodszą siostrą.
Pewnego dnia na klatce schodowej kamienicy, gdzie mieszkają kobiety dochodzi do wypadku. Ich sąsiad, przystojny Carlos spada ze schodów, łamie nogę i traci przytomność. Montse zaciąga go do swojego domu by się nim zaopiekować. Opieka szybko przeradza się w coś więcej, niestety nie będzie miło, ani romantycznie.
„Musaranas” to debiut trojga Hiszpanów. Dla fanów horrorów z tych okolic nie powinno być zaskoczeniem, że jest to debiut bardzo udany.
Film łączy w sobie elementy dramatu psychologicznego, thrillera i horroru. Z każdego z tych gatunków biorąc co najlepsze.
Akcja osadzona jest w Hiszpanii w latach ’50. Stąd dużą uwagę poświecono stylizacji scenografii, kostiumom i ogólnej charakteryzacji. Efekt jest bardzo dobry.
W rolę Montse wciela się urodziwa hiszpańska aktorka, którą pamiętam z filmu „Apartament” należącego do cyklu „Filmy, które nie dadzą ci zasnąć”.
Już w przeszłości pokazała dobry warsztat jednak rola Montse wymagała znacznie większego wysiłku włożonego w odegranie warstwy dramatycznej.
To na złożonej psychologii postaci zbudowany jest cały filmowy pomysł.Mimo iż przyczyny choroby Montse nie są jakimś novum to sposób w jaki zostały wykorzystane do nakręcenia spirali szaleństwa całkowicie rozgrzesza z przewidywalności.
Nasz bohaterka pokazuje szaleństwo już od pierwszych scen, gdzie widzimy jak katuje swoją siostrę za to iż ta wybrała się na przechadzkę z kolegą. To bardzo szybka i efektowna akcja choć cały obraz szaleństwa składa się raczej z drobnych przesłanek tworzących przerażającą całość niż z takich szybkich eskalacji.
Jak wspomniałam w domu Montse pojawia się mężczyzna. Jakimś cudem rozbudza w tej zimnej jak głaz kobiecie nieznane jej dotąd uczucia. Ta sytuacja przypomniała mi nieco scenariusz „Wstrętu” gdzie główna bohaterka podobnie jak Montse popada w obłęd, boi się wyjść z domu i odczuwa wręcz paraliżujący lęk przed rodzajem męskim. Mimo to jeden samiec zwraca jej uwagę co doprowadza do wewnętrznej walki i pogłębienia się psychozy. Tak jak u Montse.
Ta bohaterka mając w swoim domu, w swoim łóżku przystojnego, rannego mężczyznę chce go zachować dla siebie. Początkowa nieufność przeradza się w drapieżną pożądliwość. Tu mamy akcje rodem z „Misery„, ale nie tej filmowej, raczej lajtowej, lecz tej książkowej.
W tym wszystkim mamy jeszcze jej młodziutką, niewinną siostrę. Chyba największą ofiarę. Jej zachowanie w finałowych scenach może nie być do końca zrozumiałe dla widza jednak , cóż, taka wizja.
Tak przechodząc płynnie od dramatu przez thriller trafiamy do świata horroru. Finałowe sceny to nieoczekiwany popis gore. Twórcy nie popadają jednak w skrajności i dbają o podtrzymanie warstwy dramatycznej dzięki czemu bezgłowe zwłoki i nogi przyszyte do łóżka robią jeszcze większe wrażenie, bo tak jakby nie przystają do tej opowieści.
Kino nieoczekiwanie solidne jak na debiut.
Twórcy niby nie pokazują tu nic nowego, bo motywy wykorzystane w filmie pojawiały się już wcześniej, zarówno na ekranie jak i horrorach powieściowych, ale mimo wszytko ogląda się to z rosnącą trwogą i zdziwieniem. Do tego jest jeszcze ciekawy klimat, czemu przysłużyła się dbałość o szczegóły i bardzo emocjonalną grę aktorską.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne:9
Aktorstwo:8
To coś:7
Oryginalność:6
71/100
W skali brutalności:3/10
Gość: ciro85, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Zdecydowanie się zgadzam, bardzo solidne kino ( i w tym wypadku debiut), choc jest kilka luk w scenariuszu. No i świetna Macarena Gomez.
Mocne 7/10