The Stranger (2014)
Samotny tułacz Martin wraca do małego kanadyjskiego miasteczka, gdzie mieszkał niegdyś z żoną, Aną. Pragnie odszukać kobietę, ale zamiast pomocy od miejscowych otrzymuje cięgi. Trzech mężczyzn, w tym syn miejscowego policjanta, Caleb, dotkliwie biją Martina. Świadkiem zajścia jest nastoletni graficiarz, Peter. To on zabiera ledwie żywego Martina do swojego domu i udziela mu pomocy. Ojciec Caleba jest mocno wkurzony tym, że Peter wtrącił się w sprawę pobicia, zaś Caleb jest rządny zemsty na małolacie.
„The Stranger” jest straszakiem wyreżyserowanym przez niedoświadczonego twórce, którego pod swoje producenckie skrzydła wziął sam Eli Roth. Bardzo cieszy mnie postawa Rotha, to, że daje szanse młodym talentom i wspiera ich działania. W przypadku Gulliermo Amoedo nie jest to współpraca jednorazowa, bo Chilijczyk napisał scenariusz do najnowszego filmu Rotha, którego możemy się spodziewać w tym roku.
„The Stranger” , podobnie jak „Late phases” bierze na warsztat bardzo pospolity horrorowy motyw. W „Late…” było to wilkołactwo, tu spokojnie możemy mówić o wampiryzmie, choć, co ciekawe, 'ta przypadłość”, która trawi głównego bohatera (Martina) ani razu nie jest nazwana po imieniu.
Pierwsze filmowe sceny, w których widzimy jak Ana z twarzą umazaną krwią pochyla się nad ledwie żywą kobietą dość czytelnie daje nam znać, że temat pożywiania się ludzką krwią jest tu naczelnym motywem.
Później, gdy akcja przenosi się o kilkanaście lat do przodu, a poturbowany Martin znajduje się w domu Petera mamy do czynienia z kolejną przesłanką. Martin mówi swoim wybawcom, by nie dotykali jego krwi, że mogą się czymś zarazić. Zachowuje się przy tym bardzo agresywnie, że już nie wspomnę o tym, że gardzi wszelkimi napojami za to ochoczo pożywia się kotem Petera.
Podobnie jak we wspomnianym „Late…” wątek nadprzyrodzony stoi w cieniu warstwy dramatycznej obrazu. W mniejszym stopniu, ale jednak.
Mamy tu obraz niewielkiej społeczności, gdzie niektórzy mogą pozwolić sobie na więcej (Caleb i jego przyboczni), a inni są zaszczuci i wykluczeni (Martin i jego żona), jeszcze inni podejmują walkę z niesprawiedliwością i płacą za to wysoką cenę (Peter).
Fabula skupia się na konflikcie, który zaczyna się od pobicia, a kończy … kończy się eskalacją przemocy.
Caleb nie odpuści Peterowi, ale w obronie chłopca staje Martin. Scena, w której dochodzi do konfrontacji jest jedną z nielicznych nacechowanych brutalnością. Oczywiście pojawia się ich trochę, ale tak jak wspomniałam warstwa dramatyczna jest tu bardziej eksponowana niż sceny podpaleń, czy konsumpcji ludzkiej krwi. Można by to uznać za plus, gdyby nie fakt, że nie do końca przekonała mnie ta historia. Mówiąc szczerze trochę się nudziłam. Niedomówień jest tu nieco za dużo, niektóre istotne wątki są przedstawione bardzo pobieżnie. Brakowało mi tez klimatu grozy, takiego z prawdziwego zdarzenia.
Hybrydy gatunkowe nie zawsze się udają, ale mimo wszytko cieszę się, że ktoś podejmuje próby wyjścia po za schemat. Pytanie tylko, czy motyw wampira nieszczęśnika nie staje się aby nowym schematem w gatunku?
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
klimat:6
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:5
Aktorstwo:7
Walory techniczne:7
Oryginalność:6
To coś:5
57/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz