Castle Freak/ Potwór na zamku (1993)
Rodzina państwa Reilly przybywa do zamku we Włoszech, nieoczekiwanego spadku dla głowy rodziny, John’a. Zamek należał do księżnej, która zmarła samotnie po tym jak przeszło trzydzieści lat wcześniej jej mąż uciekł do Ameryki, a synek nieoczekiwanie zmarł.
John, Susan i ich niewidoma córka spędzają tam zaledwie kilka dni, ale to wystarczy by doprowadzić do serii tragicznych zdarzeń, które już wcześniej wyjątkowo ulubowały sobie tą familię.
Przed paroma laty John spowodował wypadek, w którym zginął jego synek, a nastoletnia córka została niewidoma. Od tamtej pory wszyscy są w rozsypce, to co spotyka ich na zamku jest swoistym gwoździem do trumny.
„Potwór na zamku” jest jednym z reżyserskich dzieł Stuarta Gordona. Gordon wyjątkowo umiłował sobie twórczość Lovecrafta, co z resztą nie powinno nikogo dziwić i nakręcił na podstawie jego opowiadań kilka filmów. „Potwór na zamku” jest jednym z nich.
Film powstał już w latach ’90, nad czym bardzo ubolewam. Ubolewam dlatego, że historia świetnie wyglądała by w czarno bieli. Ma wszytko czego potrzeba prawdziwemu gotyckiemu horrorowi. Mógłby powielić sukces „Nawiedzonego Pałacu” z Vincentem Price’m, a tak jest tylko filmem z Full moon, który z racji odgórnej przynależności do kina klasy B jest najczęściej omijany przez widzów.
Mimo iż jest to obraz nakręcony za niewielkie pieniądze i jego akcja została przeniesiona w lata ’90 XX wieku to i tak potrafił mnie mile zaskoczyć.
Fabuła może nie jest oryginalna, bo oto mamy typowy stary zamek, który w swoich piwnicach kryje tajemnicę. Nie jest to duch, ale ktoś kto jest jak najbardziej żywy. Żywy mimo iż oficjalnie martwy, żywych choć jego egzystencje ciężko nazwać życiem. Jest tytułowym potworem. Dlaczego taki jest, jak do tego doszło, to już sfera tajemnicy, którą widz poznaje w toku snutej opowieści. Mnie ta historia urzekła, mimo iż nie jest nazbyt wymyślna. Wzruszyła, przeraziła i w jakiś sposób dotknęła.
Gdy rodzina Rilley’ów wprowadza się do zamku niewidoma nastolatka zaczyna słyszeć dziwne odgłosy dochodzące z niższych partii budynku. Potwór opuszcza piwnice, zakrada się do dziewczyny. Jej skupieni na konflikcie rodzice nie dają wiary jej słowom. Pierwszy daje złamać się ojciec, niestety matka stawia twardy opór wersji, że ktoś jest w zamku po za nimi.
Gdy John przyprowadza do zamczyska poznaną w barze panią, a ona nigdy nie powraca do domu wokół Johna zaczyna narastać gęsta atmosfera. Cały tragizm sytuacji polega na tym, że nikt nie ma odwagi przyznać, że dzieje się coś niewytłumaczalnego.
Tak, fabuła jest zdecydowanie ok, zwłaszcza wątki obyczajowe, dramatyczne, historia rodziny Rilleyów, ta dawniejsza i ta bliższa, wszystko to składa się w zgrabną całość.
Wykonanie też jest bez zarzutów. Powiem więcej, sceny, które miały wzbudzić negatywne odczucia sprawdzają się. Potwór wygląda okropnie, jego działa budzą obrzydzenie. Na dzień dobry zabija kota, a później odgryza sobie palec… Niewątpliwie znajdzie się tu coś dla fanów gore.
Jeśli chodzi o klimat, to cały czas ubolewam nad brakiem prawdziwie gotyckiego ducha unoszącego się nad murami posiadłości. Nie wiele jest ujęć prezentujących wnętrza w taki sposób jaki bym tego oczekiwała. Zdjęcia są bardzo 'jasne’ nawet jeśli znajdujemy się w podziemiu, nawet jeśli wydarzenia rozgrywają się w nocy. Boli marnowanie potencjału lokalizacji.
Aktorstwo nie jest lotów najwyższych, ale mamy tu do czynie z obsadą, która grywała w horrorach, nie raz nie dwa, więc jakoś odnajdują się w ogólnym założeniu produkcji.
Podsumowując, film godny uwagi. Warto dać mu szansę. Szczególnie fani prozy Lovecrafta i produkcji niskobudżetowych powinni być zadowoleni.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:8
klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
to coś:8
65/100
W skali brutalności:5/10
Dodaj komentarz