Boon-hong-shin/ Czerwone pantofelki (2005)
Na stacji metra licealistka czekająca na koleżankę znajduje porzucone na peronie różowe szpilki. Zauroczona ich wątpliwą urodą, wkłada je na stopy. Wkrótce pojawia się jej koleżanka, która również zachwyca się butami. Zabiera je kumpeli i gdy już kroczy w nich dumnie w podziemiach metra jakaś nienazwana siła odbiera jej buty… wraz ze stopami.
Ta makabryczna scenka otwiera fabułę koreańskiego horroru o butach, na których ciąży klątwa.
Główną bohaterką filmu jest Sun-jae, samotna matka, która opuszcza męża po tym, jak nakrywa go na zdradzie.
Pewnego dnia gdy wraca do domu metrem natyka się w pociągu na porzucone buty. Nie może oprzeć się różowym szpilkom, więc zabiera je ze sobą.
Okazuje się, że nie jest jedyną, na której buty robią takie wrażenie. Palącą chęcią ich posiadania pała także jej mała córeczka, baletniczka Tae-soo, a także jej koleżanka, która posuwa się nawet do kradzieży butów.
Wszystko wskazuje na to, że buty emitują jakąś złowroga siłę, która opętuje każdą kobietę, w zasięgu której znajdują się różowe szpilki.
Już bajka o „Kopciuszku” uczy dziewczęta, że jedna para butów może odmienić ich los. Gdy pantofelki będą szczególnie zarąbiste, to skuszą nawet księcia. Jednak nie do tej optymistycznej bajki nawiązuje omawiany tu horror. Bliżej mu raczej do Andersenowskiej historii próżnej smarkuli, która została ukarana za to, że nie potrafiła oderwać wzroku od piękna swojego obuwia. Spadła na nią klątwa, która sprawiła, że stopy odziane w butki cały czas niosły ją do tańca. Jedyny rozwiązaniem był… odrąbanie stóp wraz z butami.
Fabuła filmu obfituje w nawiązania do tej historii i nie chodzi mi tu tylko o makabryczne sceny, w których 'nosicielki butów’ tracą nogi. Chodzi mi raczej o nawiązanie do próżności, zazdrości, jakiejś piekielnej chęci posiadania.
Sun-jae kolekcjonuje buty. Trzyma je w szklanych gablotach, jak dzieła sztuki. Jej mąż piłując w ich domu jakąś małolatę dopuszcza się wręcz świętokradztwa zakładając na nogi kochanki buty, które należały do kolekcji zony. Sun- jae straciła męża, wraz z butami:)
Teraz otrzymując od losu różowe szpilki zachodzi w niej przemiana. Zwraca uwagę atrakcyjnego mężczyzny, sam czuje się dużo pewniejsza i piękniejsza. Ale cóż z tego skoro buty wciąż zmieniają właścicielkę, to zostają skradzione to znowu w magiczny sposób trafią w ręce jej małej córeczki -lgną do niej.
Sun-jae obawiając się o życie córki postanawia pozbyć się butów, co rzecz jasna, nie będzie prost. Kluczem do wyjścia z tej sytuacji jest poznanie historii wiążącej się z butami. Historii o namiętności, tańcu, zdradzie i morderstwie.
Jak się okazuje w finale to jeszcze nie koniec. To co dotyczyło butów to jedna sprawa, drugą sprawą jest to, co spotkało Sun-jae. Może nie wszyscy zauważą związek legendarnych szpilek z sytuacją Sun- jae, ale jest on dość oczywisty, trzeba tylko dobrnąć do końca tej historii.
„Czerwone pantofelki”, (które tak naprawdę są różowymi, zamszowymi szpilkami;) to dość dobrze przemyślana historia. Jak na horror przystało obfituje w sceny makabryczne i tajemnicze. Nie pojawiają się tu czarnowłose duchy, siłą napędową jest to co niewidzialne. Widz widzi tylko skutek działania czegoś złowrogiego, co jest pewną odmianą jeśli chodzi o azjatyckie kino. Finalnie okazuje się, że więcej w tym psychologii niż elementów paranormalnych, co też mi się podoba i w dużym stopniu wyróżnia ten film. Fani skośnego kina grozy powinni być zadowoleni.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:6
Aktorstwo:7
Walory techniczne:6
Oryginalność:6
To coś:6
64/100
W skali brutalności:3/10
Heh,musze to puscic swojej rybie:-) uwielbia buty:-)
Widziałam u niej pobobne trepy. Może ją opętały? 😉
„Może nie wszyscy zauważą związek legendarnych szpilek z sytuacją Sun- jae, ale jest on dość oczywisty, trzeba tylko dobrnąć do końca tej historii.”
No to sie zgodzę, tylko, że bohaterka która została zdradzona i zabita, raczej powinna byc po stronie Sun-jae, która rowniez została tak potraktowana, wiec nie wiem w jaki sposob się to niby łączy.